Od razu zaznaczam, że towar został już dawno wyczerpany, a nowe zamówienia nie będą przyjmowane wcześniej niż w ciągu tygodnia. Autor tego zamieszania, kryjący się za witryną internetowego sklepu naliczył w swojej skrzynce 200 maili z pytaniami o dostępność produktów.

O co tyle zamieszania? Raczenie nie o tematyczne zakładki do książek, inspirowane klasycznymi grami (choć zakładka Vault-Tecu wygląda smakowicie). Prędzej już posądzałbym wielbicieli oblepiania lodówek magnesami o zatory w Arts-MD, choć lista ofert jest na razie pusta, ale najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że to gamingowe dioramy są temu winne. Hiszpański producent zabawek dla graczy słusznie połączył przestrzeń z pikselartem i zamiast powielać do znudzenia szablon popheadów, nanoblocków i podobnych gadżetów, opakował najbardziej rozpoznawalne motywy z gier w pleksiglas, rozstawił autorów z kartonu i viola, mamy małe dziełka sztuki.

Gratulując pomysłu, mogę tylko pobawić się w mroczną wróżkę, która w perspektywie już widzi pozwy o opłaty licencyjne i rychłe domknięcie interesu. Pozytywny aspekt tych jakże ładnie zrealizowanych, fanartowych sześcianików z grami jest następujący. Każdy, w miarę dobrze wyposażony w wyobraźnię i cyfrowe narzędzia humanoid da radę wybrać z Internetu najładniejsze ujęcia z ulubionych gier, wydrukować scenę i postacie pod wymiar kostki z akrylu i samodzielnie sprawić sobie taki jakże wysublimowany, spersonalizowany prezent dla gracza. Albo komuś, kogo bardzo lubi.