W 1995 roku premierę miał Inny świat, prawdopodobnie pierwsze komputerowe RPG made in Poland. Niestety, grę wydano na ośmiobitowe Atari, więc niewiele osób mogło docenić jej klasę. A szkoda.
„Graliśmy wtedy we wszystko, nie tylko na Atari, ale sami chcieliśmy stworzyć taką grę, jakiej jeszcze nie było”
mówi mi Andrzej Wilewski, twórca Innego świata. Razem z Adamem Mateją, grafikiem, nie byli w branży nowicjuszami. Studiowali informatykę i stworzyli Drogę wojownika, popularną wśród atarowców komnatówkę, wyróżniającą się dużą, ładnie animowaną postacią głównego bohatera.
Jednak w połowie dekady polski rynek gier na Atari, wcześniej oferujący dziesiątki atrakcyjnych premier rocznie, zamarł. Kto tylko mógł, kupił Amigę lub peceta, a atarynki wyprzedawano za grosze na giełdach i bazarach. Zasłużony komputer odchodził na emeryturę. – Założenia Innego świata były ogromne. Planowaliśmy wielką mapę, mnóstwo pobocznych questów i nowatorski system walk, ale musieliśmy się spieszyć. Jeszcze trochę zwłoki i nikt by już gry nie wydał. „Całość powstała w kilka miesięcy” – tłumaczy Wilewski. Nawet tak pospiesznie i w niewielkim zespole tworzona (pomógł jeszcze Przemysław Piotrowicz, muzyk) produkcja zaskakiwała jednak niespotykanym wcześniej wśród polskich autorów rozmachem.
Akcja gry osadzonej w dekoracjach szalenie wówczas popularnego fantasy dzieje się w księstwie, które należy oczyścić z potworów: trolli, orków, wilkołaków czy smoków. Aby odnieść sukces, gracz przemierza rozległe krainy (lasy, góry, moczary, podziemia) w poszukiwaniu skarbów i towarów na sprzedaż. W miastach wynajmuje tragarzy (do transportowania dóbr) i żołnierzy (do walki z potworami). Może również zakupić dodatkowe uzbrojenie dla swoich wojów lub zatrudnić niezwykle przydatnego w konfrontacji z wrogami maga. Cały czas toczy też boje z napotkanymi po drodze stworami (ucieczka jest niewskazana, obniża morale drużyny). I tak aż do skompletowania ekipy śmiałków na tyle silnej, by pokonać głównego złego…
Mimo skromnej oprawy graficznej, na którą składają się mapa okolicy, inwentarz i lakoniczne tekstowe opisy, wielu graczy potrafiło wsiąknąć w ten fantastyczny świat na długie dni i tygodnie. Odkrywanie kolejnych krain (na szczęście orientacyjną mapę księstwa wydrukował magazyn Top Secret), szukanie szlaków handlowych umożliwiających jak najpewniejszy zysk, walki o skarby dające szybki zarobek, ale pilnowane przez coraz silniejszych przeciwników, wizyty w karczmach, twarde negocjacje z kupcami o ceny eliksirów czy przypraw… wreszcie stres towarzyszący przemierzaniu szczególnie niebezpiecznych rejonów księstwa (takich jak Żałobna Równina), gdzie można było natrafić na skupiska wyjątkowo silnych paskud. Wymuszona konfrontacja z nimi dziesiątkowała żołnierzy i tragarzy oraz, w przypadku przegranej, powodowała utratę transportowanych dóbr. A przypomnijmy młodszym czytelnikom, że w słowniku ośmiobitowego atarowca nie istniało słówko „savagame”…
Inny świat został wydany przez Mirage Software Tomasza Mazura, będąc jednym z ostatnich tytułów w atarowskim katalogu tej zasłużonej firmy, która – jak wszyscy – przenosiła się już na rynek PC. Z powodu niewielkiej liczby wciąż czynnych użytkowników ośmiobitowego Atari gra nie odniosła również komercyjnego sukcesu, będąc perełką dla garstki wtajemniczonych. I oni jednak, prawdopodobnie, grę kupowali na giełdach komputerowych lub kopiowali od znajomych. „Czasy były takie, że nadal więcej mógłbym zarobić jako giełdowy handlarz niż autor programu” – mówi gorzko Wilewski. – „Za swoją część honorarium kupiłem kartę dźwiękową do peceta” – przyznaje.
W przypadku twórcy Innego świata nawiązane wówczas kontakty zaowocowały jednak w przyszłości. Kilka lat później Andrzej Wilewski wraz z Mirage współtworzył słynnego Mortyra, a w branży pozostaje aktywny do dziś. Choć był krajowym pionierem w dziedzinie komputerowego RPG, nigdy już jednak nie powrócił do tego gatunku. Inny świat – zapomniany pradziad Wiedźmina – pozostaje kolekcjonerską ciekawostką.
Artykuł ukazał się w Pixelu 42, którego nakład został już wyczerpany. Zapraszamy jednak do sklepu Pixela po inne wydania magazynu.