W kwietniu tego roku moglibyśmy (gdyby ktoś to jeszcze pamiętał) obchodzić 30-lecie polskiej prasy dla graczy: wtedy to bowiem z Bajtka wydzielono samodzielny dodatek nazwany Top Secret. Najpierw jako dodatek specjalny do Bajtka (uznawany dziś za numer zerowy), dopiero wydanie datowane na wrzesień/październik 1990 roku stało się początkiem dwumiesięcznika, nieco później przekształconego w miesięcznik. I to wysokonakładowy, bo rynek zalewało 100 000 każdego egzemplarza, wynik którym współcześnie może pochwalić się (sięgając dwa lata wstecz) jedynie CD-Action.
Dziś wyniki sprzedaży na poziomie kilkunastu tysięcy egzemplarzy wciąż mogą być zadowalające dla mniejszych wydawnictw – duże korporacje, w przypadkach kryzysów finansowych sięgają raczej po tabelki excelowe, zestawiają tytuły z całą pulą wydawniczą i tną od pewnej kreski.
Od lipca 2019 roku Idea Ahead stała się właścicielem praw do drugiego, drukowanego magazynu o grach komputerowych – PSX Extrreme. To zaskakujące przejęcie doprowadziło do zbudowania największego, tematycznego wydawnictwa, czepiącego pełnymi garściami z tradycji prasy – PSX Extreme jest zaledwie o rok młodszy od CD-Action, debiutował w 1997 roku. Pixel, będący bezpośrednim spadkiem po nie do końca udanej próbie reaktywacji Secret Service ukazuje się od stycznia 2015 roku, jest więc najmłodszym magazynem dla graczy, nie uwzględniając wydań tematycznych (głównie poświęconych konkretnym tytułom). O ile PSX Extreme od zawsze, mylnie traktowane było jako magazyn dla posiadaczy konsol do gier, tak Pixel starał się znaleźć równowagę pomiędzy grami retro i przekrojowymi materiałami oraz wywiadami, a także pulą recenzji i nowości dotyczących współczesnych gier. Po pięciu latach na rynku formuła ta ostatecznie wykrystalizowała się, odnajdując własną metodę na nęcenie prenumeratorów – odrębnymi okładkami, komiksami, zapowiedzianymi właśnie specjalnymi, autorskimi recenzjami.
W najtrudniejszym położeniu rynkowym jest w tej chwili CD-Action, magazyn który swoją potęgę zbudował na tzw. pełniakach, czyli 2-3 pełnych wersjach sprzedawanych na okładowej płycie CD (później DVD, pierwszą pełną grą było polskie Prawo Krwi, wydane w grudniu 1997 r.). Epoki Blu-ray Action możemy jednak nie doczekać, choć po pierwszych, złowróżbnych wieściach o wypowiedzeniach we wrocławskim zespole pojawiła się iskierka nadziei w postaci zdawkowych informacji o tajemniczym inwestorze (o czym donosi PolskiGamedev.pl). Z punktu widzenia dużego wydawnictwa, którym dla CD-Action od końca 2001 roku jest Bauer możemy zaobserwować w okresie ostatnich dwóch dekad stały trend zmniejszania nakładu – od ponad 188 000 egzemplarzy w 2001 roku do 66 000 w 2020 roku. Oczywiście w kryzysie pozostaje jeszcze jeden element, który ma wpływ na decyzje korporacyjne – łączna liczba prenumerat. Jednak przy nakładzie 66 000 (sukcesywnie redukowanym) zasięg samego magazynu znacząco spada, nabywca ma coraz większe problemy ze zdobyciem kolejnego wydania w kioskach i salonach prasowych. Zgodnie z tradycją redukcji kosztów w korporacjach – stale spada też jakość wydań i maleje pula wydatków na pełniaki, co kończy się papierem o gorszej jakości, rezygnacją z płyty jako nośnika, zmniejszeniem liczby stron. Bez solidnego wsparcia w postaci reklamy – to równia pochyła, która pogrążyła już wiele magazynów. To trochę tak, jakby oczekiwać od starej elektrowni, zbudowanej z węglowych bloków energetycznych, konkurowania ze źródłami odnawialnymi, bez dodatkowych inwestycji. Tymczasem mała farma wiatrowa może rozrosnąć się, dobudowując kolejne elementy, a panele solarne okrasić wolna przestrzeń niewielkimi inwestycjami.
Polski rynek prasy poświęconej grom nawiedziło już kilka solidnych tsunami. Połowa lat 90. to rozkwit prasy, niekiedy budowany na wewnętrznych skandalach, ale i na solidnej konkurencji, kiedy obok Top Secret (ze zmieniającą sie ekipą) wyrastały Gry Komputerowe, Secret Sevice, Świat Gier Komputerowych, Gambler, czy PC Gamer Po Polsku.Były i tematyczne magazyny, skupiające się na grach na Amigę, czy PSX-a. W nowe stulecie na polskim rynku wchodziliśmy już z CD-Action na dominującej pozycji i otrząsając się po zniknięciu Top Secretu i Secret Service z rynku. Nowe, kolorowe Clicki i Playe zastąpiły dawne sławy, pojawiły się też próby ujęcia gier w tabelki, jak w Komputer Świat Gry (przeszczepionym z Niemiec Computer Bild Spiele), czy konkurowania GameStarem z CD-Action. W tym samym okresie, w latach 2000-2010 mogliśmy też obserwować próby reaktywacji Top Secretu, czy imponująca liczbę wzrastających serwisów internetowych oraz zinów poświecanych grom (te ostatnie najczęściej lądowały na płytach CD/DVD CD Action). Dla przypomnienia – jeszcze kilka lat wcześniej Magazyn Internet i podobne wydawnictwa publikowały na płytach strony WWW z opcją ich przeglądania offline.
Nie jest zaskoczeniem fakt, że prasa drukowana przegrywa z Internetem – nie tylko pod względem szybkości reakcji na newsy, ilości generowanych treści, zupełnie nowych form przekazu, jak film czy podcasty. Tak samo serwisy erotyczne wykończyły drukowanego Playboya, czy Hustlera, jak dziś ciężar publikacji drukowanych przenosi się w nowe formy – książki w postaci e-booków, narracja opowiadana głosem lektora w audiobookach, coraz więcej gier narracyjnych, bliskich wydaniom książkowym. Aż trudno wyobrazić sobie, jak wiele dzieli współczesne gry od pierwszych tekstówek, a przecież to one były niegdyś najbliższym konkurentem powieści, więcej – pierwsze wydania niektórych tekstówek mogliśmy nabyć z książką, na bazie której powstawały.
Swojego czasu, po przejęciu wydawnictwa Lupus – jedno z dużych, niemieckich wydawnictw stało się posiadaczem aż dwóch magazynów komputerowych, teoretycznie kanibalizujących sobie nawzajem rynek. Wręcz jasne było, że prędzej czy później jeden z magazynów zniknie z rynku. Wydawnictwo zachowało jednak jego nazwę w puli assetów, wykorzystując tytuł do kolejnego wstrzelenia w rynek w zupełnie innej postaci. Tak pojawił się na rynku najmniejszy magazyn komputerowy z pełniakami i poradnikami. Zmieciony jak wiele magazynów przez kryzys gospodarczy i niezbyt rewelacyjne wyniki w porównaniu z dobrze sprzedającymi się wtedy, kobiecymi magazynami.
O w puli drukowanych magazynów poświęconych grom mamy obecnie dosyć ciekawy przekrój – od magazynów dla raczej dojrzałych graczy, przez takie, docierające do młodszych i nieco młodszych wielbicieli cyfrowej rozrywki – żaden z trzech tytułów nie trafia prawdopodobnie do tej samej grypy odbiorców, a jeśli już – nabywca z reguły preferuje jakiś magazyn nad inny. Z punktu widzenia korporacji – monopol na rynku i stabilna, przewidywalna sprzedaż jest stanem idealnym. Mniejszy wydawca może pozwolić sobie na większe eksperymenty, zachowując dwa lub nawet trzy tytuły, które częściowo podkradają sobie rynek, ale też mogą być oferowane ze stosowną zniżką w pakiecie, pod jeden adres.
Duże wydawnictwa starają się kusić nabywców (prenumeraty) prostymi gadżetami – od jakichś kubków po pendrive’y. Mniejsze eksperymentują z tym, czego czytelnik nawykły do kartkowania drukowanych magazynów najbardziej oczekują – drukowanych dodatków, szalonych wytworów na okładkach, na których widok spec od marketingu złapałby się za głowę.
Najgorsze co może się wydarzyć w przypadku CD-Action – to dalsza procedura oszczędnościowa, sprowadzająca się do obniżania kosztów, redukcji jakości papieru, czy tańszego pozyskiwania treści. Jeśli Bauer zdecyduje się raz na zawsze zakończyć wydawanie CD-Action – tytuł trafi do archiwum z pulą assetów, jak wiele wcześniejszych czasopism. Prawdopodobnie do wiecznej zamrażarki. W takiej sytuacji każda próba reaktywacji może okazać się kosztowna, dla każdego kto wpadły na taki pomysł. Liczymy (nawet opowiadając się po stronie konkurencji), że nowy inwestor rozważy jedno – dotarliśmy do specyficznej epoki w dziejach druku – czasów, w których czytelnik liczy na ciekawą formę i intrygującą treść. I jakość, która zawsze kojarzyła się z drukiem (nawet kolorowy Top Secret w latach 90. lśnił na tle szarości ówczesnego życia, powoli wyłażącego z epoki PRL-u). Jeśli sukcesywnie jakość leci na łeb na szyję, a cena stoi w miejscu, to czytelnik prędzej czy później poszuka sobie innego źródła treści.
A co do autorów i recenzentów: zapomnijcie o pracy etatach w branży, to już odległe echo przeszłości. Trzeba przestawić się na inny styl pracy.