15 temu Google, w duchu amerykańskiego Dzikiego Zachodu, położyło na stole worek pieniędzy, który był przeznaczony jako nagroda dla pierwszego prywatnie finansowanego zespołu, który zrealizuje misję na Księżyc. W 2017 roku wielka gonitwa na Srebrny Glob miała się ostatecznie rozstrzygnąć.

Warunki konkursu Google Lunar XPrize są proste. Mogą w nim wystartować zespoły, które nie korzystały z dofinansowania państwowego większego niż 10%. Jednym z celów nagrody jest natomiast udowodnienie, że Księżyc jest osiągalnym celem nie tylko dla wielkich, rządowych agencji kosmicznych. Trzeba bezpiecznie posadzić na Księżycu łazika, który musi przebyć drogę przynajmniej połowy kilometra, strumieniować ze swojej podróży przynajmniej 8-minutowy obraz wideo wysokiej rozdzielczości (720p) oraz przesłać panoramę zdjęciową 360°.

Pierwszy zespół, który to osiągnie, zgarnie nagrodę główną w wysokości 20 milionów dolarów. Drugi jako nagrodę pocieszenia dostanie 5 milionów. Dodatkowo wystawiona jest pula do 5 milionów dolarów za dodatkowe zadania. Strumieniowanie wideo z jednego z miejsc lądowania misji Apollo z ukazaniem sprzętu NASA warte jest 4 miliony. Pokazanie jednego ze sprzętów, wysłanych na Księżyc w ramach innych historycznych misji, to okrągły milion. Wydłużenie drogi łazika do 5 kilometrów to dodatkowe 2 miliony. Przetrwanie przez łazik dwóch dób księżycowych i sporych amplitud temperatury dnia do nocy to kolejne 2 miliony. Wykrycie w naukowo potwierdzony sposób obecności wody to 4 miliony.

Do ostatniego etapu wyścigu przeszło pięć zespołów, którym udało się do końca zeszłego roku zabezpieczyć kontrakty na transport rakietowy dla swoich łazików. Pierwszy zespół to SpaceIL z Izraela. Rakieta, która zabierze ich pojazd na Księżyc, to Falcon Heavy firmy SpaceX. Sama opłata za przewóz potężną maszyną z 27 silnikami Merlin wyniosła 10 milionów USD. Tak tanio tylko dlatego, że księżycowy łazik będzie jednym z kilku ładunków wynoszonych podczas tego startu, pozostałe zostaną  na orbicie. Sam łazik, zwany „Wróblem”, jest wielkości zmywarki do naczyń i waży 140 kilogramów, z tego 100 kilogramów to paliwo, które zostanie wykorzystane do wyhamowania lądowania. Po powierzchni Księżyca ma skakać jak konik polny, a wymaganą odległość 500 metrów pokona, jak dobrze pójdzie, w jednym rakietowym skoku.

Drudzy kandydaci to amerykański zespół Moon Express. Ich transportem będzie rakieta Electron wyprodukowana przez Rocket Labs. Firma chwali się zastosowaniem lekkich kompozytów w budowie kadłuba oraz silników Rutherforda wykonanych techniką druku 3D. Jedyna obawa jest taka, że pojazd dopiero ma zaliczyć próbne starty, więc jego gotowość do lotów i bezawaryjność może stać pod znakiem zapytania. Rakieta jest też mniejsza niż Falcon Heavy, więc wyniesie ważący 600 kilogramów lądownik, zwany MX-1, na orbitę ziemską, skąd będzie dalej podróżował w stronę Księżyca z wykorzystaniem własnego napędu. Po wylądowaniu, podobnie jak łazik z Izraela, MX-1 ma poruszać się skokami, odpalając swój silnik rakietowy.

Trzeci team, Synergy Moon, jest mocno międzynarodowy i posiada przedstawicieli z 15 krajów. Tutaj taksówką na Księżyc ma być rakieta Neptune firmy Interorbital Systems. Neptune to w zasadzie rodzina rakiet składana z indywidualnych modułów napędowych niczym z klocków Lego. Wariant, który ma dotrzeć na Księżyc, to czterostopniowa rakieta złożona z 36 modułów napędowych. Synergy Moon ochrzcił swoje łaziki nazwą Tesla i niewiele o nich wiadomo poza tym, że będą napędzane tradycyjnie, kołami.

Czwarty i piąty zespół, czyli Indus z Indii oraz Hakuto z Japonii, polecą na Księżyc razem. Wykorzystana będzie w tym celu indyjska rakieta Polar Satellite Launch Vehicle, a to sprawdzona technologia. Rakiety te latają na orbitę od ponad 20 lat, między innymi dostarczając w 2008 roku na Księżyc indyjski próbnik. Łazik zespołu Indus o nazwie ECU (skrót od wyrażenia „małe marzenie”) będzie ważył tylko 10 kilogramów. Natomiast japoński łazik o nazwie Moonraker pierwotnie miał dzielić lot z zespołem Astrobotic, ale ten odpadł z konkurencji w przedbiegach. Pierwotnie miał lecieć z czymś w rodzaju przyczepki o nazwie Tetris.

Czterokołowy Moonraker miał być odpowiedzialny za główne cele misji, a dwukołowy Tetris próbowałby zdobyć dodatkowe wygrane za badanie kraterów. Ostatecznie pewnie poleci sam Moonraker. Start rakiety z łazikami przewidziany jest w ostatnim możliwym terminie, czyli pod koniec grudnia. Dotarcie na Księżyc po zwiększającej się eliptycznej orbicie zajmie 21 dni. W tym czasie pozostałe zespoły prawdopodobnie będą już po swoich atakach na wygraną. Paradoksalnie to tandem indyjsko-japoński może być czarnym koniem tego wyścigu, bo niewykluczone, że inne łaziki nie dolecą, nie wylądują albo nie będą umiały poruszać się po powierzchni Księżyca. Ostatni mogą być pierwszymi.

Artykuł ukazał się w Pixelu #24, którego nakład został już wyczerpany. Zapraszamy jednak do sklepu Pixela po inne wydania magazynu w druku oraz po cyfrowe wersje.

PS W 2018 roku okazało się, że żadnemu z uczestniczących w Lunar XPrize zespołów nie uda się wystrzelić łazika do końca marca 2018 roku, tym samym głównej nagrody nie przyznano, a dalsze współzawodnictwo ma się toczyć bez finansowej zachęty. 11 kwietnia 2019 roku pojazd SpaceIL  rozbił się o powierzchnię Księżyca.