Drodzy Państwo, pozwólcie, że przedstawię w tym miejscu zgromadzonym księgi niezwykłe, sygnowane kreską i słowem artystów wybitnych, którzy zostaną z Wami na długo po zamknięciu ostatniej z kart komiksu. Są to dwa tomy Ligi Niezwykłych Dżentelmenów.

Niezwykłych ze względu na spotykające ich przygody, ze względu na zróżnicowanie postaci przynależnych do tego elitarnego grona. W końcu dlatego, ponieważ Alan Moore i Kevin O’Neill uzupełniają się na tyle dobrze, że tworzą całość spójniejszą niż cement, choć pozornie bliżej im do dr. Jekylla i Mr. Hyde’a.

Na potrzeby tej niecodziennej recenzji nie będę rozdzielał dwóch tomów przygód niezwykłego superbohaterskiego grona a zestawię je ze sobą, aby zachować spójność opowiadanych historii i własnej opinii. Otwierając pierwszą księgę przeniesiesz się Drogi Czytelniku do epoki wiktoriańskiej, gdyż akcja komiksu rozgrywa się w Londynie, w 1898 roku. Epoki niezwykle klimatycznej, trzeba przyznać, a przy okazji doskonale zobrazowanej odbiorcy; epoki, w której ściera się cnotliwość z chaosem, gdzie całość otacza wynalazczy pęd i rozkochanie w maszynach wszelkiej maści. To właśnie tam autorzy komiksu umieścili szóstkę bardzo niecodziennych bohaterów, tworzących tytułową Ligę Niezwykłych Dżentelmenów – Allana Quatermaina, Kapitana Nemo, Hawleya Griffina, dr Henry’ego Jekylla, pana Edwarda Hyde’a i Minę Murray. Nimi wszystkimi przewodzi zaś enigmatyczny Campion Bond. No, przynajmniej do czasu. Ale nie wyprzedzajmy faktów…

… ponieważ nie chciałbym zdradzać fabularnych twistów występujących jakże często, i z rozmysłem przesuwających wagę fabuły w miejsca zgoła inne niż spodziewa się czytelnik. Skupię się zatem na iście wielmożnych postaciach, tworzących trzon opowiadanej historii. Umówmy się jednak, ta podrzędna zbieranina nie ma nic wspólnego z Justice League czy innymi Avengersami. Wydawać by się mogło, że to przypadkowo dobrany skład odklejonych od rzeczywistości jednostek, z których jedno próbuje zgwałcić drugie, a trzecie z rozmysłem podstawia (niewidzialną, jednakże to detal) nogę czwartemu. A jednak w szaleństwie ich doboru tkwi wzorzec, który z czasem okaże się być zbawienny w rozmaitych i równie niecodziennych sytuacjach.

Tutaj nawet nie podziękowania, ale wręcz pokłon oddać trzeba Allanowi Moore’owi – autorowi takich komiksów jak Strażnicy czy V jak Vendetta. Spleć w całość historię pozornie wydawałoby się pozbawioną sensu i bez szansy na sukces, to niełatwe mimo wszystko zadanie. Ale też bez prawa bycia zauważonym, gdyby nie szkice Kevina O’Neilla – zdobywcy wielu wyróżnień komiksowych, w tym dwóch Nagród Eisnera. Bo to dzięki niemu nietuzinkowe grono postaci zyskało koloryt i niebanalny sznyt. Natomiast wyjątkowo wspomnieć należy tłumaczkę, Paulinę Braiter, odpowiedzialną w Egmoncie za translacje m.in. Lucyfera, wielu tomów Sandmana czy Batmana: Ego, recenzowanego na łamach Pixelposta. Za tę ęą poprawność językową niezwykle wzmagającą klimat, którą nieudolnie autor niniejszej recenzji próbuje zaimplementować w treści. Translację udało się przenieść na poziomie humorystycznym a jednak pełnym powagi i zachowania tej wyjątkowej, cechującej poszczególne osobowości dystynkcji. To rzadka umiejętność, więc teraz Szanowni Państwo, kłaniamy się Paulinie prawie tak nisko jak wspomnianemu wyżej Moore’owi.

Osobiście nieco zawiodła mnie historia z tomu drugiego, jednakże jedynie tego powodu, że przyprószona została sosem o kosmicznym zabarwieniu, który trawię jedynie w wyjątkowych okolicznościach; w większości przypadków mam zgagę. Nie ujmuje to jednak całości, która nawet w nieco bardziej fikcyjnym wydaniu nie wpływa na odbiór tego oryginalnego dzieła. Ważnym nadmienienia wydaje się również, drodzy moi, fakt iż tom II zawiera grę planszową, która – choć oparta na niezwykle prostej i doskonale wszystkim znanej mechanice – dodatkowo przytrzymuje czytelnika w konstrukcie komiksu. Dlatego też mocno zalecam zagranie w nią po właściwej lekturze.

Podsumowanie: Dwa tomy Ligi Niezwykłych Dżentelmenów to eteryczne momentami doznanie dla oka. Chociaż komiks przeznaczony jest dla dorosłego odbiorcy, ze względu na język, sceny seksu i przemoc, nie ogranicza to nijak ekscytacji nim. Dwa tomy doskonale się uzupełniają, tworząc naturalne przedłużenie historii i spójnej koncepcji tej wysublimowanej lektury, którą polecamy ze względu na wspomniany już klimat, jednolitość akcji, dobór bohaterów i nakreślenie relacji pomiędzy nimi. Szczególnie ostatni z przytoczonych wyżej punktów jest istotny; dzięki pełnej personalizacji postaci można w komiksie dosłownie się zatracić. Co wyżej podpisany zrobił.

Gatunek: amerykański komiks superbohaterski

Scenariusz: Alan Moore

Rysunki: Kevin O’Neil

Wydawca: Egmont / Klub Świata Komiksu – tom 1 i tom 2

Liczba stron obu wydań: 192

Format: twarda oprawa, 170×260 mm

Ceny okładkowe: 89,99 zł

Ocena: Polecamy