To musiał być 1983 rok, okres gdy oszklony salon gier na Centralnym już działał, ale ciągle jeszcze dominował w nim duet Defender / Moon Cresta, do którego nigdy nie zdołałem się przekonać.

I nagle zjawił się automat z zadziwiająco bogatą grafiką, składającą się z kolorowych linii i kwadratów. Nazywał się Vanguard. Wtedy nie wiedziałem, co oznacza ten tytuł. Teraz wiem, że chodzi o straż przednią, o samotnego wilka przedzierającego się przez obce terytorium.

Trzeba było lecieć w prawo jakimiś jaskiniami, trochę podobnie jak w Scramble. Tyle że unosiła się nad tym wszystkim jakaś tajemnica, wspierana wrzuconym gdzieś story, że znajdujemy się na przedmurzu City of Mystery, magicznej metropolii, na której końcu ukrywa się główny opozycjonista. Gdy wylatywały niebieskie stateczki, waliło się do nich jak do najgorszych wrogów, ze wściekłością, jakiej nie da się porównać z konkursem strzelania do mutantów w Defenderze. Największe dreszcze przechodziły w momencie pojawienia się na ekranie cysterny z napisem FUEL, w którą trzeba było bezceremonialnie wlecieć i przejąć zawarte w niej paliwo, a właściwie energię. Stateczek zmieniał się w błyszczącą plazmę i rozbijał wszystko na jego drodze. To był moment chwały, nieporównywalny nawet z odpaleniem bomby w Defenderze. Co prawda do serca City of Mystery nigdy nie zdołałem dolecieć, jednak pierwsze poziomy penetrowałem wielokrotnie.

W czasach pisków i piknięć Vanguard wyróżniał się jakimś diabelskim subwooferem, który musiał być zamontowany w budzie automatu. Trafione wrogie jednostki anihilowały z głębokim hukiem jak na koncercie rockowym. Także po dopompowaniu energią włączał się niesamowity odgłos. Nie przypominam sobie lepiej udźwiękowionej maszyny z tamtego okresu. No, może Vastar, ale on prawie pod każdym względem wyrastał daleko ponad konkurencję.

Vanguard powstał w stajni TOSE, tej samej, która niedawna wraz ze Square Enix produkowała World of Final Fantasy. Japończycy żyją do dziś i w przyszłym roku stuknie im czterdziestka. Drogę przez elektroniczną rozrywkę torował im nikt inny jak Vanguard.