Nowy błąd spowodował, że gospodarka gry stanęła na głowie.
Jedną z unikalnych rzeczy, jakie Valve robi ze swoimi grami sieciowymi (i umożliwia to samo twórcom innych gier działających na platformie), jest handel zdobywanymi w nich przedmiotami. Najbardziej znaną z absurdalnych cen grą jest CS:GO, jednak zarówno DOTA 2 jak i Team Fortress 2 potrafią mieć przedmioty, których wartość sięga setek euro. Błąd, który pojawił się w ostatniej z gier wczoraj sprawił, że ceny przedmiotów w niej drastycznie spadły.
Przedmioty w Team Fortress 2 mogą występować w specjalnym wariancie i nazywane są wtedy Nietypowymi. Od podstawowych wariantów różnią się specjalnymi efektami świetlnymi i występują średnio w 1% skrzynek, co znacząco winduje ich cenę. Wprowadzony wczoraj do gry błąd sprawił, że wszystkie skrzynki z określonych serii zawierają Nietypowe przedmioty, co sprawiło, że gracze rzucili się na te skrzynki i zaczęli je otwierać w dużych ilościach. To z kolei doprowadziło do załamania rynku i spadku cen tych przedmiotów nawet o kilkadziesiąt euro. Strony i serwisy dla handlujących zaczęły jedna po drugiej zawieszać handel na czas błędu, aż w końcu do akcji wkroczyło Valve, które tymczasowo zablokowało dostęp do ekwipunku z TF2 by zatrzymać handel zarówno skrzynkami, jak i wypadającymi z nich przedmiotami.
Całe zamieszanie sprawiło, że do gry napłynęła rekordowa liczba graczy, powodując, że na raz online było w grze nawet 90 tysięcy osób, jednak nie przełożyło się to w żaden sposób na ilość grających w Team Fortress 2 – większość użytkowników przesiadywała po prostu w menu, grzebiąc w skrzynkach. Taki wysyp przedmiotów może mieć długotrwały wpływ na ekonomię Team Fortress, co odczują nie tylko handlujący, ale też samo Valve, pobierające prowizję od każdej sprzedaży. Ile zajmie naprawianie błędu? Nie wiemy, należy się spodziewać jednak, że włodarzom Steama będzie się raczej śpieszyć, gdyż z każdą chwilą tracą pieniądze.