Współcześnie dobór kontrolera do klasycznych konsol i komputerów (ze złączem DE-9) sprowadza się zazwyczaj do kilku minut szperania w sieci i jednego z czterech możliwych scenariuszy: zakupu produktu rodzimej firmy Matt, przesiadki na gampada zbudowania własnego arcade sticka lub odkurzenia starego joysticka, przechowywanego w domu od lat 80.
Ma się rozumieć – to podstawowe wybory, bo rynek nie cierpi próżni, więc nawet dalekowschodnie serwisy sprzedażowe mają dla nas odpowiedzi na kilka pytań, których jeszcze nie zdążyliśmy sobie zadać. Pewnie, że najłatwiej dziś sięgnąć po gotowe komponenty i zbudować na bazie prostokątnego pudełka arcade sticka lub skorzystać z gotowych rozwiązań. Koszt? Ok. 200-300 zł. Trzeba jednak brać pod uwagę jedno – konstrukcja arcade sticków odbiega od tego, do czego zdążył nas przyzwyczaić np. QuickShot, to konstrukcje przewidziane do sterowania za pomocą dwóch palców, nie całej dłoni. Historia kontrolerów tego typu oczywiście łączy się z powstaniem automatów arcade (stąd ich duża wytrzymałość na graczy), ale i pierwszymi konsolami do gier z lat 70. – do spopularyzowania joysticków w domach (po fali fascynacji potencjometrami w Pongu) skutecznie przyczynił się Magnavox Odyssey oraz Atari – tworząc wykorzystywane do dziś złącza DE-9. Interpretacja standardu połączeń oczywiście pozostaje kwestią dyskusji, w szczególności dotyczy top takich fanaberii, jak drugi, trzeci, czy też czwarty fire.
Jeśli jednak arcade stick to zupełnie inna bajka, a pady do grania (w większości oferowane przez chińskie firmy oraz serwis 8bitDo) to kontrolery, których raczej unikamy – do wyboru pozostaje właściwe tylko ArcadeR tworzony przez RetroRadionics – wzorowany na Competition Pro (w wersji USB dostępny też w wariancie SpeedLinka) oraz rodzime joysticki łódzkiej firmy Matt. Te ostatnie nie zmieniły się od lat 90. – zarówno klasyczny już Matt oraz nieco bardziej oryginalny Scorpion wyglądają identycznie, jak w czasach świetności Amig – tylko w przypadku Matta pojawiły się różne warianty kolorystyczne. Ceny? Od 150 zł w górę. Polując na joysticki natkniemy się również na chińskie zamienniki Atari XC40 – równie toporne, jak za czasów świetności konsol Atari. W tym całym joystickowym zamieszaniu fani ergonomicznych konstrukcji zostali pozostawieni samym sobie – to znaczy nie sposób dziś znaleźć zamienników TopStarów i QuickShotów, dużych, solidnych konstrukcji, bliższych współczesnym joystickom analogowym do PC niż arcade strickom, Atari CX40 (gdzieniegdzie uznawanym za kultowe) oraz Competition Pro (notabene to konstrukcja Bondwella, tej samej firmy, która odpowiada za inne QuickShoty).
Unithora polskiej firmy Uni-joy mogliście poznać podczas Pixel Heaven 2021 – gdzie pojawiły się prototypy cyfrowych joysticków, które docelowo miały mieć dwie wersje – ze złączem DE-9 (dostosowaną do klasycznych konsol i komputerów) oraz USB (do współczesnych komputerów, ale wciąż w całości cyfrową). Finalna wersja projektu, który w początkowej fazie miał być oferowany wyłącznie na gumowych nóżkach zaczęła się zmieniać wraz z komentarzami i wpływem testerów – od prostej konstrukcji z dwoma przyciskami fire podłączonymi do tej samej linii, do kilku wariantów obsługujących różne standardy wielu przycisków fire. Nie znamy jeszcze pełnej specyfikacji finalnych wersji Unithorów, wiemy tylko dwie rzeczy – Uni-joy niebawem rusza z kampanią na Kickstarterze, a cena podstawowej edycji joysticka będzie ustalona na ok. 60 euro (ok. 275 zł przy obecnym kursie). Drożej niż Matty, nieco więcej od arcade sticków i w cenach zbliżonych do NOS (new old stock), o ile uda się upolować coś takiego.
Zanim ruszy kampania na Kickstarterze, a wy wypróbujecie Unithory podczas Pixel Heaven 2022 mamy dla was kilka wniosków, wynikających ze zmagań z prototypem (wersja cyfrowa, DB-9, dwa przyciski fire). Unithor przypomina konstrukcję uwielbianego w latach 90. TopStara – to duży, masywny joystick, odporny na wysiłki wyłamania drążka. Działa z charakterystycznym dla mikroprzełączników klikiem – raczej donośnym w przypadku przedniego fire – odradzamy więc rozgrywki w Sensible Soccera nocą, gdy rodzina próbuje zasnąć. Wariant osadzony na gumowych podkładkach (które w wersji sprzedażowej będzie można zamienić na przyssawki) zaskakująco dobrze trzyma się stołu, choć przy bardziej dynamicznej rozgrywce może się zdarzyć przesunięcie joysticka. Głównym środowiskiem testowym (w moim przypadku) był Commodore 64 i The Great Giana Sisters – co przełożyło się na jeden ciekawy wniosek – Unithor jest bardzo precyzyjny, więc w wymagających dokładnych skoków platformówkach znakomicie się sprawdzi. Symetryczna konstrukcja nie będzie przeszkodą dla osób leworęcznych, jednak może okazać się pewną barierą, jeśli plany dobudowania do Unithora kolejnych przycisków fire na krawędzi podstawy okażą się prawdziwe. Choć nie będzie to najlepszym pomysłem dla graczy (bo dłonie po kilkunastu minutach odmówią posłuszeństwa) – Unithor nieźle sprawdza się podczas gry, gdy trzymamy joystick w drugiej dłoni – w takiej konfiguracji pewnie przydałaby się bardziej ergonomiczna podstawka, ale nie ma co przesadnie narzekać.
To ledwie pierwsze wrażenia z zabaw Unithorem – z punktu widzenia gracza, poszukującego ergonomicznego joysticka, konstrukcja zaproponowana przez firmę Unithor to dobra alternatywa dla Mattów i arcade sticków – z dokładniejszym testem wstrzymujemy się jednak do momentu wypuszczenia finalnej wersji. Wiemy za to już teraz, ze nawet o takie detale, jak bezpieczne opakowanie (w piankę) samego prototypu Unithora już zadbano. Po cichu liczę na wielojęzyczną instrukcję z długą listą tego, do czego nie należy stosować joysticka w komplecie.