Szarorynkowy sklep rozpoczął kampanię reklamową, którą naraził się twórcom gier.

Handlujący kluczami do gier sklep G2A obchodzi właśnie piątą rocznicę i z tej okazji zaczął agresywną kampanię reklamową, którą poważnie naraził się developerom. Jego właściciele wykupili w Google reklamy, które pozycjonują sprzedawane przez G2A klucze powyżej tych pochodzących z bardziej rzetelnych źródeł, potencjalnie odbierając twórcom przychody z ich sprzedaży.


G2A, które cieszy się pewną popularnością wśród graczy jest bardzo problematyczną platformą z jednego względu – wiele z bardzo dużych przecen, jakie można znaleźć na platformie jest rezultatem kradzieży kluczy do gier, z której developerzy nie czerpią żadnych korzyści. Proceder, który do tego prowadzi jest stosunkowo prosty – oszuści kradną dane kart kredytowych, kupują za nie tyle produktu, ile tylko są w stanie, a następnie wystawiają go na „targowisku” takim jak G2A. Jeżeli właściciel karty zorientuje się, że ktoś skradł jej dane i wykonał nieupoważnione transakcje, może wykonać tzw. chargeback, czyli zażądać zwrotu pieniędzy, których nie wydał. Kwota ta jest zwracana, a Valve pobiera pieniądze z kieszeni developerów, efektywnie odbierając im zyski.

Jest też drugi problem, o którym przekonali się parę miesięcy temu kupujący od resellerów takich jak G2a klucze na Metro Exodus na Steam. Partia kluczy, która trafiła do tego „targowiskowego” obrotu w okolicach premiery została skradziona z fabryki szykującej gotowe pudełka (Metro Exodus zmierzało na Steam, zanim skręciło na Epic Games Store) i sprzedana, zanim Deep Silver zdążyło je deaktywować. Klucze te nie otrzymywały kolejnych łatek i zostały ostatecznie wyłączone, zostawiając płacących klientów bez produktu.

Same klucze często mogą być już aktywne, przez co twórcy stają się jedynymi poszkodowanymi, tracąc i wirtualny produkt i pieniądze. Fakt ten, w połączeniu z niechęcią G2A do walki z takimi oszustami (sklep proponował jedynie, że może weryfikować klucze, jeżeli otrzyma od twórców całe transze wygenerowanych do sprzedaży kluczy, by mieć z czym porównywać) sprawia, że gdy reklamy G2A nagle „zakrywają” uczciwy produkt, developerzy mówią: jeśli macie kupić naszą grę na G2A zamiast tego ją ukradnijcie.