This is the Police 2 zostawia wrażenia… ale nieprzesadnie pozytywne.

This is the Police 2 to kontynuacja całkiem ciekawego i w większości udanego pomysłu na grę – symulatorowego zarządzania policją w dużym, wymyślonym mieście, w którym rozwiązujemy zagadki z naszymi detektywami, gryziemy się z upierdliwym ratuszem i staramy zarobić pół miliona dolców na emeryturę, po drodze taplając się w całkiem sporych ilościach fabuły. Jedynka była pod wieloma względami bardzo solidną grą, ale borykała się z jednym dużym problemem – gdzieś w połowie zaczynała się potwornie dłużyć, oferując jedynie mocno powtarzalną rozgrywkę, przez którą musieliśmy się przenudzić, by dotrzeć do kolejnego ważnego kawałka fabuły. Do tego interwencje naszych policjantów często rozgrywały się bez udziału gracza, a sytuacje, gdy mieliśmy coś do powiedzenia wydawały się wręcz losowe.

Twórcy, studio Weappy zdają się doskonale zdawać sobie sprawę z tych problemów, bo TitP 2 większość z nich eliminuje – każda interwencja przebiega pod naszą kontrolą (choć to, co policjanci robią po kliknięciu określonej decyzji nie zawsze przebiega zgodnie z oczekiwaniami), trudno więc narzekać na nudne, nic nie znaczące klikanie. Każdy dzień staje się w praktyce serią wyzwań i problemów do rozgryzienia, a choć momentami sytuacje, z którymi się mierzymy potrafią być poważnie głupie, większość to ciekawe, malutkie historyjki.

To jednak nie wszystko, co się zmieniło – akcja gry przenosi nas z dużego miasta do małego, amerykańskiego miasteczka (o skali przestępczości, której nie powstydziłyby się dziecięciomilionowe metropolie), a Jack Boyd, bohater, w którego wcielamy się po raz drugi, ma tym razem nieco inny zestaw problemów. Są one zresztą przedstawiane z bolesną szczegółowością, bo gra nie boi się zarzucać nas trwającymi kilka, a na początku nawet kilkanaście minut wprowadzeniami. To jedna z jej największych bolączek, bo choć voice acting, z jakim się w nich mierzymy jest całkiem przyzwoity, to rozwlekane rozmowy szybko stają się po prostu nudne. Wygląda to trochę tak, jakby ekipa Weappy miała do wyrobienia pewną kwotę nudy w swoim tytule i po prostu przesunęła ją z rozgrywki na historię.

Opowieść zresztą plącze się i potyka, nie do końca wiedząc, na czym właściwie ma się skupiać. Z początku mowa jest o śmierci szeryfa i dość duży nacisk kładzie się na to, jak jego zastępczyni, młoda, zdeterminowana policjantka, próbuje się przebić przez bandę ignorujących wszystko co mówi, szowinistycznych kumpli, później jednak gra jakby zapomina o całym problemie, i zajmuje się zupełnie innymi sprawami. Ten sam problem miała zresztą pierwsza część, która podrzucała, w dość kontrowersyjny sposób kwestie rasowe, by niemal natychmiast je porzucić. Wygląda to trochę tak, jakby scenarzyści próbowali rzucić jakimś społecznym komentarzem, ale nudzili się w połowie jego pisania, co razi o tyle, że w rezultacie dostajemy nieprzyjemne, nic nie znaczące sceny, bez oglądania których spokojnie moglibyśmy się obyć.

Podobnie wypada jedna z innowacji, na jaką zdecydowali się twórcy – taktyczne rozgrywanie policyjnych interwencji. Można o nich powiedzieć przede wszystkim jedno: jeśli rozegraliśmy jedną, to tak, jakbyśmy rozegrali je wszystkie. Cele interwencji potrafią się co prawda dość odczuwalnie różnić – czasem trzeba rozbroić bombę albo uwolnić zakładnika, innym razem chodzi po prostu o wyłapanie bandziorów, ale na tym różnice się kończą. Choć dla każdego biorącego udział w interwencji policjanta dobieramy zestaw umiejętności, jakich użyje wchodząc do akcji, suma summarum brak tu różnorodności, która uczyniłaby ten aspekt gry angażującym.

Pula gliniarzy, których będziemy wysyłać na akcje zmienia się wraz z naszymi postępami. Zachodzi tu klasyczny efekt kuli śnieżnej – im lepiej sobie radzimy, tym lepiej sobie radzimy, jeśli więc spaprzemy parę pierwszych dni, możemy równie dobrze zacząć od początku, bo bez stabilnego rozbudowywania sił policyjnych, dość szybko pozostaniemy z tyłu. W dwójce musimy dbać o zadowolenie naszych podwładnych, którzy mogą stać się nielojalni i podczas taktycznych misji zacząć działać po swojemu (co w praktyce oznacza, że nie możemy ich brać na misje w ogóle, bo tacy „dzicy” policjanci niemal zawsze zmieniają zabawę w podchody i aresztowania w krwawą jatkę), albo odmówić wyjazdu na misję. Szczęśliwie, jednym ze sposobów na budowanie przywiązania jest kupowanie lunchy zgodnych z widzimisię marudnych gliniarzy – tak, kolejną z nowości jest to, że decydujemy, czy danego dnia podadzą chińczyka, burritosy, czy rosół. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że nie jest to najbardziej ekscytujący aspekt całej gry.

Najwięcej niewykorzystanego potencjału widać jednak chyba w kwestii rozwoju gliniarzy. W miarę postępów postaci zyskują punkty profesjonalizmu, a przekraczając kolejne progi ulepszają jedną z umiejętności, takich jak Siła, Skradanie się czy Negocjacje. Sęk w tym, że prowadząc efektywnie nasze siły policyjne lądujemy z ludźmi doskonałymi w każdym aspekcie i… dokładnie takimi samymi. Policjanci stają się tylko obrazkiem i cyferką i chociaż gra próbuje momentami zarysować nam charaktery niektórych z nich, tak naprawdę nie mają one zbytniego znaczenia.

This is the Police 2 to gra, która chciała załatać niedostatki pierwszej części zrzucając na gracza masę nowych opcji, jest to jednak zdecydowanie stawianie ilości nad jakością. Fajne pomysły, jak możliwość wybrania, kogo oskarżymy podczas detektywistycznego dochodzenia toną trochę wśród tych niedopracowanych, fabularne przerywniki są odczuwalnie nudniejsze niż w jedynce, a pomysł, by zamiast statycznych obrazów low-poly zaserwować nam animowane sekwencje odbiera wizualnej stronie rozgrywki uroku, zamiast go dodawać. To potwornie ciekawy tytuł, który potyka się o własne nogi, dlatego, jak zazwyczaj słyszą policjanci przez radio: należy zbliżyć się do niego bardzo ostrożnie.