W połowie stycznia 2015 roku w drukarni na warszawskiej Pradze powstał pierwszy numer Pixela.
Osobiście nie byłem przy tym, ale dzięki zaprzyjaźnionemu drukarzowi zachowała się dokumentacja fotograficzna z tego zdarzenia. Warto przede wszystkim wiedzieć, że magazyn drukowany jest metodą offsetową, czyli do jego produkcji potrzebne jest uprzednie wykonanie tak zwanych blach. Szczególnie ważne jest przygotowanie okładki, ponieważ używany na niej jest pantone, czyli dodatkowy piąty kolor oraz lakier wybiórczy. Na zdjęciu poniżej widać próbnik z kolorami – wybiera się właściwy kolor, a drukarnia potrzebuje jedynie jego numerek. W przypadku pierwszego numeru chodziło o to, jaki wybrać odcień żółtego do położenia w nagłówku oraz na dole okładki.
Numer jest drukowany w tak zwanych szesnastkach. W takiej formie możemy go też podglądać przed drukiem, ale (w formie elektronicznej) jest to wyjątkowo nieporęczny format do oceny, czy wszystko jest w porządku i czy strony nie zostały przestawione. Dlatego dodatkowo zamawia się tak zwany ozalid, czyli wykonaną w jednym egzemplarzu próbną wersję całego magazynu, złożonego strona po stronie. Na niego nanosi się ostateczne poprawki i zatwierdza się materiał do ostatecznego druku.
Pierwszy numer Pixela trafił do kiosków w czwartek 29 stycznia. To był dziwny dzień, bo towarzyszyło mu ukazanie się w bodaj dwóch mediach artykułów analizujących sytuację rynkową i głosy znawców wieszczących przyszłość Pixela. Nie dość, że magazyn nie zwinął się po „wróżę mu maksimum trzy numery”, to jeszcze śmie się rozwijać, ekspandując szerzej na internet, choćby w postaci tego bloga. Założyliśmy go po to, żeby przekazywać informacje, które z różnych powodów (głównie aktualności) nie wchodzą do wydania papierowego, a także po to, by wieści o naszym magazynie płynęły do Sieci jak najszerszym strumieniem. Stay tuned!
„wydadzą ze trzy numery i padnie” 🙂
Rzeczony klasyk troszeczkę inaczej to ujął 🙂 „Daję temu pismu trzy numery. Trzy, bo dopiero podczas prac nad numerem czwartym wydawca będzie miał dostęp do wyników sprzedaży.” Czyli zakładał, że czwarty też zaczniemy robić, może nawet skończymy go, ale drukarnia ani czytelnicy go już nie ujrzą ;O
Trzeba się było wtedy zakładać min. O czekoladę
Koniec końców się udało. I dobrze, bo mało już ciekawych pism branżowych zostało. Trzy lata, a mam wrażenie, jakby to było wczoraj. Cholera, czas leci. Trzymam kciuki za następne trzy.