Marcin Borkowski wyraźnie zamierza zostać Agathą Christie polskiego gamedevu. Po niewątpliwym sukcesie Puszki Pandory (dwie reedycje, niezliczone konferencje i sława), próbie wciśnięcia graczom gry bez kodu (PDZwT, czyli PenDrive Znaleziony w Trawie) i angielskojęzycznym pendrivie (TUSFitG – The USB Stick Found in the Grass), czas na jeszcze jedno śledztwo, tym razem bez pendrive’a.
Borek wyraźnie podąża za swoim uwielbieniem do historii opartych na śledztwach detektywistycznych i w swojej najnowszej produkcji, zatytułowanej The Case of Andrew D. (czyżby TEN Andrzej?) mamy zostać śledczym w małej agencji detektywistycznej Digital Forensics? Jako informatyk będziemy rozwiązywać sprawy wymagające pozyskania jak największej ilości informacji z dostępnych plików (treści oraz metadanych). Przed nami więc ZIP-y chronione hasłami, punkty orientacyjne, wskazówki ukryte w dokumentach, tak – niemal dokładnie to samo co we wcześniejszych pendrive’ach, ale bez pendrivów.
Borek w zapowiedzi gry The Case of Andrew D. obiecuje nam immersyjną narrację, miksturę rzeczywistości alternatywnej z rzeczywistą rzeczywistością (śledztwo toczy się na mapach dzielnic Warszawy) oraz historie poruszające trudne tematy. Gra ma być dostępna w 2024 roku.