Firma Iontank, specjalizująca się w instalacjach artystycznych realizowanych na terytorium USA próbowała znaleźć odpowiedź na pytanie: „How does one reliably display digital artwork originally created by Andy Warhol on the Amiga 1000 in the 80s?”. W telegraficznym skrócie: chodziło o odpowiednie przedstawienie odzyskanych z dyskietek dzieł Andy’ego Warhola na objazdowych wystawach. Tak by sprawić, by widz poczuł epokę i mógł skupić się na kontemplowaniu sztuki w warunkach zbliżonych do tych, w jakich owe dzieła powstawały.
Niewątpliwie Andy Warhol ma pewne zasługi dla amigowego świata – to on wystąpił podczas pierwszej prezentacji A1000 w Lincon Center 23.07.1985 r. i używając myszy w ProPaincie do wypełniania obrazka kolorami odmienił podejście do maszyn. Algorytm wypełniania z błędami miał zawieszać program co drugie użycie, widać jednak Warhol miał sporo szczęścia i niezłą rękę do amigowej myszy. Faktem stały się w połowie 1985 roku dwie rzeczy: komputer przestał być magiczną skrzynką od BASIC-a i prostych gier; również obsługa maszyn przestała być domeną techników zaopatrzonych w pękate manuale pełne cyfr i rozpoczynające się o sakramentalnych podstaw systemu binarnego.
Nie darzę dzieł Andy’ego Warhola szczególną uwagą. Są jakie są – ot prosta zabawa z pomysłami i ikonami epoki. Nie ma w nich zbyt wiele czegoś, co w moim mniemaniu jest sztuką, to raczej popart: łatwy w odbiorze, niewymagający od widza szczególnego skupienia, pozbawiony głębi, dopracowanego warsztatu.
Iontank chwali się na swojej witrynie realizacją projektu, który sprowadza się do zamknięcia w obudowie A1000 peceta i (w niektórych inkarnacjach) umożliwia użytkownikom interakcję z symulowanym GraphicCraftem – aplikacją w której powstało (i zostało zachowane na dyskietkach) kilka pomniejszych warholowych bazgrołów. I tak mamy przed sobą prawdziwe monstrum Frankensteina: PC w obudowie od A1000, z podłączoną do tej maszyny klawiaturą od A2000 oraz monitorem LCD udającym CRT. Wszystko w pewnym sensie się zgadza – sztuka udawania doprowadzona do perfekcji. W dużej mierze odpowiada to przekrojowi dzieł samego Andy’ego Warhola. Niby sztuka, ale bez zbędnych wysiłków. A przecież można było podejść do sprawy naprawdę poważnie. Koszty zdobycia w USA kompletnej A1000 z monitorem nie przekroczyłyby raczej ceny, jaką Iontank zaśpiewał za realizację projektu. Dwie dyskietki i prosty skrypt do wyświetlania obrazków w startup-sequence załatwiłby sprawę ekspozycji galerii. Na dodatkowej dyskietce dałoby się pewnie przygotować edytor grafiki i umożliwić widzom interakcję z prawdziwą maszyną, przetwarzającą dane powoli, odbierającą bodźce z kulkowej, topornej myszy. Odrobina szperania w sieci dałaby jeszcze ciekawsze efekty – ot kilka miesięcy poświęcone na zbudowanie GBA1000 z dyskiem twardym pewnie rozwiązałoby większość mankamentów konstrukcji wyposażonej w stację dyskietek. I tak oto skupiając się na jednym zleceniu, w którego centrum postawiono postać Andy’ego Warhola, Iontank nie dostrzegł tego, że ma do czynienia ze znacznie ciekawszym, ponad 30-letnim kawałkiem elektroniczno-software’owej sztuki, który od lat całkiem dobrze sprawdza się na polach niekomercyjnej sztuki, albo… staje się okazją do przetworzenia obrazów na sobie tylko właściwy sposób.
Na przykład oglądanie screenshotów z No Man’s Sky w trybie HAM-6. Reasumując, z tą cała sztuką w USA coś jest mocno nie tak. Amidze 1000 jest dziś dojrzałą 33-latką, maszyną która wciąż ma zagorzałych fanów. Nieżyjący już ojciec tego dzieła z pogranicza elektroniki i software’u ma też na swoim koncie pierwszy układ scalony, zaprojektowany przez AMI (American Microsystems, Inc.) pod koniec lat 60. dla F-14. Długo przed premierą Intela 4004. Zanim Miner trafił do Atari i założył Amiga Corporation (aka Hi-Toto), miał też okazję pracować w firmie Altair. Jak na jednego inżyniera odcisnął silne piętno zarówno na myśliwcach, konsolach do gier, jak i komputerach. O samej cyfrowej rozrywce nie wspominając. Gdyby nie tryb HAM-6 w A1000 prawdopodobnie długo jeszcze poczekalibyśmy np. na pierwsze gry ze zdjęciami.
PS Przy okazji w Techno Kanciapie można znaleźć niezłe narzędzie do konwersji obrazów na pachnące kilkudziesięcioletnią elektroniką formaty (palety C64, PLUS/4, ZX Spectrum, MSX, Timex, ECS, AGA), autorstwa Sebastiana Sieczko.
Ciekawy tekst, dzięki!!