Karl Jobst prowadzi kanał YouTube, na którym często omawia rekordy związane ze speedrunami w grach. Jego materiały są z zasady starannie przygotowane i zawierają szczegółowe omówienie poruszanych tematów.
Okazjonalnie Karl zajmuje się czymś z innej beczki, na przykład poruszaniem trudniejszych kwestii związanych z potencjalnymi oszustwami. W szczególności warto zwrócić uwagę na jeden z jego niedawno opublikowanych filmów, w którym wyjaśnia zjawisko sztucznego pompowania cen.
W roku 2017 zafoliowana kopia gry Super Mario Bros. w doskonałym stanie, została sprzedana za 30 tysięcy dolarów. W 2021 roku doszło do ponownej sprzedaży tego samego egzemplarza, ale cena wyniosła już 2 miliony dolarów. Karl Jobst zwraca uwagę na fakt, że wzrost ceny o około 6000% w tak krótkim czasie jest dość kuriozalnym zjawiskiem. Dodatkowo można było odnieść wrażenie, że niemal z dnia na dzień w mediach zaczął się istny zalew newsami na temat bardzo drogich gier, które były sprzedawane na aukcjach. Skorzystam z okazji i przypomnę, że sam miałem okazję napisać tego typu newsa.
To co pozornie może się wydawać ciekawostką, zdaniem Youtubera jest przykładem sztucznego pompowania cen na rynku gier. Karl Jobst przytacza i wyjaśnia takie zjawiska, jak dostrzeganie wzrostowego trendu cen przez ludzi oraz związanej z tym spekulacji. W skrócie, jeżeli ludzie zauważają, że ceny jakichś dóbr doświadczają wyraźnego, ciągłego wzrostu, to przybywa chętnych osób do spekulacji. Chodzi o kupowanie tych konkretnych dóbr, tylko i wyłącznie w celu odsprzedania ich drożej. Jest to dość powszechnie występujące zjawisko, które bazuje na ewentualnej nagrodzie za podjęte ryzyko. Spekulant nie wie czy ceny nadal będą wzrastać, czy też trend się odwróci, więc trzeba zauważyć, że dokonując zakupu w celu odsprzedaży po wyższych cenach, godzi się na pewne ryzyko. Jego ewentualny zarobek jest nagrodą właśnie za podjęte ryzyko.
W tym momencie warto wspomnieć o popularnym przykładzie historycznym, jakim jest tak zwana tulipomania. Uchodzi ona za jedną z pierwszych udokumentowanych baniek spekulacyjnych, a została oparta na cebulkach tulipanów. Holendrzy doprowadzili do silnego wzrostu ich cen, a większość kupujących wcale nie była zainteresowanych tulipanami, lecz samą ich odsprzedażą po jeszcze wyższych cenach. W końcu doszło do załamania cen, paniki, krachu i nieuniknionych bankructw.
Reasumując, zwiększone zainteresowanie spekulantów jakąś grupą dóbr, może prowadzić do jeszcze większego nasilenia się wzrostowego trendu cen, a błędne koło się zamyka. Coraz więcej ludzi kupuje tylko po to, żeby sprzedać drożej (nabywcy tak naprawdę nie potrzebują tych dóbr na własny użytek), a ceny są windowane tak wysoko, że stają się wyjątkowo mocno oderwane od rzeczywistości, aż w końcu tak stworzona bańka spekulacyjna pęka i dochodzi do krachu. Niezwykle ważne jest to, żeby zdać sobie sprawę z faktu, że tego typu zjawiska nie muszą, ale mogą być kreowane w sposób świadomy, przez grupy ludzi, którzy doskonale znają mechanizmy baniek spekulacyjnych i są w stanie je kreować. Karl Jobst nagrał długi, niemal godzinny film, w którym wyjaśnia, że zaobserwował, iż niezwykle silny wzrost cen na rynku gier może być przykładem właśnie takiej bańki, która jest kreowana z premedytacją. Po co? Ponieważ jej twórcy mogą się na tym istotnie wzbogacić.
Co gdyby istniała firma, która zajmuje się profesjonalnym ocenianiem stanu gier dla kolekcjonerów? Można przynieść zafoliowaną grę i zapłacić za profesjonalną ocenę jej stanu. Jeżeli eksperci stwierdzą, że to bardzo dobrze zachowany egzemplarz i przyznają wysoką ocenę, wtedy mamy jakieś potwierdzenie na piśmie, że nasz kartridż powinien być sporo wart. Dzięki temu można zanieść taką grę do domu aukcyjnego i oczekiwać wyższej ceny za jej sprzedaż. Przyczyni się do tego oficjalne potwierdzenie na piśmie, że stan gry jest wyjątkowo zadowalający. To wszystko ma sens i przekonuje większość słyszących o tym ludzi. Jest tylko jeden problem – co jeśli osoby wystawiające profesjonalne oceny, są kolegami osób z domu aukcyjnego? Co jeśli krąg tych samych ludzi zajmuje się wystawianiem wysokich ocen, a później dochodzi do sprzedaży gier po ekstremalnie wysokich cenach? Dodatkowo, co jeśli sama sprzedaż jest tylko przekazaniem gry z rąk jednego kolegi, w ręce drugiego kolegi, tylko po to, żeby w świat poszła informacja, że kartridż w folii może być wart 2 miliony? Dlaczego może być wart 2 miliony? Bo przecież właśnie ktoś tyle zapłacił, więc coś musi być na rzeczy!
Koledzy odsprzedają gry sami sobie, ale w świat idzie informacja, że ceny starych gier rosną. Spekulanci zaczynają się interesować tematem i dochodzi do zjawiska, w którym są skłonni płacić wyższe ceny za retro gry. Jest tak, bo chcą spekulować i szukają mocno wzrostowych trendów cen tam, gdzie się tylko da. Pamiętajmy, że ktoś właśnie stworzył pozory, że taki trend występuje na rynku starych gier. Co się stanie? Jest bardzo prawdopodobne, że uda się wywołać bańkę spekulacyjną na rynku gier. Kto na tym zarobi? Ludzie, którzy się do tego odpowiednio przygotowali i mają wielkie zbiory starych gier, które w dodatku mogą sobie sami ocenić. Jakby tego było mało, są nawet właścicielami domów aukcyjnych, które mogą nadawać autorytetu konkretnym firmom, zajmującym się profesjonalnym ocenianiem gier. Taka symbioza w połączeniu z pompowaniem cen starych produkcji ze świata rozrywki elektronicznej, może się okazać bardzo lukratywna.
Materiał przygotowany przez Karla Jobsta przedstawia dokładną analizę konkretnych przypadków i zachęcam do jego obejrzenia. Uważam, że jest wysokiej jakości i po prostu warto się z czymś takim zapoznać, jeżeli akurat ktoś ma odrobinę czasu i chęci. Świadomość tego typu zjawisk może się okazać przydatna nie tylko w kwestiach związanych z kupowaniem gier. Podobne mechanizmy mogą wystąpić na wielu rynkach. Sam spróbowałem jedynie przygotować odpowiedni i zachęcający wstęp do poniższego filmu:
Polecam również kontynuację tematu: