Okładkowym tematem 33 numeru Pixela są bossowie. Warto z tej okazji wrócić do gry, która składa się z samych potyczek z szefami. I nie mówię o Shadow of Colossus.
Warning Forever to japońska freeware’owa perełka autorstwa Hikoza T Ohkubo z 2003 roku (czy piętnaście lat to już retro?). Minimalistyczna grafika i proste efekty skrywają bardzo interesującą strzelankę. Tytuł nawiązuje do komunikatu „warning!” (uwaga!), który w poziomych i pionowych shooterach, zwłaszcza japońskich, zapowiadał pojawienie się bossa. Tu ten stan napięcia przed wielką walką trwa wiecznie.
W Warning Forever nie ma miejsca na szefa-zagadkę, trzeba po prostu strzelać do wielkiego statku kosmicznego przeciwnika, zupełnie jak w starych prostych grach. Haczyk polega na tym, że komputer uczy się strategii gracza i korzysta z tej wiedzy projektując kolejnych bossów. Działa tu mechanizm ewolucji – każdy kolejny statek jest większy od poprzedniego i w zależności od doświadczenia wyniesionego z poprzedniej porażki ma zmienione parametry ofensywne i defensywne. Może rozrastać się w gigantycznego kosmicznego anioła, albo koncentrować tworząc strukturę bunkra. Może wybierać też z bogatego zestawu broni typowych dla tego typu gry – wielkiego lasera, deszczu pocisków, szybkich serii z karabinu maszynowego i zwykłej brutalnej siły kosmicznego krążownika, który może po prostu rozjechać stateczek gracza i co mu zrobicie.
Jedno co jest pewne, to nieunikniona porażka. Na miejsce każdego pokonanego giganta przylatuje następny. Harder, better, faster, stronger. Aż będzie tak wielki, że nie będzie można schować się przed jego gniewem. Koniec marny, ale ile po drodze satysfakcji.
Grę na PC można pobrać ze strony autora (dostępna w waybackmachine).
Nawet ciekawe, chociaż trochę ciężko ogarnać sterowanie tym namierzanym strumieniem pocisków.
puszczasz fire, ustawiasz się — wiązka namierza automatycznie — wciskasz fire (wtedy lockuje na targecie) 🙂