Projektant tej jakże uroczej gry o bujaniu w obłokach wykazał się wyjątkową złośliwością – wyposażył głównego bohatera (samolocik) w dwa niezależnie sterowane silniki odrzutowe, które nie tylko trzeba będzie opanować, ale i jakoś z nimi przetrwać przez ponad 70 etapów.

Zabawa w Super Aerobatic Turbo przypomina Lunar Landera na sterydach – zadania stawiane przed nami sprowadzają się jednak do przelotów nad wybranymi obszarami lub podążania oznaczoną ścieżką. Utrata kontroli nad samolotem zazwyczaj kończy się wpakowaniem się w chmury, a te błyskawicznie odbierają nam pasek życia, ale i z takiej opresji można wylecieć cało i odnowić niekiedy energię. Zabawa sprowadza się do precyzyjnego pilotowania samolotu za pomocą dwóch drążków – każdy odpowiedzialny za ciąg jednego z silników. Na nasze szczęście jest jedno (aż) ułatwienie – można błyskawicznie odwrócić ciąg, przesuwając drążki w przeciwnym kierunku. Za to utrudnień sporo: ukształtowanie otoczenia, grawitacja, nasze niezborne ruchy…