Nie wszystkie shootery mogą pochwalić się podwalinami fabularnymi budowanymi na prozie (poza Gwiezdnymi wojnami i kilkoma odosobnionymi przypadkami).

W przypadku Ring Runnera jest inaczej – to właściwie rodzinny interes, bo zarówno książkowy Ring Runner (humorystyczna powieść SF Ring Runner: Derelict Dreams), jak i wersja interaktywna (gra Ring Runner: Flight of the Sages) to dzieła wywodzące się od rodziny Dryere’ów, do których należy studio Triple.B.Titles. Fabuła książki rozgrywa się 300 lat po wydarzeniach w grze, więc kto czytał, ma okazje nadrobić. Również soundtrack do gry autorstwa Enrique Dryere’a to część… rodzinnego interesu.

Niezależnie od tego, czy czytaliśmy lub słuchaliśmy czegokolwiek z multimedialnej sagi Ring Runnera – sama gra jest na swój sposób oryginalna. To prawdopodobnie najbardziej przegadana strzelanina, w jaką mieliście okazję zagrać. Ale i niezwykłe połączenie narracyjnej strzelaniny z grą RPG. Podczas zabawy możemy bowiem skorzystać z ponad 400 umiejętności, sięgnąć po 60 statków kosmicznych (w znacznym stopniu podlegających modyfikacjom) i obok kampanii rozegrać kilka innych scenariuszy, w tym rozgrywki dla dwóch graczy w lokalnej kooperacji (walka przy wsparciu drugiego pilota), multiplayer oraz kilka nieco bardziej zwariowanych trybów rozgrywki. Choć na pierwszy rzut oka Ring Runner odstrasza sterowaniem (przynajmniej w wersji klawiatura + mysz) i nietypowymi rozwiązaniami (widok top down z wyraźnie zaznaczonymi liniami celu) to daje sporo rozrywki zaskakuje nieszablonowym podejściem do gatunku. Wątki fabularne wyjaśniają dlaczego ta gra jest tak nietypowa, jednak odkrycie tego pozostawiamy już dzielnym pilotom…