Stone to produkcja studia Convict Games, którego zdecydowanie najbardziej rozpoznawalnym członkiem jest Greg Louden. Zespół z Australii przygotował dla swoich fanów opowieść detektywistyczną, która rozpoczyna się od pobudki zmęczonego imprezą poprzedniej nocy tytułowego Stone’a. Jakby kac nie był wystarczającym problemem, Stone otrzymuje anonimowy telefon, informujący go, że już nigdy nie ujrzy Alex – swojej drugiej połówki. W tym momencie do akcji wkracza gracz.
Sama rozgrywka jest typowym symulatorem chodzenia. Jako Stone odwiedzamy szereg lokacji, w których odbywamy rozmowy z osobami, które mogą cokolwiek wiedzieć na temat zniknięcia Alex. Wszyscy bohaterowie to antropomorficzne zwierzęta, co może dawać bajkowe złudzenie, ale nie dajcie się zwieść – Stone jest grą dla pełnoletnich tak z racji obecności wulgaryzmów jak i poruszanych treści. Niestety grę cechuje relatywnie duża powtarzalność – te same miejsca odwiedzamy po kilka razy, rozmawiając z tymi samymi bohaterami. Wprawdzie całość nie trwa długo (przygodę możemy spokojnie ukończyć w 2-3 godziny), ale i tak zdążyło mnie to zmęczyć. Nie zdradzając zbyt wiele, problemy poruszane w Stone są na pewno wartym dialogu tematem, ale przydałoby się, aby w ich omawianiu pojawiło się więcej głębi. Niestety część motywów traktowana jest bardzo powierzchownie, co nie pozwala zastanowić się nad nimi dłużej i chętnie widziałbym ich rozwinięcie, ale musiałoby się to wiązać z uatrakcyjnieniem samej rozgrywki. Z niewątpliwych plusów mogę wymienić dwie rzeczy – po pierwsze wszędobylski, australijski klimat wyrażony głównie przez slang użyty w dialogach, a po drugie coś, czego osobiście w grach chyba jeszcze nie widziałem. Otóż w Stone możemy udać się do kina… a tam czekają na nas seanse klasycznych filmów, które możemy obejrzeć w pełni! Tak przynajmniej zakładam, bo uczciwie się przyznam, że na żadnym nie wysiedziałem do końca, ale też żaden nie skończył się po kilkuminutowej zajawce. Z dostępnych w ten sposób tytułów warto wymienić chociażby „Noc Żywych Trupów”. Brawa za pomysł!
Reasumując, Stone ma swoje jasne punkty, ale jednocześnie jest przeznaczony dla bardzo specyficznego grona odbiorców. Jeżeli lubicie australijskie klimaty i dochodzenie prawdy po nitce do kłębka to możecie dać mu szansę.