Pomysł był, prosty, bo prosty, ale był. Gorzej, jak to zwykle bywa, z wykonaniem, gdyż horror rozrzedzono tu refleksjami o życiu na poziomie licealnym.
Liczyłem po cichu na to, że „Śmierć nadejdzie dziś”, czyli, jak reklamowano, istny „Dzień świstaka” kina grozy, będzie nostalgicznym hołdem oddanym głupawym teen slasherom sprzed prawie dwóch dekad, ale skończyło się niemalże na nastoletniej komedii okraszonej okazjonalnym pchnięciem nożem. Dla gracza jednak seans ten może być niejaką gratką, bo po suto zakrapianej imprezie Tree budzi się co rano tylko po to, aby raz po raz przeżywać nieuchronną śmierć z rąk zamaskowanego maniaka i każdego ranka podejmuje kolejną próbę rozwikłania zagadki tożsamości swojego mordercy. Tak jak my niejednokrotnie siedząc przed konsolą czy komputerem. Do następnego poziomu – czyli kolejnego dnia, już bez ostrza na gardle – przejdzie dopiero, kiedy uda się jej pokonać bossa. Brzmi znajomo?