Kiedy przed nami (późna noc) i tylko kilka minut czasu na rozgrywkę – warto mieć pod ręką zgrabnego roguelike’a (nawet zrealizowanego w GameMaker Studio), by pozwolić sobie na chwile wojowniczego relaksu.

IndieGala proponuje nam wkroczyć w Skull Rogue w podziemia pełne przeciwników w „skórze” pewnego szkieletu. Jak to w roguelike’ach bywa – śmierć jest permanentna, do lochów trzeba wracać wielokrotnie i przebywać te same sale, za to każdy zgon (o ile można mówić o umierających nieumarłych szkieletach) przyczynia się do zdobycia kilku punktów doświadczenia, przekładających się na zakupy na planszy tytułowej gry.

Z upływem czasu monotonię zastępuje ciekawość – bo z odnawiającym się paskiem życia i many, większymi zasięgami ataku i wybuchów oraz większa pojemnością zdrówka i magii – gra staje się odrobinę łatwiejsza. Z pola boju warto pozbierać co lepsze zbroje i miecze. Również rozbijanie beczek nie zaszkodzi – zawsze znajdzie się w nich jakiś mały bonus.