Pure Farming, Farming Simulator, Agrar Simulator z jednej strony, sielankowy Harvest Moon i jego liczne klony z drugiej, z trzeciej – multum uzależniających gier na telefony. Zabawa w wirtualne rolnictwo przybiera różne formy i odpowiada na różne potrzeby.
Kiedy w 16. tomie przygód szympans Tytus został dziennikarzem, dostał zadanie zrobienia reportażu z wesołego miasteczka otwartego w Fajfokloksity. Na miejscu okazało się, że owa atrakcja jest „wesołą wioseczką”. Miejscem, gdzie mieszczuchy mogą zabawić się, doświadczając wiejskich prac: wydojenia krowy czy poszatkowania kapusty. Czy genialny Papcio Chmiel przewidział popularność symulatorów farmy? Główna przyczyna, która przyciąga graczy – od każuali po hardkorowców – do zabawy w cybernetyczną farmerkę, to chyba tęsknota za prostotą życia na wsi, magicznej krainy wspomnień wakacji u babci czy rodzinnych stron porzuconych po migracji do miasta.
Na początku były simy
Wieś w grach komputerowych występowała często, ale jako (od czasów co najmniej Hobbita) punkt startowy do większej przygody. Można było też jako farmer podbierać jajka kurom w grze platformowej Chuckie Egg z 1983, a np. w 1986 na komputery MSX wyszła gra dla dzieci Farm Kit: zabawka pozwalająca na tworzenie i kolorowanie własnej animowanej farmy. Tematyka uprawy roli czy hodowli bydła była obecna w różnych grach ekonomicznych czy strategicznych, głównie jako jeden z wielu zasobów potrzebnych do poprowadzenia swojego królestwa ku chwale.
Za pierwsze poważne podejście do wirtualnego farmingu należy uznać SimFarm firmy Maxis, nazywane „wiejskim kuzynem SimCity”. Po sukcesie wydanego w 1989 symulatora miasta w kolejnych latach ukazały się symulatory Ziemi, mrowiska, życia, a w 1993 – farmy. Hodowla i uprawy, konstrukcja budynków, kupowanie sprzętu, wyprawy do pobliskiego SimMiasteczka, klimat do wyboru, zmienne pory roku – i oczywiście znane z SimCity kataklizmy. Na pechowych farmerów czekały tornada, susze, pył i szkodniki. I podobnie jak w oryginalnej grze, najbardziej liczyła się kasa. Poważna gra dla poważnych farmerów!
Zupełnie inne podejście do symulowania gospodarstwa rolnego pokazało studio Amccus, gdy trzy lata później na konsolę SNES wyszła gra Bokujō Monogatari (jap. Opowieść o farmie), znana na Zachodzie jako Harvest Moon. Utrzymana w uroczej stylistyce klasycznych japońskich RPG łączyła elementy symulacji farmy i życia. Bohaterem był młodzieniec, który przejął zaniedbane gospodarstwo i musiał przywrócić mu dawną świetność. Do codziennych zajęć należała opieka nad zwierzętami, uprawa roli, ale także zbieranie grzybów i wizyty w wiosce, w celu utrzymywania stosunków społecznych (w tym – znalezienia sobie żony). Gra doczekała się licznych kontynuacji (na kolejne konsole Nintendo i Sony), a także spin-offów. Zainspirowała też ciepło przyjętą, pecetową grę niezależną Stardev Valley.
Symulator wszystkiego
Przez wiele lat słowo „symulator” kojarzyło się graczom głównie z symulacjami pojazdów i to tych najbardziej ekscytujących: samolotów (od cywilnych po wojskowe), samochodów, czołgów i pociągów (Southern Belle, Densha de Go!, Trainz, Microsoft Train Simulator). To właśnie w tych ostatnich należy szukać źródeł mody na symulowanie wszystkiego: pojazdów strażackich czy maszyn budowlanych. Dziesięć lat temu dołączyły do nich kombajny i traktory. Przypomina to nieco rynek modelarski, na którym jest miejsce dla drogich kolejek H0 dla miłośników realizmu, fantazyjnych modeli samochodzików Hot Wheels (przeznaczonych głównie do zabawy, współpracuje zresztą z wydawcami Need for Speed czy Forza), ale i dla niemieckiej firmy Siku, która oprócz zwykłych autek ma w ofercie realistyczne modele maszyn rolniczych.
Właśnie produkty firmy Siku przypomniały mi się, gdy zobaczyłem Landwirtschafts-Simulator 2008 ze studia Giants Software. Znany też jako Farming Simulator 2008 i Farming Simulator Classic, był pierwszą odsłoną niezwykle popularnej serii, jeszcze dość uproszczoną. Można było uprawiać jeden typ zboża i brakowało licencjonowanego sprzętu (poza niemieckim producentem Fendt). Ważna jest ekonomiczna strona zarządzania farmą (czy też prowadzenia gospodarstwa), ale w przeciwieństwie do SimFarm czy cukierkowego Harvest Moon, robota sama się nie zrobi. Trzeba zasiąść za kierownicą ciągników i kombajnów i samemu narobić się w polu. Kolejna część ukazała się w 2009 i chociaż zmiany samej farmy były kosmetyczne, to gra przyniosła wiele ulepszeń. Należało do nich zwiększenie możliwych do uprawy zbóż, wprowadzenie większej liczby licencjonowanych maszyn i – co najbardziej ucieszyło graczy – możliwości modowania. Rewolucją okazał się Farming Simulator 2011. Rozbudowano mapę, park maszynowy, dodano bydło, ale co najważniejsze – tryb dla wielu graczy, umożliwiający wspólny relaks przy pracy na wirtualnej roli. Gra było rozwijana w kolejnych edycjach (2013, 15, 17): kolejne maszyny, zwierzęta, rośliny i mapy (w tym Ameryka), doczekała się też uproszczonych edycji przenośnych (12, 14, 16, 18) oraz… dedykowanej kierownicy Logitech z panelem ułatwiającym sterowanie maszynami. Dodatki umożliwiały poruszanie się klasycznymi maszynami. Wyszła też edycja Ursus.
Zaorać cały świat
Konkurencja nie spała – Niemcy zaatakowali serią Agrar Simulator (2011, 2012, Historical Farming, 2013, wydana w Polsce w serii Symulator Farmy). Jednym z ciekawszych dodatków był pakiet umożliwiający uprawę bio-paliw. Znany polski producent symulatorów PlayWay na swoim koncie ma kilka gier rolniczych: począwszy od prostej wycieczki w przeszłość w Symulatorze starej farmy 1962 (wydanej w 2012) po gry Professional Farmer i Farm Expert wydawane w serii Symulator Farmy (2014, 2015, 2015, 2016), a dla miłośników rodzimych pól i łąk: Polska Farma 2017. Dzięki polskiemu studiu oprócz zabawy w farmera można pobawić się także w tzw. radziecki striptiz (czyli „Wania rozbiera ciągnik”) w grze Mechanik maszyn rolniczych 2015.
Znany z Harvest Moon wątek „rolnik szuka żony” powraca nieoczekiwanie w bardziej realistycznym tytule „Farmer’s Dynasty” studia Toplitz. To w zasadzie fabuła tej japońskiej gry przeniesiona w realia poważnego symulatora w europejskim stylu. A jeśli ktoś pragnie zaorać Japonię, ale nie jako wielkooki ludzik z jRPG, taką możliwość przynosi najnowsza gra wydawana przez Techland. Jednym z najciekawszych motywów Pure Farming 2018 są farmy z całego świata. W Kolumbii można uprawiać kawę i konopie przemysłowe, we Włoszech oliwki i winogrona, a w Japonii ryż i wiśnie. Przy okazji używa się specjalistycznego (i oczywiście licencjonowanego) sprzętu. Oprócz hodowli zwierząt, uprawy pól, sadów i szklarni, gra umożliwi także prowadzenie farmy energii odnawialnej.
Jest to zapewne dobry moment, żeby zadumać się nad tym, dlaczego ludzie po pracy bawią się w inną pracę, ale chyba nie jest to trudna zagadka. Prawdziwa robota na roli jest ciężka, nawet w dobie nowoczesnego, wspomaganego elektronicznie farmerstwa, a wirtualny świat pozwala wybrać z niej to, co fajne. Wielkie maszyny i sielanka.
Artykuł ukazał się w Pixelu #35. Zapraszamy do sklepu po wersję drukowaną.