Niedawno zagrałem w Void Bastards po raz pierwszy, mimo że tytuł miał swoją premierę w 2019 roku. Nie miałem zbyt wielkich oczekiwań, po prostu zdecydowałem się na pobranie kolejnej gry dostępnej w Xbox Game Pass. Szczerze mówiąc, najbardziej zachęciła mnie wielkość pakietu instalacyjnego – około 5 GB, co umożliwiło sprawne pobranie gry, nie zajmując jednocześnie znacznej powierzchni na dysku.
Fabuła Void Bastards jest dozowana w skromnych porcjach za pośrednictwem przerywników wyglądających jak paski komiksowe, które wprawiono w ruch. Gracz będzie się więc przede wszystkim skupiał na samej rozgrywce, ale zanim przejdziemy do tego aspektu gry, chciałbym jeszcze chwilę skupić się na opowiadanej historii. W tym tytule wszystko ma humorystyczny wydźwięk, a twórcom udało się nakreślić całość w lekkiej, łatwej w odbiorze formie. Pomimo tego, że wydarzenia są przedstawione w krzywym zwierciadle, często z niemałą dozą absurdu, to trzeba podkreślić, że sama historia i związane z nią przesłanie, jest na drugim skraju – będąc opowieścią ponurą.
Statek kosmiczny transportującym więźniów uległ awarii, na domiar złego nastąpił również atak piratów. W wyniku tych wydarzeń, sztuczna inteligencja odpowiedzialna za dalsze losy wspomnianego statku, podejmuje decyzję o przywróceniu do życia jednego z więźniów. Wszyscy są przechowywani w sproszkowanej formie. Dosłownie! W plastikowych torebkach, do których wystarczy dodać wody, aby ponownie uzyskać w pełni sprawnych ludzi. Jeden z więźniów wraca do świata żywych i staje się częścią planu awaryjnego. Sztuczna inteligencja nakazuje mu udać się na cmentarzysko statków kosmicznych, gdzie będzie musiał dokować, włamywać się do wnętrz wraków, a następnie krążyć po zdezelowanych jednostkach. Podstawowym powodem do takich działań jest poszukiwanie przydatnych części. Zadanie nie należy do łatwych ani bezpiecznych, jako że wraki są przepełnione zabójczymi mutantami (określanymi mianem citizens), próbującymi nas zabić gdy tylko wyczują naszą obecność.
Zbliżyliśmy się do momentu, w którym będziemy mogli płynnie przejść od fabuły do rozgrywki. Najpierw jednak muszę wyjaśnić bardzo sprytny zabieg autorów Void Bastards. Nasze życie nie ma żadnego znaczenia dla wielkiej korporacji zajmującej się transportem więźniów oraz dla sztucznej inteligencji zarządzającej statkiem. W chwili, gdy spotka nas coś niefortunnego, na przykład zginiemy w płomieniach, albo zostaniemy zgładzeni przez jednego z mutantów, gra faktycznie spisze naszego bohatera na straty. Postać na zawsze przepadnie, natomiast sztuczna inteligencja sięgnie po kolejny woreczek ze sproszkowanym człowiekiem, doda wody, wyjaśni przywróconej do życia osobie jakie ma zadanie i wyśle ją na misję.
Uważam to za pomysłowe, zgrabne wytłumaczenie śmierci gracza i wplecenie do tego mechaniki, która uzasadnia kontynuację dalszej rozgrywki w ciele innej postaci. Każdy ożywiony bohater ma inne zdjęcie profilowe, krótkie wyjaśnienie swojego przewinienia (z zasady humorystyczne), a także unikalne umiejętności, które mają wpływ na rozgrywkę. Możemy na przykład dostać kogoś z pozytywnymi cechami, ułatwiającymi zabawę, albo na przykład z czymś negatywnym, przez co będzie się grało trudniej. Miałem okazję grać postacią, która chyba była lekko szalona i co jakiś czas kierowała nasz niewielki statek (nazwany S.T.E.V.) w zupełnie inne miejsce niż prosiłem. Na szczęście tego typu cechy da się później zmienić.
Jak się gra w Void Bastards? Dostaniemy mapę, po której możemy się poruszać. Wskazujemy, w jakim kierunku chcemy lecieć i przy którym wraku zamierzamy dokować w celu jego splądrowania. Nie robimy tego w ciemno, ponieważ wcześniej dowiemy się, jakiego rodzaju wrogie jednostki patrolują to miejsce, a także co możemy znaleźć na pokładzie. Crafting to jeden z ważniejszych aspektów tej gry, więc zawsze będziemy zainteresowani konkretnymi komponentami, z których można zbudować przydatne dla nas rzeczy. Wszystko, co odnajdziemy we wrakach umożliwi nam stworzenie lepszej broni, skuteczniejszych środki chroniących, ale też pchnie historię do przodu, jeśli wyszukamy kluczowe dla fabuły przedmioty.
Można powiedzieć, że tutaj pętla się zamyka. Dowiadujemy się, jakie rzeczy nas interesują, a potem przeszukujemy wraki i staramy się znaleźć konkretne przedmioty. W chwili, gdy zdobędziemy to, czego szukaliśmy, zabieramy się za crafting i tym samym zużywamy zgromadzone zasoby. Później proces się powtarza.
W tej grze ogromna część zabawy przybiera formę pierwszoosobowej strzelanki. Void Bastards potrafi być wymagającym tytułem FPS, w którym będziemy musieli nawigować po ciasnych korytarzach, unikać kamer mogących zaalarmować roboty ochronne, zwalczać mutanty, a także niszczyć zautomatyzowane wieżyczki z rakietami. Czasem może się okazać, że skuteczniejszą taktyką będzie skradanie się i ucieczka, gdy zostaniemy zauważeni przez silnego wroga oraz zamykanie za sobą drzwi, aby uniemożliwić dalszy pościg, zamiast bezpośredniej konfrontacji.
Moim zdaniem ta część rozgrywki jest zaskakująco przyjemna – byłem zwyczajnie zdumiony faktem, że tak bardzo lubię przemierzać kolejne wraki statków i zwalczać wędrujące po nich mutanty. Myślę, że Void Bastards potrafi wciągać i dawać ogromną satysfakcję z rozgrywki, ale nie jest to gra dla każdego. Tutaj jesteśmy skazani na dość powtarzalny grind, regularne odwiedzanie kolejnych wraków i przeczesywanie ich w celu zbierania tych samych przedmiotów. W dodatku jest tylko kilka rodzajów przeciwników o różnych odmianach. Wielu graczom taki schemat rozgrywki może się bardzo szybko znudzić, ale też… może nas pochłonąć bez reszty.
Smaczku całej zabawie dodaje element przypadkowości, charakterystyczny dla gier typu roguelike. W poszczególnych lokacjach zetkniemy się ze zróżnicowanymi kombinacja wrogich jednostek. Z każdym przeciwnikiem walczy się inaczej, co trzeba uwzględnić podczas doboru wyposażenia. Dodatkowo, na odwiedzanych wrakach mogą panować różne warunki. Niekiedy będziemy przedzierać się przez wycieki radioaktywne, niekontrolowane pożary, które bardzo utrudniają wędrówkę po statku. W innym przypadku trafimy na awarię zasilania, więc najpierw będziemy musieli znaleźć generator prądu i go uruchomić. Natkniemy się na miejsca pozbawione światła i takie statki, na których zasobami tlenu są ograniczone. Element losowości sprawia, że nie nudziłem podczas gry i co jakiś czas miałem ochotę wracać do Void Bastards, aby plądrować kolejne statki.
Wisienką na torcie gry jest grafika. To pierwsza rzecz, która może zaskoczyć gracza, wkraczającego na pokłady wraków statków kosmicznych. Wszystko wystylizowano na komiks. Jest to oczywiście kwestia gustu, ale w moim przypadku Void Bastards okazało się być grą bardzo przyjemne dla oka. Grafika w takim stylu zachęcała mnie do rozgrywki i wyróżniała produkcję Blue Manchu na tle innych gier.
Podsumowanie: Void Bastards to tytuł, który mnie pozytywnie zaskoczył i uważam go za wartościową pozycję w Xbox Game Pass. Osoby niekorzystające z tej usługi ucieszy fakt, że Void Bastards nie ma szczególnie wygórowanej ceny. Podkreślam, że nie jest to gra dla każdego, ponieważ mikstura roguelike’a z dużą dawką grindowania może się szybko znudzić. Dla mnie był to atut – delektowałem się też komiksową grafiką, powszechnie występującym poczuciem humoru, a także udanym połączeniem pierwszoosobowej strzelanki z elementami roguelike.
Gatunek: Roguelike, FPS
Producent: Blue Manchu
System: PlayStation 4, Xbox One, Switch, PC
Język polski: nie
Premiera: 29 maja 2019
Ocena: Polecamy