Po ukończeniu The Blind Prophet wciąż zastanawiam się, pod jakim kątem powinienem tę produkcję ocenić: jako grę z komiksową oprawą, czy jako komiks z elementami interaktywnymi? Wbrew pozorom jest to kluczowe pytanie, gdyż od odpowiedzi zależy… wszystko!
No dobrze, twórcy postanowili jednak wydać swoje dzieło w formie gry wideo, więc jako taką będę ją rozpatrywał. „Ślepy prorok” ufundowany został na Kickstarterze, zbierając ponad 12 000 Euro (z 10 000 oczekiwanych). Czy to dużo, czy mało – trudno powiedzieć, jednak jak na taką kwotę rezultat wydaje się naprawdę zadowalający, przynajmniej do czasu, gdy oczekujemy interaktywnej opowieści, a nie klasycznego point’n’clicka. O ile bowiem The Blind Prophet czerpie wiele elementów z tradycyjnych przygodówek, jest przede wszystkim… komiksem.
W grze wcielamy się w Bartholomeusa, wybranego przez Boga apostoła, który przybywa do przesączonego złem miasteczka Rotbork. Jego celem jest wyplenienie plugastwa zatruwającego umysły mieszkańców. Choć początkowo opowieść wydaje się prosta, szybko okazuje się, że sprawa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana i pełna niuansów. Chwilami można nawet poczuć się jak podczas czytania powieści kryminalnej, gdy staramy się domyśleć, o co w tym wszystkim chodzi. Dużym plusem są tu ciekawie wykreowane, choć nie zawsze w pełni wiarygodne postacie – mające własne motywy i cele, a miejscami rozwijające się wraz z postępem fabuły. Równie interesujący jest wydźwięk opowieści, stawiane przez nią pytania o naturę i przyczyny zła – pytania, na które odpowiedź nie zawsze jest wygodna i przyjemna, a momentami nawet tym złym chciałoby się delikatnie przyznać nieco racji.
The Blind Prophet utrzymany jest w komiksowej stylistyce. Nie chodzi przy tym jedynie o warstwę wizualną, ale też wszystko wokół: efekty naszych działań to kolejne kadry, dźwięki obrazowane są za pomocą przeróżnych „puff!”, „bang!”, „szzzzz”, z kolei postacie na ekranie (włącznie z głównym bohaterem) są nieruchome. I o ile mógłbym ponarzekać, że to pójście na łatwiznę i niepotrzebne uproszczenie, o tyle bardzo spodobała mi się użyta kreska – kolejne ujęcia są szczegółowe, pełne drobnych detali, a kolory żywe i świetnie oddające klimat opowieści. Trudno tutaj się dziwić, skoro inspiracją dla twórców była komiksowa śmietanka: Frank Miller (Sin City) czy Mike Mignola (Hellboy).
Nieco gorzej ma się sprawa z warstwą audio. Muzyka jest dobrze dopasowana do aktualnych wydarzeń na ekranie, a nawet wpada w ucho. Nie gorzej jest z efektami dźwiękowymi. Problem w tym, że tutaj chyba najbardziej widać niski budżet, jakim dysponowali twórcy. Utwory często się powtarzają, w nieco tylko zmienionej aranżacji, podobnie jak efekty dźwiękowe. Kwestie dialogowe nie zostały udźwiękowione, co sprawia, że tym bardziej mamy wrażenie czytania komiksu, a nie grania w grę wideo.
No właśnie, a jak się w tego „Ślepego proroka” gra? Cóż, tutaj zaczynają się schody… Choć twórcy obiecywali wymagające zagadki, a inspiracje mieli czerpać z takich hitów, jak seria Monkey Island czy Broken Sword, pod względem rozgrywki gra jest bardzo uboga. Łamigłówek jest niewiele, a większość z nich nie będzie stanowić większego wyzwania nawet dla przygodówkowego laika. To samo tyczy się zbieranych przedmiotów – jest ich jak na lekarstwo, a forma i miejsce ich użycia oczywiste. Podobnie skąpo potraktowano dialogi, które zazwyczaj „prowadzą się same”, nie pozostawiając nam zbyt często opcji wyboru kwestii. Z jednej strony takie podejście sprawia, że nie jesteśmy wybijani z rytmu w poznawaniu ciekawej historii, z drugiej stawia kluczowe pytanie: czy jeśli chcemy w The Blind Prophet grać, a nie tylko go oglądać, jest sens wydawać na francuską produkcję pieniądze?
Oprócz tej kluczowej wady (zalety?) gra cierpi na kilka innych, bardziej jednoznacznych przypadłości. Ot, chociażby nawigacja po Rotbork jest mało intuicyjna, gdyż często droga prowadząca, przykładowo, w lewo, doprowadza nas do lokacji w górę od tej, z której przyszliśmy. Sytuacji nie ratuje mapa, która również jest nieczytelna i niezbyt przydatna – nieraz szedłem w jakieś miejsce „na czuja”, bo stosując klasyczną logikę trafiałem nie tam, gdzie chciałem. Inny problem stanowi fakt, że użyta w grze stylistyka graficzna wyklucza samodzielne znajdywanie aktywnych przedmiotów – nijak nie są one widoczne na tle innych elementów otoczenia. Na szczęście twórcy zaimplementowali system wskazujący interesujące miejsca – tylko czy o to powinno chodzić w przygotówce? Dodajmy do tego drobne babole w stylu nieprzetłumaczonej wskazówki tu i tam, nieprecyzyjnego wykrywania kliknięcia myszką w niektórych miejscach i inne podobne drobiazgi, które jednak nie mają znaczącego wpływu na przyjemność z gry (i ostateczną ocenę).
Podsumowanie: Jak więc oceniam The Blind Prophet i czy warto w niego zagrać? Cóż, to zależy. Jeżeli lubicie gry narracyjne, w których wasz wkład w rozgrywkę jest minimalny, za to opowieść stoi na pierwszym miejscu, „Ślepy prorok” może być naprawdę dobrym wyborem. Jeżeli jednak ślinka cieknie wam na samą myśl o starych klasykach pokroju Monkey Island czy Broken Sword, to tu raczej nie znajdziecie wiele dla siebie. Dodajmy, że The Blind Prophet kończy się gdzieś po 5-6 godzinach, co przy cenie nieco ponad 70 zł może nie być zadowalającym wynikiem.
Gatunek: przygodówka, visual novel
Producent: Ars Goetia
Wydawca: Plug In Digital
Język polski: brak
System: PC, PS4, XO, Switch, Android, iOS (zaplanowane na 2021)
Ocena: Można* / Odradzamy**
*dla fanów interaktywnych opowieści
**dla fanów klasycznych point’n’clicków