Gra, dzięki której odkryłem, że jednak nie wyrosłem z typowych platformówek i potrafią mi one dać tyle radości co wczasach, gdy pierwszy raz grałem w nie na Amidze. Nie ma tu żadnych przełomowych innowacji, lecz nakład pracy i pasji włożonej w tę produkcję sprawił, że nie mogłem się od niej oderwać.

Fabuła jest pretekstowa i pełna niezbyt mądrego, lecz sympatycznego humoru. Wcielamy się w chłopca, który z okazji urodzin zostaje obdarowany przez tatę miniaturową żyrafą. Ojciec chwilę potem zostaje uprowadzony przez szalonego naukowca specjalizującego się w zamienianiu starców w humanoidalne hot dogi. Naszym celem jest dotrzeć do siedziby antagonisty i oswobodzić swojego rodzica. Oprócz żyrafy towarzyszy nam antropomorficzny kawałek skały — Pan Kamyk, działający głównie jako pomocnicza broń miotana, lecz czasem przejmujemy nad nim kontrolę, gdy dosiadając pszczoły, latamy w zakamarkach poziomu niedostępnych dla głównego bohatera. Uśmiech Pana Kamyka jest dla mnie zaraźliwy, zwłaszcza gdy wymienimy kilka ukrytych w grze babeczek na przebranie upodobniające go do owieczki. Styl graficzny bywa porównywany do serii Adventure Time, lecz moim zdaniem jest bardziej dopracowany pod względem detali i kolorystyki, Może nie każdemu taka grafika przypadnie do gustu, jednak każdy powinien się zgodzić, że jest imponująco animowana, to naprawdę kawał roboty najwyższej próby.

Tagi na Steamie: colorful/funny/cute idealnie oddają to, co mnie do tej gry przyciągnęło: uśmiechnięte koty zombie z zielonymi kawałkami mózgu wystającymi z pękniętych czaszek, orkiestra wędrownych lisów grająca przy ognisku, wyraz twarzy antropomorficznych hot dogów obrywających ciężkie bęcki z combosami, listonosz zjadający listy do niewygodnych adresatów, żyrafa używająca języka jak wirnika helikoptera, zamieniająca swoje szczęki w klucz francuski lub chwytająca oddalonych przeciwników rozciągniętą szyją – to ledwie garstka z niekończącej się listy mniej, lub bardziej absurdalnych, wesołych i sympatycznych odkryć. Między tym wszystkim plączą się małe niegroźne zwierzątka, uciekające w popłochu gdy tylko się do nich zbliżamy, wydając przy tym zabawne odgłosy.

Czasami trafiamy półinteraktywne przerywniki sadystyczno-humorystyczne: przykładowo po przełączeniu dźwigni otwierającej jedyne możliwe przejście obserwujemy ciąg wydarzeń prowadzący do zgonu kilku przeciwników, będącego wyłącznie ozdobnikiem, gdyż stoją oni nieruchomo i nie mają szans na unikniecie takiego losu. Humor w dialogach bywa dość infantylny, czasem trafiają się niezłe suchary lub dość absurdalne pomysły. Spodobało mi się, kiedy spytałem pewnego jegomościa, dlaczego przebrał się za kurczaka, on odpowiedział mi: „a ty, dlaczego przebrałeś się za człowieka?”.

Cała akcja rozgrywa się na wyspach archipelagu, każda z nich to inny temat, z własną oprawą graficzną i ścieżką dźwiękową. Na każdej z wysp uczestniczymy w pięciu przygodach składających się z pięciu poziomów, areny z serią walk przeciw falom przeciwników, sklepu oraz walki z bossem. Na drugiej wyspie dostępna jest także mini gra o tematyce muzycznej.

Świetnie gra się padem, mimo że nie nawykłem do tego urządzenia, jest to jedna z nielicznych gier, w których używanie więcej niż jednego przycisku nie doprowadza mnie co chwile do szału z powodu pomylenia przycisków lub dyskomfortu spowodowanego przez konieczność wykonywania nienaturalnych ruchów palcami. Bardzo przyjemna jest wysoka dynamika rozgrywki – poruszamy się bardzo płynnie, możemy skakać, odbijając się od ścian, spowalniać upadek żyrafokopterem, korzystać z wielu urządzeń takich jak kolejki tyrolskie, wyrzutnie tosterowe lub miejsc, które możemy pokonać, wisząc na szyi żyrafy, jak Tarzan na lianie. Do tego jest sporo wymyślnych platform, blokad i przełączników. Do moich ulubionych należy mechanizm odblokowywania przejść przez odnalezienie latającego kota i przyprowadzenie go do jego posłania. Największą przyjemność sprawia to, że wszystkie te wygibasy wykonujemy często jednym ciągiem, łącznie z likwidacją kilku przeciwników, ale nie ma tu tego pośpiechu i oczopląsu jak w grach inspirowanych serią Sonic the Hedgehog.

Z przeciwnikami rozprawiamy się głównie mieczem, w większe skupiska lub tęższe jednostki możemy ciskać kilkoma rodzajami bomb, większości możemy też robić desant butem na głowę. Nawalanki wyglądają fajnie, wrogowie padają oszołomieni i po chwili podnoszą się, by podjąć ostatni atak, można dobić ich, zanim wstaną, a towarzyszą temu zabawne dźwięki. Z niektórych przeciwników wypadają kości i czaszki lub coś bardziej użytecznego dla gracza. Inni kończą widowiskowo odrzuceni lub odfruwają niczym dziurawy balonik, czasem też eksplodują, zabijając innych, co bywa wplecione w projekt poziomu, tworząc zabawne reakcje łańcuchowe.

Wiele obiektów można niszczyć, uzyskując w ten sposób monety, metalowe beczki można wystrzelić ciosem w kierunku przeciwnika, aby wywołać widowiskową eksplozję. Awansując na kolejne poziomy, wybieramy jeden z trzech upgrade’ów znacząco wpływających na rozgrywkę, nie jest to jednak drzewko, w którym wskazanie jednej gałązki blokuje pozostałe – po prostu wybieramy to, co w pierwszej kolejności będzie bardziej nam przydatne. Są tu usprawnienia bojowe, takie jak atak Pana Kamyka lub różne wspomagajki, dzięki jednej z nich Pan Kamyk co jakiś czas wyrusza na spacer i wraca z jakimś przedmiotem. Są także tymczasowe modyfikatory ataku, od zwykłych bonusowych obrażeń, po wywołanie stada żółwików tratujących wroga.

Po przejściu każdej przygody lub areny jesteśmy nagradzani oceną (odmierzaną zgodnie z systemie amerykańskiego szkolnictwa). Aby uzyskać najwyższą notę należy zdobyć pełny zestaw ukrytych przedmiotów, nie stracić życia i przejść wszystko w określonym czasie. Zazwyczaj, jeśli od razu nie uzyskiwałem najlepszej oceny, bez trudu udawało się za drugim razem. Przechodząc ponownie etap uzyskamy dodatkowe punkty doświadczenia oraz monety. Muzyka jest bardzo przyjemna, po kilku rozgrywkach, gdy wspominałem grę podczas pisania recenzji, wciąż wybrzmiewała w mojej pamięci.

Podsumowanie: Gra o wyjątkowo pogodnym i odprężającym nastroju, niezwykle dopracowana technicznie i estetycznie, a do tego jeszcze można bawić się w nią z drugą osobą w trybie kanapowym albo remote play together. Chyba jedyną drobną wadą jest to, iż The Adventure Pals: jest trochę zbyt łatwa. Przekonałem się o tym, kiedy zauważyłem, że bardzo szybko przestałem używać bomb, bo wszystkich przeciwników bez problemu ubijałem, rzucając się na nich beztrosko, a resztę załatwiały… combosy.

Gatunek: platformókwa

Producent: Massive Monster

Wydawca: Armor Games Studios

Język polski: brak

System: PC, PlayStation 4, Xbox One, Switch

Ocena: Koniecznie grać!