Przeniesienie realiów wojny przyszłości znanej z pierwszych dwóch filmów wyszło nadzwyczaj dobrze. Po przejrzeniu przedpremierowych materiałów dotyczących najnowszej produkcji krakowskiego studia Teyon wiedziałem, że inspiracją dla tego FPSa były sceny, pokazujące walkę oddziałów Skynetu z ruchem oporu wiele lat po Dniu Sądu.
Pozwolę sobie zatem przypomnieć fragment otwierający drugą część Terminatora… bo każdy powód jest dobry, żeby obejrzeć to jeszcze raz 😉
Zasiadając do recenzowanego tytułu miałem tylko jedno oczekiwanie: rzetelne oddanie atmosfery przedstawionej w powyższej scenie. Nie mam tu jednak na myśli atmosfery rozumianej jako “Jupi! Wszędzie lecą salwy z karabinów plazmowych!”, ale raczej to poczucie nierównej walki przeciwko broni ultymatywnej. Uważam, że ekipa z Teyon spisała się w tej materii znakomicie, ale po kolei.
Zawsze zwracam uwagę – być może większą niż trzeba – na to jak gra mnie wita. Pamiętam, że do Rage w dużej mierze przekonałem się już przy monicie na ekranie tytułowym, gdzie po wciśnięciu klawisza usłyszałem ryk silnika. Analogicznie było w przypadku Terminator: Resistance, gdzie w menu głównym i przy przeglądaniu opcji towarzyszyła mi aranżacja jedynego słusznego utwóru, który mógł się wtedy pojawić. Już za to daję duży plus na początek, a i same opcje są na tyle zróżnicowane, że fani szczegółowego dostosowywania gier do swoich potrzeb generalnie nie powinni mieć zastrzeżeń… z jednym (niestety poważnym) wyjątkiem, o którym za chwilę:
Być może zauważyliście, że w opcji konfiguracji myszy nie ma możliwości odwrócenia osi Y. Wiem, że relatywnie niewiele osób z niej korzysta, ale tak się akurat składa, że ja tak, więc tego typu uchybienie w produkcie z roku 2019 uważam za duże i nie wyobrażam sobie, żeby jakaś łatka tego nie naprawiła – zwłaszcza, że opcja ta istnieje dla kontrolerów, więc twórcy są jej świadomi. Na szczęście istnieje na ten problem obejście, które do czasu wydania łatki powinno wystarczyć. Znajdziecie je w tym poradniku na Steam.
Co do samej gry to, jak wspomniałem, opowiada o walce ze Skynetem w przyszłości. Główny bohater nazywa się Jacob Rivers i jest członkiem ruchu oporu. Przygoda rozpoczyna się od tego, że oddział Riversa zostaje wymordowany przez terminatory i tylko jemu udaje się ujść z życiem. W ucieczce pomaga mu tajemniczy nieznajomy, który udziela mu rad przez radio, ale jednocześnie odmawia zidentyfikowania się. Naszym pierwszym zadaniem jest odnalezienie innych członków ruchu oporu, ale w międzyczasie natrafiamy na kryjówkę cywilów, którym również przyda się pomoc.
Moje pierwsze skojarzenie odnośnie rozgrywki to “Metro Exodus w świecie Terminatora”. Podobnie jak w produkcji Ukraińców, tak i tutaj poruszamy się po rozległym terenie, gdzie mamy możliwość podążania główną ścieżką gry, ale też wykonywania zadań pobocznych (chociaż rozmiar map jak i liczba dostępnych zadań są zdecydowanie mniejsze). Niestety te ostatnie często sprowadzają się do schematu “idź w miejsce X i przynieś mi stamtąd przedmiot Y”. Nie jest to jakoś wyjątkowo irytujące, ale drobne urozmaicenie by się przydało. Warto dodać, że pomoc niesiona NPC-om w formie wykonywania tych zadań ma wpływ na to jaką mamy u nich reputację. Wpływa na to również tak prozaiczna rzecz jak prowadzenie dialogów – czasem warto poświęcić danej postaci kilka dodatkowych minut i wysłuchać jej historii, aby zyskać sobie jej sympatię. Kolejnym elementem spójnym z Metro Exodus jest myszkowanie w zrujnowanych budynkach celem znalezienia surowców, z których potem możemy wytwarzać wytrychy, leki i inne przedmioty. A propos wytrychów, to ich wykorzystanie sprowadza się do prostej mini-gry, gdzie próbujemy wyczuć moment, w którym trzeba przekręcić zamek, ale to jest nic w porównaniu z mini-grą związaną z hakowaniem elektronicznych zamków, czy wieżyczek wroga, bo taką możliwość również mamy w Terminatorze. Aby skutecznie włamać się do takiego systemu musimy wygrać partię w coś co przypomina… uproszczonego Froggera!
Jeśli idzie o kontakt z przeciwnikami, to tytuł oferuje nam dwa podejścia – otwartą walkę oraz skradanie. Gunplay nie budzi u mnie większych zastrzeżeń – broń “kopie” jak trzeba, a dźwięki są przyjemne dla ucha. Być może przydałyby się bardziej wyraziste sygnały od trafionego celu na temat obrażeń jakie otrzymał, bo zdarza się, że po relatywnie mocnym strzale maszyna pozostaje niewzruszona. Oczywiście ciężko oczekiwać od robota jęków jak od człowieka, ale momentami wyglądało to dla mnie nienaturalnie gdy po jednym trafieniu wróg cały czas wyglądał jakby dopiero co zszedł z linii montażowej, a przy drugim efektownie wybuchał wszędzie rozrzucając kawałki blachy – byłoby fajnie, jakby odpadały one już wcześniej. Nie jest to element, który został całkowicie zignorowany – z pomagierów Skynetu sypią się iskry, a także potrafi buchnąć ogień. W ogólnym rozrachunku jestem z przedstawienia walki zadowolony, a ponieważ jest to kwestia mocno subiektywna proponuję zapoznać się z moim przykładowym starciem z Opancerzonym Pająkiem i jego mniejszym pomocnikiem, a potem wyrobić sobie zdanie samemu.
Czymże jednak byłaby gra o terminatorach bez starcia ze znanym i lubianym modelem T-800. Tutaj autorzy bardzo u mnie zapunktowali, bo spodziewałem się leniwego rozwiązania, w którym wystarczy po prostu dłużej postrzelać ze standardowej broni, aby wyeliminować zagrożenie. Sami przyznacie, że byłoby to słabe w zestawieniu z filmem, gdzie “Szwarcuś” potrafił zbierać naprawdę konkretne cięgi i dalej przeć przed siebie. Na szczęście wszystko jest w zgodzie z kanonem – standardowa broń może co najwyżej oszołomić terminatora i dać nam trochę czasu na ucieczkę. Próba otwartej walki kończy się tak:
W związku z powyższym trzeba skorzystać ze wspomnianego już skradania, w którym pomoże nam gadżet umożliwiający widzenie przez ściany (używanie go znacznie spowalnia nasze poruszanie, więc należy zręcznie wybierać momenty kiedy go włączyć, a kiedy nie). Powiem wam, że widok mijającego nas o centymetry T-800 przy akompaniamencie muzyki w tle robi wrażenie. Immersja dokładnie taka jakiej oczekiwałem od tego typu scen!
A propos muzyki, to jest ona zmienna w zależności od sytuacji. Główny motyw towarzyszący nam podczas swobodnego wałęsania się po postapokaliptycznym Los Angeles pasuje do atmosfery i jest na swój sposób kojący, ale staje się monotonny. Po ok. dziesięciu minutach do gracza może dotrzeć wrażenie, że ciągle słyszy to samo. Nie jest to jednak element znacznie wybijający nas z rytmu, ale warto mieć to na uwadze. O oprawie graficznej nie mam nic złego do powiedzenia. Otoczenia są przekonujące, a efekty światła bardzo ładne. Wprawdzie istnieją na rynku tytuły, oferujące w tej materii więcej, ale zaprezentowany tu poziom w zupełności wystarcza, abyśmy zagłębili się w atmosferę gry. Poza tym “coś za coś”. Poziomy w grze ładują się bardzo szybko, a całość zajmuje niecałe 30 GB na dysku. Jeśli mam wybierać, to zdecydowanie wolę taki układ spraw, niż piękniejsze tekstury kosztem stu gigabajtów poświęconej przestrzeni, czy wydłużonego czasu ładowania. Kolejny punkt dla autorów!
Podsumowanie: Zdarzyło mi się już przeczytać krytyczne opinie o Terminator: Resistance i po ograniu tytułu samemu mam wrażenie, że główne pretensje dotyczą tego, że inne strzelanki AAA wyglądają lepiej. Być może oczekiwanie było związane z tym, że Terminator jest dużą marką, więc i budżet powinien być na miarę Call of Duty. Istotnie gra wygląda jakby mogła wyjść kilka lat wcześniej, ale to nic jej nie ujmuje – autorzy naprawdę dołożyli starań tak do rozgrywki jak i możliwie wiernego oddania klimatu znanego z pierwszych dwóch filmów. Mam wrażenie, że większy budżet sprawiłby jedynie, że wszystko od strony audio-wizualnej byłoby “bardziej”, ale gameplay nie jest przez to ani trochę mniej satysfakcjonujący. Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na smaczki, jakimi są odniesienia do filmowych pierwowzorów. Póki co znalazłem trzy i przy każdym szeroko się uśmiechnąłem – to utwierdziło mnie w przekonaniu, że twórcy sami są fanami serii i włożyli w grę serce. Nie chcę zdradzać za dużo, ale pozwolę sobie na jeden mały spoiler celem zachęty. W grze pojawia się scena, gdzie chłopiec pyta nas jakie imię nadać swojemu psu. Zobaczcie jakie są dostępne odpowiedzi (a jakbyście nie skojarzyli o co chodzi to piszcie – wyjaśnię):
Fani Terminatora na pewno takie momenty docenią tak samo jak i ja. Wielokrotnie mówiłem, że polskie FPS-y różnią się od tych najbardziej rozpoznawalnych jedynie rozmachem podyktowanym budżetem i po kontakcie z Terminator: Resistance podtrzymuję to zdanie. Nie jestem też w tym jedyny – w chwili gdy piszę te słowa średnia ocena na Steam na bazie 309 opinii jest “bardzo pozytywna”. Cieszy też fakt, że cena gry to 169 zł. Patrząc na stosunek ceny do jakości, uważam że Terminator: Resistance wypada lepiej niż niejedno AAA za standardowe 260 zł. Gratuluję Teyon obecnej produkcji i trzymam kciuki za kolejne.
Sprzęt na którym tytuł był ogrywany:
CPU: Intel i5-9400F
GPU: Nvidia GeForce RTX 2060, 6 GB
RAM: 16 GB
Inne: Dysk SSD
Gatunek: strzelanka z perspektywy pierwszej osoby
Producent: Teyon
Wydawca: Reef Entertainment
System: PC, PlayStation 4, Xbox One
Język polski: napisy
Premiera: 15 listopada 2019
Ocena: Polecamy