Nie odkryję Amer… tfu! Związku Radzieckiego twierdząc, że Czerwony Syn to bezprecedensowy komentarz ujęty w komiksowe kadry wskazujący na różnice między kapitalizmem a komunizmem. To również jeden z najważniejszych komiksów w portfolio Marka Millara.

Próbując jako berbeć przerysować kadry z komiksów wydawanych w Polsce dzięki uprzejmości TM-Semic, największą trudność sprawiał mi znak rozpoznawczy Supermana, który ten z dumą prezentował na swojej umięśnionej klatce piersiowej. Nigdy nie przeszło mi jednak przez myśl, że może on zostać zastąpiony przez sierp i młot, płynnie wpisany w obrys diamentu. Jak czas pokazał, nie mnie jedynemu.

Okazało się bowiem, że ten najbardziej chyba znany elseworld (alternatywna historia, nie mająca punktów stycznych z głównym wątkiem fabularnym uniwersum DC – przyp. red.) zaskoczył cały komiksowy świat, z miejsca stając się pozycją obowiązkową dla fanów charyzmatycznej postaci Kal-Ela. Bo pamiętaj, że mówimy o albumie, w którym Superman zamiast czerwono-biało-niebieskich barw Ameryki przywdział komunistyczną czerwień. I bardzo mu blisko do ideałów wychwalanych przez Józefa Stalina.

Recenzowany album, w oryginale powstały w 2003 roku to m.in. przedstawienie awaryjnego lądowania statku kosmicznego na planecie Ziemia, w środku którego znajduje się małe dziecko. Różnicą, będącą jednocześnie osią komiksu jest to, że w autorskiej wizji szkockiego artysty, wielokrotnie nominowanego do Nagrody Eisnera, statek nie rozbił się w Smallville, ale w kołchozie na terenie Związku Radzieckiego.

To nietypowe podejście czytelnicy zawdzięczają Markowi Millarowi, który nie tylko wywrócił do góry nogami obraz człowieka ze stali, ale wręcz osadził go w roli Wielkiego Brata, który nie tylko jest w stanie inwigilować każdą rozmowę, ale również interweniuje w razie potrzeby (nawet jeśli potrzebę odczuwa jedynie on sam), z czasem pogrążając się w ideałach radzieckiej epoki. I chociaż scenarzysta faktycznie odegrał pierwsze skrzypce, stanowiące o wyjątkowości Czerwonego Syna, nie wolno zapominać o sekcjach drugoplanowych. Szkice Dave’a Johnsona i Kiliana Plunketta, a także Alexa Rossa, który pomagał tworzyć wstępne projekty postaci i świat przedstawiony w Czerwonym Synu, chociaż nie zabijają z miejsca wykonaniem i nikną w gąszczu im podobnych, całkiem nieźle współgrają z zamysłem artysty, tworząc zamkniętą strukturę albumu, który w mojej opinii cierpi w zasadzie na jeden, za to ponadnaturalny, problem.

Za dużo tutaj Supermana w Supermanie. Nie jestem przesadnym fanem tej postaci, antagoniści tacy jak Brainiac, Metallo czy Doomsday nigdy specjalnie mnie nie intrygowali a zbyt wiele fantazyjnych elementów sprawiło, że znacznie bardziej przyziemny Batman szybciej zyskał moją sympatię (ubrany w tym albumie w czapkę-uszatkę rządzi w całej rozciągłości). Tymczasem w recenzowanym albumie nie tylko podróżowanie z prędkością światła, widzenie przez ściany, lodowe oddechy i inne nadnaturalne bajery to codzienność kadrów; jest w nich obecna również cała plejada gwiazd DC, która dojrzałego czytelnika może co najwyżej przyprawić o uśmiech politowania. Może zbyt mocno odnalazłem się w Hellboyu / dosadnym Punisherze czy vertigowym Sandmanie, aby przed czterdziestką podniecać się jeszcze typem z loczkiem w niebieskich rajtuzach…

Nie zmienia to jednak faktu, że dla fanów tej postaci powyższe będzie postrzegane w kategoriach zalety. Podobnie jak nietypowe przedstawienie Lexa Luthora – próżnego geniusza-egoisty, który ze wszystkich sił walczy z superherosem, paradoksalnie stając się postacią pozytywną, aczkolwiek nie obdarzoną czytelniczą sympatią. Bo niby próbuje obalić dyktaturę Kal-Ela, ale robi to w sposób daleki od poprawności politycznej.

Recenzowany album nie tylko czyta się dobrze, ale i podziwia na półce. Po zdjęciu skrzydełek oczom ukazuje się solidna, czarna, wręcz książkowa obwoluta serii DC Deluxe, w środku zaś nie brakuje dodatków, w postaci szkiców postaci, ukazujących różnorodne koncepcje wizerunku bohaterów. Dla purystów będących jednocześnie fanami ołówkowych szkiców, pozycja to wręcz obowiązkowa. Względnie przystępna cena, prezencja godna naśladowania oraz fabularny rarytas składają się na obraz komiksu, który powinien zasilić Twoją kolekcję albumów spod egmontowskiego szyldu.

PS: W planach jest premiera animacji Superman: Czerwony Syn, która na DVD i Blu-ray będzie miała miejsce w pierwszym kwartale tego roku.

Gatunek: amerykański komiks superbohaterski
Scenariusz: Mark Millar
Rysunki: Dave Johnson, Kilian Plunket
Wydawnictwo: Świat Komiksu
Stron: 168
Cena okładkowa: 84,99 zł
Format: album
Ocena: Polecamy