Dwa lata temu miała miejsce premiera Steel Divison: Normandy 1944 – ciekawej pozycji, która starała się możliwie realistycznie oddać warunki realia kluczowej kampanii aliantów w trakcie II wojny światowej. Panowie z Eugen Systems powracają z drugą częścią, tym razem biorąc na warsztat rzadziej wykorzystywany w grach – a przecież nie mniej ciekawy – front największego konfliktu zbrojnego w dotychczasowej historii świata. Jaki walczy się na frontach Steel Division 2?
Choć największy splendor na historycznej arenie przypada działaniom wojennym w Normandii, to właśnie starcia z siłami ówczesnego Związku Radzieckiego mogły być głównym czynnikiem druzgocącym potęgę niemieckich oddziałów Hitlera. Z początku zwycięskie siły III Rzeszy – które zupełnie zaskoczyły swoim najazdem Stalina – od pewnego etapu wojny zaczęły być systematycznie wypierane, ponosząc gigantyczne straty, i koniec końców, wychodząc na tym niczym niegdyś dumny Napoleon. Rzeczonym etapem była Operacja Bagration, ofensywa zawdzięczająca swoją nazwę generałowi rosyjskiej piechoty i zarazem jednemu z bohaterów wojny francusko-rosyjskiej z 1812 roku. Polegała na symultanicznym natarciu w sześciu różnych kierunkach w celu odbicia czterech kluczowych dla nazistowskiej defensywy miast: Witebska, Orszy, Bobrujska i Mohylewa. I w tych zmaganiach przyjdzie nam brać udział.
Kto miał już wcześniej do czynienia z poprzednią odsłoną gry, bez większych problemów powinien znaleźć się w drugiej części. Ale gracze stający w szranki w tej serii po raz pierwszy mogą się nielicho zdziwić. I tutaj warto napomknąć o jednym z mankamentów produkcji, mianowicie o bardzo skąpych tutorialach, w niewielkim stopniu oddających specyfikę rozgrywki. To nie jest bowiem typowa strategia przypominająca Rise of Nations, Age of Empires czy Warcraft. Nie tworzymy osad, naszym głównym zadaniem nie jest z kolei wyeliminowanie wrogich jednostek (choć rzecz jasna nie zaszkodzi), ale dynamiczne zdobywanie kolejnych połaci terenu.
Wymaga to wypchnięcia przeciwnika z poszczególnych stref danego pola bitwy, jednocześnie nie pozwalając na to, by nasz adwersarz w określony sposób udanie zaszarżował – czy to poprzez frontalny atak, odcięcie od strategicznych źródeł, czy np. okrążenie – łamiąc tym samym morale naszych stacjonujących oddziałów. Wraz z kolejnymi zdobytymi skrawkami ziemi uruchamia się licznik czasu wskazujący, kiedy wroga armia ostatecznie skapituluje, aż do możliwego stuprocentowego podboju i w konsekwencji natychmiastowego triumfu. I odwrotnie, jeżeli my zaczniemy tracić grunt pod nogami, rozpocznie się odliczanie do klęski naszych sił. Im wyższy procent całego terenu utracimy, tym szybciej skapitulujemy – chyba że w porę odbijemy się od dna. Tego typu mechanika zdecydowanie nie da nam odetchnąć w boju, każdy błąd przeważnie zostanie surowo ukarany.
Bazą naszych zmagań są punkty zaopatrzenia, dzięki którym wprowadzamy kolejne jednostki na pole bitwy. I tu trafiamy na jeszcze jedną warstwę składającą się na gameplayowy poziom złożoności Steel Division 2, w jej łudząco prostej ogólnej strukturze „atak-obrona”. Niezależnie od tego, kogo chcemy reprezentować w tym konflikcie, korzystać będziemy z przytłaczającej ilości sił zbrojnych. Od piechoty, poprzez ciężką artylerię aż po wsparcie z powietrza. Eugen Systems wyjątkowo rozpieszcza fanów militariów II wojny światowych, pozwalając dobrać odpowiednią taktykę do praktycznie każdych okoliczności. Kluczem jest to, by owe jednostki wspierały się wzajemnie, tworząc różnorodny kolektyw. Biada temu, kto sądzi, że odniesie zwycięstwo armią jednorodnej piechoty czy poprzez zalanie wroga kilkoma co okazalszymi czołgami. W Steel Division 2 coś takiego po prostu nie działa.
Przejdźmy do kwestii trybów gry. Trzeba to powiedzieć: pierwsze Steel Division miało bardzo nieciekawy tryb fabularny, od którego wiało nudą i liniowością, w dodatku zabawa kończyła się nim na dobre zdążyliśmy się wciągnąć. Ekipa Eugen Systems rozwiązała ten problem, rezygnując z klasycznego podejścia i zastępując je serią kluczowych dla konfliktu potyczek. Od nas zależy, czy chcemy je przechodzić chronologicznie, rekonstruując w pewien sposób historyczne koleje losu na froncie, czy wedle własnego mniemania skakać po bitwach.
No i oczywiście możemy pobawić się w generała – tryb, który wciągnął mnie chyba najbardziej. Army General umożliwia nam podjęcie scenariusza większego wycinka konfliktu, rozgrywającego się na wielkiej mapie, po której będziemy przesuwać nasze wojska, dążąc do zdobywania określonych przyczółków, ewentualnie rozbijania wrogich sił w zwyczajowych potyczkach. Dla tych, którzy wolą skoncentrować się na samym planowaniu kolejnych posunięć na mapie, pozostawiono oczywiście możliwość zastosowania automatycznego rozegrania bitew, działającego podobnie do znanego dobrze z serii Total War autoresolve’a.
Dodatkową atrakcją jest całkiem przyjemny multiplayer, stanowiący nierzadko ostateczny test dla taktyk opracowanych podczas wielogodzinnych bojów z AI. Z pewnością jego wadą jest brak jakiegokolwiek skalowania oponentów, przez co często się zdarza trafić na o wiele mniej zaawansowanego żywego przeciwnika tudzież odwrotnie – kogoś o wiele lepszego. Ale jeśli chcemy poświęcić internetowym matchmakingom nieco więcej czasu, powinno nam to dać co najmniej kilka dodatkowych godzin całkiem dobrej zabawy.
Podsumowanie: Steel Division 2 nie jest może grą, która zapisze się złotymi zgłoskami w historii gatunku, ale nie można jej odmówić jakości. Ma stosunkowo wysoki próg wejścia dla graczy nieobeznanych z serią i na tyle skąpy samouczek, że niejedna osoba już na samym starcie może zniesmaczona odpuścić, ale z drugiej strony po przełamaniu lodów ciężko się od niej oderwać. Co więcej, stanowi dość znaczący progres w stosunku do poprzedniej odsłony. Niebanalne umiejscowienie teatru działań, mnogość rozwiązań, ogromna liczba jednostek i bogactwo trybów gry sprawiają, że każdy pasjonat gatunku powinien być zadowolony.
Gatunek: strategia czasu rzeczywistego
Producent: Eugen Systems
Wydawca: Eugen Systems
System: PC (Wargaming Game Center, Steam, GOG)
Język polski: brak
Premiera: 27 marca 2019 r.
Ocena: Polecamy