Ostatnimi czasy całkiem popularne są różnego rodzaju symulatory. Szczególną furorę na rynku zrobiła premiera Drug Dealer Simulator, która podbiła serca graczy na Steamie. STATIONflow od studia DMM Games wcale jednak nie prezentuje się gorzej, a pod wieloma względami jest wręcz solidniejsze.

W STATIONflow zostajemy zarządcą nowo otwartej stacji metra. Z początku otrzymujemy zaledwie parę peronów, które musimy uposażyć i zorganizować  tak, aby grupy przechodniów dotarły na miejsce przeznaczenia w możliwie najszybszy i bezbolesny dlań sposób. Pierwsze minuty spędzimy bezpiecznie pod skrzydłami przyjaznego samouczka. Wtedy nie powinniśmy się raczej pogubić, a i poznamy podstawy, które bardzo nam się przydadzą. Prawdziwe schody dopiero się zaczną.

Z początku poziom zadowolenia osób korzystających z naszego przybytku jest względnie prosty do utrzymania. Ot, nie mieszać im w głowach źle postawionymi znakami i nie komplikować trasy, każdy powinien bez bólu dostać się na peron. Ten mały, wstępny sukces oznacza jednak tym samym coraz więcej dostępnych opcji powiększania metra, a w konsekwencji – coraz wyższe wymagania. Nasz progres definiowany jest przez wchodzenie na kolejne poziomy. Do potencjalnych awansów dochodzi pod koniec danego dnia, gdy podsumowuje się nasze osiągnięcia. Im lepsze, tym więcej „punktów” otrzymamy, nie jest to też obojętne dla stanu naszych finansów. I znowu: w przeciągu pierwszych efektów „expienia” zmiany nie są specjalnie dotkliwe – a to dostaniemy kolejne pięterko do połączenia, jeszcze gdzie indziej ze dwa perony. Pojawią się możliwości zapewnienia większego komfortu, choćby poprzez dorzucenie w strategiczne miejsca automatu z kawą.

W końcu jednak nadejdzie moment, gdy kolejne napływające obowiązki zaczną się zazębiać. Trzeba będzie na przykład dobudować ubikacje. Tym samym osoby zmierzające do metra będą musiały tam dotrzeć „za potrzebą”. Droga do miejsca docelowego bardziej się skomplikuje, bo nasza w tym głowa, by przeorganizować całość trasy tak, aby każdy mógł dotrzeć do toalety i powrócił tam, gdzie trzeba. Pojawią się też turyści, z oczywistych względów jeszcze mniej obeznani z lokalną komunikacją, a zatem musimy dostarczyć im potrzebnych informacji na drodze. Największe trudności sprawiły mi chyba windy, jako że ich dostępność wygenerowała klientów niemogących korzystać ze standardowych schodów. Niewiele późniejszych zmian wprowadziło aż taki zamęt w mój logistyczny plan metra.

Jak już jesteśmy przy zamęcie, poruszyć trzeba jedną z niewielu wad, jakie jestem w stanie wytknąć STATIONflow. Zachowanie przechodniów nawet na niższych poziomach trudności wydaje się być czasem lekko nazbyt histeryczne. Ich zagubienie jest całkowicie zrozumiałe w przypadku, gdy wchodzą do metra pozbawionego jakichkolwiek znaczników. Temu właśnie służy bodaj największa bolączka każdego zarządcy wirtualnego metra: wskaźniki. Mają dać nie tylko poczucie kierunku, ale stanowią także komunikaty, dokąd prowadzi dane przejście.

Problem polega na tym, że w niektórych miejscach wystarczy nie postawić ich w jednym korytarzu, a nasze źródło utrzymania nagle pozbawione jest orientacji w terenie. Co więcej, łatwo też zapomnieć o aktualizowaniu rzeczonych znaków – a jak wiadomo, kolejne rozwidlenia to nowe ścieżki do uwzględnienia. I bez tego jest trudno, gdy pomiędzy trasą A i B nieopatrznie doprowadzamy do kolizji dwóch grup zmierzających w przeciwnym kierunku. Wydaje się, że mimo wszystko dało się to zrobić nieco lepiej.

Jednak w dalszym ciągu ogromna ilość zalet bez większych kłopotów nakrywa czapką wspomniane niedogodności. Coraz większe wyzwania raczej motywują do działania aniżeli irytują. Przyznam, że parokrotnie musiałem cofnąć się do poprzednich save’ów tylko dlatego, że po drodze umknął mi jeden czy dwa detale. Drobne, ale sprawiające jednak, że cały misterny plan wprowadzenia ekonomicznej i przyjaznej dla pasażerów przestrzeni wziął w łeb.

Niedopatrzenia popełnione na wstępnych etapach rozgrywki zazwyczaj łatwo naprawić. Później, gdy mamy już w miarę ukształtowaną trasę, efekt domina wskutek gapiostwa to chleb powszedni. Przy tych wszystkich zmiennych należy regularnie analizować naszą ekonomię i balans przychodów z wydatkami. Od czasu do czasu opłaca się także skorzystać z pożyczek, aby zabezpieczyć inwestycje. Warto też dodać, że oprócz trybu klasycznego znajdziemy także kilka innych, które od początku stanowią większe wyzwanie (spróbujcie powalczyć z metrem ukształtowanym w stylu heksagonalnym). Ostatecznie istnieje także opcja tworzenia własnych map w edytorze, kiedy już nieco znużymy się gotowcami.

Podsumowanie: STATIONflow prezentuje się całkiem dobrze na tle pokrewnych produkcji, które otrzymujemy ostatnimi czasy. Kojarzone z grami typu Gal Metal na Switchu DMM Games bez żadnych problemów poradziło sobie z zupełnie odmiennym gatunkiem. Z prostego modelu potrafili wykrzesać naprawdę wiele, w efekcie powstała zaś naprawdę bardzo solidna strategia stanowiąca wcale niemałe wyzwanie. Zdecydowanie jeden z „indyków”, które warto sprawdzić.

Gatunek: symulator, strategia
Producent: DMM Games
Wydawca: DMM Games
Język polski: nie
System: PC, Linux, macOS
Ocena: Polecamy