Sytuacja jest poważna. Oto naszą kopalnię na Marsie zaatakowali i przejęli przebiegli obcy. Cała nadzieja w robocie, który jako jedyny może pokonać najeźdźców. I oczywiście w Tobie – graczu – oraz w Twoim wiernym mikrokomputerze ZX Spectrum.
Nie oszukujmy się jednak. Misja będzie trudna, a szanse jej powodzenia minimalne. Robot przypominający z wyglądu sprężynkę (i w istocie bardzo skoczny) musi przemierzyć labirynt komnat, w jaki układają się korytarze marsjańskiej kopalni, odnaleźć 10 ogniw paliwowych zasilających reaktor, wywołać jego eksplozję (to ewidentny błąd w zabezpieczeniach kopalni!) i jeszcze zdążyć do statku ewakuacyjnego przed wybuchem. Jeśli przy okazji zbierze również 30 diamentów – tym lepiej. Nie tylko bowiem pokona obcych, ale i wyśrubuje punktowy wynik rozgrywki.
W realizacji zadania robotowi przeszkadzają przybierający dość fantazyjne kształty i wędrujący po planszach obcy, kontakt z którymi zawsze kończy się zgonem naszego bohatera. Śmiertelne okazuje się także zetknięcie z polami siłowymi, kolcami czy jeziorami kwasu lub lawy. Dostępu do niektórych części kopali bronią drzwi otwierane kluczem w tym samym kolorze, przy czym najczęściej potrzebny klucz znaleźć można w dość odległych rejonach labiryntu (jesteśmy jednak do takich pechowych sytuacji przyzwyczajeni, prawda?). Są jeszcze dodatkowe atrakcje jak magnetyczne szyny, umożliwiające robotowi przesuwanie się nad przepaściami, a także tunele powietrzne do szybkiego podróżowania w górę.
Czytelnik, który dotarł do tego miejsca w tekście, może zatem stwierdzić, że ma do czynienia z kolejną labiryntówką, jakich użytkownicy ZX Spectrum widzieli już tysiące. Będzie miał trochę racji, niech jednak nie porzuca jeszcze lektury!
Springbot: Mars Attack! to w istocie staroszkolna labiryntówka, wszelako wyróżniająca się dopracowaniem i dbałością autora o detale. Tu niemal każde pomieszczenie przynosi nowe wyzwania – zazwyczaj zręcznościowe, ale niekiedy wymagające też pogłówkowania. Niemal każde cieszy również oko nowymi elementami graficznymi. Te zaś są kolorowe, pomysłowe i udanie budują „kosmiczny” klimat gry.
Dobrze zbalansowany jest także poziom trudności zabawy. O ile pierwsze plansze przechodzi się lekko, łatwo i przyjemnie, o tyle dalsze partie labiryntu mogą już napsuć krwi nawet starym wyjadaczom. No ale gdy już tam dotrzemy, jesteśmy przecież rozgrzani, wciągnięci w wir przygody i niestraszni nam nawet najstraszniejsi obcy. Konstrukcja labiryntu też zasługuje na pochwałę – wszystko jest przemyślane tak, że do niektórych platform na planszach można dotrzeć wyłącznie dość wymagającymi obejściami. Na szczęście nie trzeba – jak to dawniej bywało – rysować mapy komnat i przedmiotów. Autor był tak miły, że udostępnił plan całej kopalni na swojej stronie internetowej.
Trochę brakuje natomiast muzyki. Rozgrywce towarzyszą wyłącznie dźwięki skakania, pól siłowych, zbierania przedmiotów itp. odgłosy. Jakiś sympatyczny motyw na pewno uprzyjemniłby zmagania, choć piszę to oczywiście z perspektywy rozpieszczonego współczesnymi produkcjami malkontenta. W końcu Knight Lore czy Starquake bawiły i bez przygrywających w tle melodii.
Podsumowanie: Oczywiście Springbot nie stanie się przebojem na miarę przywołanych wyżej hitów i nie stałby się nim również trzy dekady temu. Na pewno jednak dostarczy graczom kilku godzin satysfakcjonującej – i darmowej! – rozrywki. A że nie jest w żaden sposób innowacyjny? No cóż… W końcu gdybyśmy byli wielkimi fanami innowacji, nie gralibyśmy w 2020 roku w gry na ZX Spectrum.
Gatunek: labiryntówka
Producent: AJF Games
Język polski: nie
System: ZX Spectrum 48K
Ocena: Można