Śpioch to komiks będący połączeniem thrillera szpiegowskiego i kryminału przemieszanego z superbohaterskimi elementami. I chociaż przez krytyków został uznany za jedną z najlepszych serii komiksowych, mnie do gustu przypadł średnio. I ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy to gust zawinił, czy sam komiks. Ale po kolei.

Jego głównym bohaterem jest twardy Holden Carver – gość obdarzony wyjątkowymi zdolnościami regeneracyjnymi. Potrafi on sprawić, że jego ciało szybko się goi, obrażenia się go nie imają (lub w tajemniczym okolicznościach przechodzą na przeciwnika), a przy okazji nie odczuwa bólu fizycznego. Splot wydarzeń, które miały miejsce podczas spokojnego sączenia drinka przełożył się na zostanie podwójnym agentem, a w ostatecznym rozrachunku na jego być albo nie być. Powyższe trochę trąci myszką, trochę nawiązaniem do Wolverine’a, a dodatkowo polskiemu czytelnikowi nie sprzyja to, że komiks wydany został w ramach imprintu WildStorm, siłą rzeczy pełnego odniesień do nieistniejącego już [zamknięto go 10 lat temu – przyp.red.] uniwersum wykreowanego Jima Lee. Zagubić się więc w gąszczu różnorodnych odniesień dość łatwo.

Jak mogłeś wywnioskować z tytułu recenzji, album jest dziełem laureatów Nagrody Eisnera, tj. scenarzysty Eda Brubakera (rewelacyjny Gotham Central) i rysownika Seana Phillipsa. Pierwszy z nich niby się broni – wciąż w komiksie odczuwalny jest charakterystycznie gęsty klimat oraz konsekwencja fabularna co zalicza na plus całości tworzącej tzw. klasyczny kryminał. Całość jednak przemieszana w jednym kotle z agentami, tajnymi łącznikami, spiskami rządowymi, zamiennymi częściami ciała i wildstormowym galimatiasem tworzy dla mnie miksturę trudną do przełknięcia. Wszak podobny nieco Transmetropolitan, pomimo podsycenia fabuły brutalną dawką sarkazmu oraz wszechobecnej ironii, czytałem z dużym zainteresowaniem. W przypadku Śpiocha powyższe miejsca nie miało, a wręcz lektura nieco mnie znużyła.

W dodatku jeszcze te supermoce, kolorowe trykoty wciśnięte na siłę gdzieś miedzy cybernetyczny oczodół a nawiązanie do Logana. No dobra, drwię, ale cholera recenzowany komiks jest nieco nudnawy, przekombinowany w odbiorze i nawet dołożenie do niego pięciozeszytowej miniserii, będącej swoistym wprowadzeniem do Śpiocha, dupy nie urywa. Broni go Brubaker udanymi zwrotami akcji, momentami dramatyzmem, ale przy okazji dokłada wspomnienia głównego bohatera, nawiązujące do wspomnianego na wstępie uniwersum. I tak misz-masz trwa w najlepsze.

Na szczęście istnieje spore prawdopodobieństwo, że nie podzielisz mojego zdania i kupując zbiorcze wydanie Sleepera będziesz bawił się w najlepsze. Docenisz rysunki (które mi nie podeszły), poznasz motywy działania bohaterów oraz towarzyszące im emocje uznając je za czytelne.

Podsumowanie: Śpioch, choć stanowi wyjęty z większej całości fragment, jest w pełni zrozumiały jako dzieło autonomiczne. Zakładając zatem, że jesteś fanem komiksów wydawanych spod szyldu WildStorm, że gustujesz w pozycjach nie tylko bohaterskich, ale i w rządowych teoriach spiskowych, że ciężki klimat doceniasz bardziej na kartach komiksu niż w serialu – atakuj śmiało (chociaż uwierz na słowo, wydanie blisko 120 zł zaboli…). W innym jednak przypadku odpuść. Odmiennych (czy lepszych?) od recenzowanego komiksów nie brakuje – bez względu na to, czy patrzymy nań przez pryzmat ilustracji, fabuły czy ogólnej prezencji.

PS Czy wiesz co wspólnego mają ze sobą Tom Cruise, Matt Damon i komiks Śpioch? Nie wiesz? Wygooglaj. I Bogu dziękuj, że finalnie nic z tego nie wyszło.

Gatunek: kryminalne science-fiction
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Sean Phillips, Colin Wilson
Wydawnictwo: Egmont / Świat Komiksu
Liczba stron: 424
Format: album w twardej oprawie, 17×26 cm
Cena okładkowa: 119,99 zł
Ocena: Można