Narracyjny symulator chodzenia – oto określenie, które może błyskawicznie zredukować liczbę graczy zainteresowanych podróżą przez świat pewnej totalitarnej republiki. To podróż tylko w jedną stronę, ku wolności i pilnie strzeżonej granicy.
Dodajmy na wstępie, że Road 96 opowiada nam historię jednego z wielu nastolatków, który wyruszył w stronę granicy, próbując uciec od reżimu. Z ograniczonymi zasobami żywności i skromną pulą gotówki będziemy zmuszeni przetrwać w drodze, korzystając z dostępnych środków transportu (od autostopu, przez autobusy, taksówki, po wykradane samochody). Droga do celu to kilkaset mil wiodących ku widocznym w oddali górom, z charakterystyczną, wiszącą nad granicą skałą – niemym świadkiem przerażających wydarzeń sprzed dekady – terroryści w 1986 roku wysadzają skałę, grzebiąc pod gruzem dziesiątki żyć. I to na oczach widzów, podczas transmisji na żywo, w popularnym Sonya Show.
Reżim i political fiction w stylistyce low poly, dostosowany do odbiorców z grypy young adult. Brzmi znajomo? Na pewno dla fanów Life is Strange. Bo choć to generalnie prosta fabuła, którą oglądamy w odcinkach (odwiedzanych po drodze obszarach), z gronem kilkorga bohaterami spotykanych w drodze, z równie wymownym, co banalnym podsumowaniem każdego z epizodów, to w Road 96 jest coś więcej niż łażenie, narracja, walka z opresyjnym ustrojem oraz poszukiwanie wolności.
Studio Digixart zbudowało bowiem na bazie grupy napotkanych bohaterów historię niekiedy zabawną, niekiedy straszną, w ciekawy sposób porcjując nam fabułę. Podstawowy cel, jaki stawia nam Road 96 w każdym z epizodów – to przeprowadzenie jednego z zaginionych nastolatków na drugą stronę granicy. Jedynie pierwsza z postaci ma nam wskazać główne cechy mechaniki rozgrywki i nakierować na istotne spostrzeżenia.
Reszta – to powieść drogi, że ścieżkami, które sami wybieramy, niejako przypadkowo stając się świadkiem znacznie ważniejszych wydarzeń, opowiadanych przez pryzmat doświadczeń innych bohaterów. Po drodze czeka na nas sporo niebezpieczeństw, od głodu, przez morderców, po straż graniczną, która raczej nie jest pobłażliwa dla uciekinierów. Co w skrócie oznacza, że dostarczenie każdego z nastolatków na drugą stronę granicy nie zawsze musi zakończyć się powodzeniem.
Najbardziej przewidywalne i nudne okazują się początki i zakończenia każdego z epizodów – domykane przez klamry telewizyjnego show prowadzonego przez Sonyę i wielkie słowa o dążeniu do wolności. To najmniej dopracowany element rozgrywki, bo już po trzeciej takiej powtórce mamy dosyć i samej Sonyi i tych opowieści o wolności. Pomiędzy rozgrzewką, a finałem każdego z epizodów dzieje się jednak sporo, bo tak naprawdę uczestniczymy w poskładanych z części historiach kilkorga bohaterów – policjantki i jej genialnego, przybranego syna, wygadanej i pewnej siebie nastolatki Zoe, Johna – kierowcy ciężarówki, Jaroda – prowadzącego taksówkę, zamaskowanego duetu złożonego ze Stana i Mitcha oraz Sonyi – prowadzącej telewizyjny show.
Gra sprawnie gra na naszych emocjach, raz odsłaniając negatywną, raz pozytywną twarz napotkanych po drodze postaci, wypełniając każde ze spotkań mini grami (od wyścigów drogowy, przez partyjki w Ponga, układanki logiczne, śledztwa detektywistyczne i włamania do sejfów, po strzelaniny), przeglądaniem śmietników, testami na spostrzegawczość, a wszystko to okraszone koniecznością zarządzania podstawowymi zasobami: gotówką i wytrzymałością (albo sprytem potrzebnym do zdobycia jednego i drugiego).
Świat Road 96 nie jest otwarty, jednak przyjęta formułą narracji dobrze się sprawdza podczas rozgrywki – nawet przy kolejnej rozgrywce będziemy zaskoczeni kolejnością wydarzeń, a nabywane podczas zabawy umiejętności przekładają się na łatwiejszą zabawę przy każdej kolejnej próbie. Nie ma więc mowy o nudzie, tym bardziej że sami aktorzy tego przedstawienia są charakterystyczni, przerysowani i napędzani własną przeszłością, związaną z wydarzeniami z połowy lat 80.
Road 96 rzeczywiście daje nam odczuć atmosferę świata sprzed kilku dekad, budując całą atmosferę specyficzną formą graficzną i charakterystycznymi elementami – Petria to jakaś kalka USA, państwa, którego siła wyrosła na sprzedaży zasobów naturalnych, jednak w tej wersji rzeczywistości – przemienionego w dyktaturę. Nie jest jasne dlaczego ciężar buntu przerzucony został na najmłodszych obywateli tego świata, dopiero kolejne karty historii odsłaniają inne, toczące się w reżimie akcje dywersantów. Z jednej strony to ciekawy zabieg, z drugiej – poważne historie zaczynają się mieszać z banałami i nieco nazbyt wybujałymi wizjami świata owych nastolatków.
Podsumowanie: Droga w Road 96 może budzić skojarzenia z wolnością – wiele w tej grze momentów, w których możemy nacieszyć się widokiem zza szyby samochodu. Wiele miejsc ciekawych, intrygujących – jak zagubione na bezdrożach obozowiska poskładane z kamperów, przypominające hippisowskie wioski pola namiotowe, ale i skrywane w piwnicach i opuszczonych domach sekrety. Zdarzają się i zupełnie odrealnione fragmenty opowieści, na które natkniemy się po drodze. Mniej więcej sześć godzin, jakie trzeba poświęcić na odkrycie całej fabuły i większości z historii bohaterów Petrii to nie jest czas stracony. Zdecydowanie to ciekawe doświadczenie, z pogranicza gry przygodowej i narracyjnej, przełożonej na język buntu (nastolatków) i opowieści z drogi, która odsłania przed podróżnikami różne oblicza tych samych, zdawałoby się, bohaterów. Za niezwykle pozytywny aspekt Road 96 uznaję fakt, iż każda przeprawa przez granice przebiega zupełnie inaczej od poprzedniej… tak samo jak droga, która prowadzi do granicy.
Gatunek: symulator chodzenia, przygodówka, gra narracyjna
Producent: Digixart
System: PC (Steam, GOG, Epic Games Store), Switch
Język polski: nie
Premiera: 16 sierpnia 2021 r.
Ocena: Polecamy