Alan Moore wraz z J. H. Williamsem III eksplorują mitologię, magię, Kabałę i Tarota, wykorzystując elementy głęboko zakorzenione w kulturze do zbudowania nowego uniwersum superbohaterów. W sumie to zabieg dobrze znany fanom Thora, przetworzonego na świat obrazów komiksowych (w większości przypadków) ze smakiem i polotem . Dlaczego by więc jeszcze raz nie spróbować sięgnąć po mitologię.

Dwa pierwsze, zbiorcze wydania trylogii konsekwentnie budują wizerunek głównej bohaterki – Promethei – nie bez powodu imienniczki Prometeusza. Przez wieki towarzyszy ona ludzkości, przyjmując różne wcielenia w różnych epokach. Trzeci tom to eskalacja zbudowanej pieczołowicie intrygi, finał długiej historii rozciągniętej na wieki i tysiąclecia. Rzecz o odsuwanej w niebyt apokalipsie, która zdaję się być nieuchronna. I to Promethea jest kluczem do końca świata, jaki znamy.

Jeśli oczekujecie wybuchowej supermikstury z setkami superbohaterów bohaterów opowiadających się po jednej, bądź drugiej stronie konfliktu i barwnych kadrów ilustrujących ich zmagania, to… Promethea nie jest komiksem dla was. Uwikłana w swoje przeznaczenie bogini na początku mierzy się ze swoją przeszłością i walczy sama ze sobą – w dwóch wcieleniach. Co oczywiście kończy się dużymi zniszczeniami, powoduje zamieszanie w FBI i rozprawę sądową, toczącą się w innym świecie. A to dopiero przedsmak opowieści, bo tym razem Promethea powraca jako zwiastun nadchodzącego końca świata i… za namową ludzkiej matki ucieka i ukrywa się z dala od zgiełku, skrywając się w ludzkiej postaci i szarej codzienności.

Przedstawiona w zeszytach 24-32 historia nie tylko ma swoje dobrze zaplanowane tempo, ale i forma opowieści została ubrana w najbardziej pieczołowicie zaplanowane kadry i rozkładówki, poukładane z obrazków, jak dobrze przemyślane puzzle, atakujące nasze zmysły co chwila innymi ujęciami kamer, innymi sposobami na wiązanie poszczególnych rysunków, inną techniką. Zupełnie, jakby cała ta opowieść powstawała na deskach kreślarskich wielu grafików, ale jednocześnie zachowywała w tej szalonej różnorodności jakąś dokładnie, z góry zaplanowaną spójność.

Czasami patrzymy na Millenium City, które jest w swoje miksturze art deco lat 50. i futurystycznych rozwiązań zaskakująco ciekawe. Niekiedy jesteśmy świadkami ciekawego operowania barwami, gdzie kadry tracą kolory, nagle uświadamiamy sobie, że już oglądamy monochromatyczne ujęcia. Te wszystkie zabiegi stylistyczne to zaledwie przedsmak chaosu dni ostatecznych i zeszytu 32, który na pierwszy rzut oka wyszedł spod ręki ekspresjonisty, ale jest czymś znacznie większym – obrazem, który możemy poskładać w całość z poszczególnych kart (dostajemy go dodatkowo jako plakat dołączony do komiksu). I to jest niezwykłe arcydzieło, zarówno obserwowane w detalach i opowiedzianej z faktów i mitów historii, jak i widziane z oddali, w całości. Coś co jako dzieło jest spójne i robi duże wrażenie.

Retrofuturyzm pomieszany z magią w ujęciu Alana Moore’a i J. H. Williamsa III to zaskakująco składna, dobrze przemyślana historia, która jeśli już zahacza o superbohaterskie banały, to robi to z wdziękiem… komiksu sprzed lat, bohaterów z gadżetami z innej epoki. Zarówno nazewnictwo zespołu superbohaterów America’s Best, w którym jest Tom Strong i jego córka Tesla, gadająca małpa Salomon, czy robot Pneuman, albo żywa plama tuszu Splash Rannigan, jak ich stylizacja to mrugnięcie okiem do wielbicieli superbohaterów, przypominające pryzmat Doom Patolu.

Ujmującą historię domyka pokaźny zestaw dodatków, od wspomnianego plakatu z albumu 32 (w oryginale zeszyt można było rozłożyć i samodzielnie poskładać w całość), przez streszczenie poprzednich ksiąg i wreszcie świetne komiksy wystylizowane na opowieści obrazkowe z początku XX wieku, mini serię Mała Margie w Magicznej Krainie Mgieł, które udają magiczne komiksy fantastyczne z początku ubiegłego wieku, wraz z wykorzystywanymi w nich negatywnymi wzorcami z epoki (w tym rasizm, ale z ciekawym twistem fabularnym). Jest i wizja Promethei w uniwersum ABC (próbki) oraz podsumowanie technik wykorzystanych przy tworzeniu kadrów, a także samego zeszytu 32 (będącego godnym zwieńczeniem serii) napisane przez J. H. Williamsa III.

Podsumowanie: To nie jest zwykły komiks o superbohaterce i superbohaterach, to opowieść o dziejach wymyślonej postaci, która żyje wśród ludzi, a jej motywy nie są jasne dla śmiertelników. Opowieść niezwykle precyzyjnie zaprojektowana i świetnie namalowana. Różnorodna, zaskakująca, intrygująca, pełna filozofii, nauki i może właśnie dlatego tak magicznie czaruje…

Gatunek: superbohaterowie, fantasy

Scenariusz: Alan Moore

Rysunki: J.H. Williams III, Mick Gray

Tusz: Mick Gry

Kolory: Jeromy Cox, José Villarrubia

Przekład: Paulina Braiter

Wydawca: Egmont / Klub Świata Komiksu 

Liczba stron: 300

Format: 170×260 mm, twarda oprawa

Cena: 99,99 zł

Ocena: Koniecznie czytać!

PS I pamiętajcie o różdżkach i kielichach!