Zachwycający kreacją świata, choć pełen obrazów wyciągniętych z popkultury: lewitujące miasta, nomadzi skazani na życie na oceanie wydm, rozdzieranych przez wszechobecne rurociągi. Gady w roli zwierząt udomowionych, wypasanych na niegościnnej już ziemi.
Tak, Negalyod to postapokaliptyczna wizja naszej Ziemi, choć na pierwszy rzut oka jest zbyt odległa od obrazu naszego świata, jej zagadkowy, pustynny charakter szybko zostaje ujawniony. Woda wydarta oceanom krąży teraz w rurach zasilających skrzące się w obłokach megametropolie. W tym brutalnym dla najniższych warstw społecznych świecie dyktatura ludzi z niebios trzyma swój but na mieszkańcach wyschniętej Ziemi za pośrednictwem technologii i floty latających maszyn. Dostęp do wody jest limitowany, czasami pęknięcia rurociągów dają szansę zdobyć odrobinę niezbędnych do życia zasobów. Głównego bohatera tej opowieści poznajemy podczas podróży w roli pasterza stada gadów – chasmosaurami, które prowadzi na targ nomadów w towarzystwie Stygo – wierzchowca i gada prowadzącego zwierzynę. Już pierwsze kadry Negalyoda wprowadzają pewien dysonans do opowieści: nasz bohater posługuje się w przerwach przy ognisku urządzeniem komunikacyjnym, przypominającym smartfona, a polecenia, które wydaje Stygo wypowiadane są pełnymi zdaniami, co podpowiada wysoką inteligencję gadziego wierzchowca.
Pustynia poznaczona jest śladami dawnych potyczek buntowników i mieszkańców podniebnych miast – to głównie maszyny latające o zaskakująco archaicznych kształtach – zbudowanych z metalowych silników, przyodzianych w drewno i wykonane z płótna żagle. Podobną miksturę wysokich i prymitywnych technologii mogliśmy zobaczyć w najnowszej ekranizacji Księżniczki Marsa Edgara Rice Burroughsa. I nie powiem – to smakowity wizualnie miszmasz. Żywot pustynnego pasterza nie jest jednak usłany różami. Splot wydarzeń związany z przejazdem meteociężarówki skłania Jarriego do zmiany trybu życia i wkroczenia na ścieżkę zemsty.
Nieco nierzeczywiste motywy bohaterów, szaleni prorocy i eskadry zwiadowców, nadzorujących maszyny to tygiel, przez który Jarri musi odnaleźć drogę na sam szczyt miasta. Barwnie ilustrowana powieść drogi sprowadza nas czasem na samo dno tego świata, z którego widać, jak mocno połatany jest świat podniebnych ludzi. Styl rysunków w niektórych detalach, jak postacie i walki gadów jest bardzo precyzyjny, za to już obrysy miast i budowli pozostawiają niedosyt, brakiem szczegółów. Bardzo ciekawie wyglądają za to plansze ilustrujące rozmowy i komunikację pilotów – to setki miniatur z twarzami postaci, przecinających fabułę Negalyod. Im bardziej zagłębiamy się w ten świat, tym bardziej utopijne miasto na niebie staje się dystopijnym konstruktem. Jest i wiele zaskakujących zwrotów akcji, w tym dotyczących gatunków zwierząt, które przetrwały na pustyniach. Cała ta wizja postapokaliptycznej dystopii miesza jednak w kadrach komiksu, w nierównych proporcjach elementy reto i składniki futuryzmu, może dlatego jest momentami tak trudna w odbiorze. I kiedy opowieść ta dociera już do samego końca – pozostawia pewien niedosyt – z jednej strony większość odpowiedzi uzyskaliśmy, z drugiej – nie były takie, jakich mogliśmy się spodziewać.
Podsumowanie: Francuscy scenarzyści i rysownicy (tu w obu rolach Vincent Perriot) świetnie radzą sobie z tworzeniem złożonych wizualnie i fabularnie światów. Nie bez znaczenia w Negalyodzie jest też udział Florence Berton, która oczarowuje pomarańczowym blaskiem pustynne karty tej opowieści. Wiele tu jednak uproszczeń, a fabuła urywa się w tym momencie, kiedy wciąż oczekujemy więcej i więcej. To opowieść wielowymiarowa, choć snuta momentami zbyt powolnym rytmem. Ciekawa, intrygująca i wydana w formacje dużego albumu – co daje nam komfort przyglądania się detalom rysunków. Na zachętę – obecnie można kupić Negalyod z 25-procentową zniżką.
Gatunek: przygodowa fantastyka naukowa
Scenariusz: Vincent Perriot
Rysunki: Vincent Perriot
Kolory: Florence Berton
Wydawnictwo: Egmont / Świat Komiksu
Liczba stron: 208
Format: album w twardej oprawie, 216×285 mm
Cena okładkowa: 99,99 zł
Ocena: Można