Drugi tom dobrze zarysowanej fabuły jest zarazem najbardziej niebezpiecznym tworem dla scenarzystów i grafików. Łatwo popaść w rutynę, łatwo otrzeć się o banał, rozwijając jedynie myśli zarysowane na początku. Wreszcie – trudno zmierzyć się z samym sobą, jeśli początek historii jest nad wyraz obiecujący.

Zastajemy Mony i jej najemnika-pilota w tym samym miejscu, w którym urywa się pierwszy tom OKP Dolores. Jednak Mony nie jest już tą samą, bezwolną obserwatorką wydarzeń, rzucaną z miejsca na miejsce przez los. Owszem, wciąż klasztorne wychowanie ma na nią wpływ, ale powoli ujawniają się jej specjalne umiejętności, zakodowane w genach i przygotowujące naszą (miejmy nadzieję wkrótce pierwszoplanową bohaterkę) na zupełnie inną przyszłość. To dziwne, ale nie obserwujemy tej przemiany stopniowo, dostajemy nagle zupełnie inną postać, niepasującą do zamkniętej w sobie mniszki. Jednak rysowanie na kilkudziesięciu kartach albumu opowieści ma swoje ograniczenia, jeśli historia ma wciąż sprawnie rozwijać.

Nawigator Kash staje się dla Mony mentorem i wyrasta na kolejną tajemnicę do rozwikłania (przynajmniej z punktu widzenia czytelnika), odsłanianą tym razem na kartach drugiego tomu. Dużo ciekawych rzeczy dzieje się wokół Ojca Meliasa i procesu wydobycia cennych kryształów, wykorzystywanych w napędach statków kosmicznych. Nagle wkraczamy w krainę lokalnych mitów, która odsłania inną twarz tubylców, a pozornie bezpieczne schronienie magle okazuje się zagrożeniem… skrywanym w legendach.

W pewnym momencie Didier i Lyse Tarquin wrzucają nas w wir skondensowanych wydarzeń, w których wiele rzeczy z pozoru oczywistych staje się zupełnie nieprawdopodobne. Przeszłość Kasha naznaczona jest walką i śmiercią, jednak na swój sposób zbliża go to do Mony. Trudno nie odnieść wrażenia, że Tarquinowie uważnie przyglądali się Pelissie i Marze, wzorując się na bohaterkach komiksów Serge’a Le Tendre’a i Régisa Loisela (ale nie liczę na tak złożony, finalny twist historii). Nie jest to jednak w najmniejszym stopniu zarzut, bo ten wzorzec, przeniesiony na pole westernowej SF jest zaskakująco świeży i smakowity.

Kash w dalszym ciągu z dużą rezerwą podchodzi do drugiego (z trzech) mieszkańców OKP Dolores – skryty za maską mechanik Tork (i tu kolejne podobieństwo do cyklu W poszukiwaniu Ptaka Czasu) jest głównym źródłem konfliktu i zarazem najbardziej tajemniczą postacią w tym gronie. W pewnym sensie Sieroty z Fortu Messaoud próbują zbyt wiele elementów wyjaśnić jednocześnie na zaledwie 48 stronach. Ale i sama Mony oraz jej Dolores są pełne niespodzianek – nareszcie widzimy ją z zupełnie innej perspektywy niż tylko tą zastraszoną, nieprzystosowaną do życia zakonnicę, a Dolores odpowiada na wezwanie kapitana i wchodzi w tryb bojowy. Tymczasem w tle rozwijają się konflikty, które dają nadzieję na jeszcze więcej zaskakujących wydarzeń. Drugi tom OKP Dolores dociera do ciekawego cliffhangera – a nam pozostaje tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń. I liczyć na pomysłowość Tarqinów!

Podsumowanie: Smacznie nakreślona w pierwszym tomie opowieść o zakonnicy Mony i jej bojowym statku Dolores nieco traci na tempie wydarzeń, ale tajemnice wokół głównej bohaterki wciąż się mnożą. Po znakomitym starcie dostajemy wciąż dobre rozwinięcie, licząc na jeszcze więcej akcji i wspaniale nakreślonych kadrów kolejnych odcinkach.

Gatunek: space opera z domieszką fantasy, westernu i opowieści o piratach

Scenariusz: Didier Tarquin, Lyse Tarquin

Rysunki: Didier Tarquin

Kolory: Lyse Tarquin

Tłumaczenie: Maria Mosiewicz

Wydawnictwo: Egmont / Świat Komiksu

Liczba stron: 48

Format: album w twardej oprawie, 216×285 mm

Cena okładkowa: 39,99 zł

Ocena: Polecamy (z nadzieją na jeszcze lepszy, trzeci tom)

PS OKP Dolores wciąż ma w sobie coś z uroku dryfującej w przestrzeni cegły.