Myślę, że całkiem uczciwie będzie zacząć recenzję tego komiksu od wyjaśnienia jej podtytułu, który – powiedzmy to sobie otwarcie – potrafi zniechęcić już na wstępie.

Abstrahując od tego, że jest to ósmy tom całej sagi, przez co siłą rzeczy będzie niezrozumiały dla nowego czytelnika, złożony on został z materiałów opublikowanych pierwotnie w zeszytach #616–619 serii Captain America (2005 rok) i #1–10 serii Captain America (2011 rok). Serie te nie tylko dzieli szmat czasu, ale również stanowią one całkiem dwa osobne runy. Co więcej, zeszyt #616 to numer jubileuszowy (70. urodziny głównego bohatera), w którym znalazły się krótkie historie różnych autorów, spośród których tylko jedna była kontynuowana w kolejnych wydaniach. W 2011 roku nastąpił cały restart serii, w wyniku którego w recenzowanym albumie czytelnik dostaje dziesięć pierwszych zeszytów po wyzerowaniu, jednak połączonych w całość runem sprzed 6 lat…

Na szczęście dalej jest tylko lepiej. Wspomniane poplątanie nie przytłacza odbiorcy aż tak bardzo, a Brubaker robi co może, żeby całość smakowała możliwie najbardziej wykwitnie. Sprawdźmy zatem, czy Magda Gessler będzie zadowolona.

Scenarzysta Ed Brubaker to laureat Nagrody Eisnera i twórca serii Daredevil: Nieustraszony! oraz doskonałego w całej rozciągłości Gotham Central. To jednocześnie człowiek najlepiej czujący klimat kryminalnych powieści szpiegowskich, co widać podczas lektury recenzowanego albumu. Zresztą rzeczone wydawnictwo to trochę taki starter-pack dla nowego czytelnika, który dopiero chce poznać Kapitana Amerykę i skonfrontować go z postacią znaną najpewniej z MCU. Nie będzie go obchodzić kto wcześniej zginął lub powrócił, nie będą interesować różnice pomiędzy Buckym Barnesem walczącym o życie w rosyjskim gułagu, a Stevem Rogersem. Taki czytelnik odnajdzie w komiksie to co najlepsze – intrygę, interesująco nakreśloną postać głównego herosa i kapkę tego magicznego, autorskiego stylu scenarzysty. I będzie w pełni zadowolony. Ale ja pokręcę nieco nosem.

Po pierwsze, Kapitan Ameryka: Amerykańscy marzyciele, tom 8 to album retrospektywny. Czytelnikom zaznajomionym z historiami amerykańskiego bohatera linie fabularne, wydarzenia z przeszłości i liczne wątki (jedne pozornie domykane, inne otwierane) będą przeplatać się z następującymi po nich konsekwencjami. Po drugie, chociaż ja kupuję Brubakera, nie każdy musi. Ten, który niespecjalnie tapla się w jego twórczości nie doceni tego niepoprawnego do bólu idealizmu, jakim cechuje się oryginalny Kapitan Ameryka. Gdzieś rozmyje się ten indywidualizm postaci. Bo przeciętny czytelnik skupi się na walce z ogromnym przeciwnikiem w więzieniu i dynamicznych ujęciach batalistycznych; raczej nikt nie pomyśli, że komiks ten został narysowany na wiele lat przed 9/11 i nie odniesie go do fabuł, które to wydarzenie na zawsze zmieniło. A są tam momenty, które dosłownie wrzucają ciarki na plecy jak pojawienie się Serpent Squadu, czyli ludzi przebranych za wielkie gady… Pomimo tego, że scenarzysta robi co może, próbując koncentrować się na wątkach bardziej przyziemnych, bez większego trudu można odnaleźć fragmenty, w których kolorowe uniwersum Marvela wygrywa szybkim nokautem.

Skoro już o rysunkach mowa, bo tak się na tym biednym Brubakerze skupiłem… ich autorami są Alan Davis, Butch Guice, Stefano Gaudiano (Daredevil, DCEased) i Steve McNiven (kojarzony chociażby z Wolverine – Staruszek Logan). Żaden z nich wybitnie mocno nie odstaje, żaden też nie wyróżnia się na plus. Rysunki są, bo być muszą jednak w pamięć nie zapadają. Znacznie większą rolę w tym pozornie zdezorganizowanym zbiorze odgrywa skrypt opowieści. Bo czy wplątany w międzynarodową sieć intryg Bucky Barnes zostanie uratowany przez Rogersa zmagającego się z upływającym czasem, by uratować przyjaciela? Czy zdoła przekonać do swoich racji świat, w którym pozornie nie ma już miejsca dla Kapitana Ameryki? Na te pytania nie odpowiem w recenzji, a odeślę do komiksu, który można nabyć bez obawy o zniesmaczenie i rzucenie go z hukiem w kąt. Ale też do komiksu, który nie stanowi żadnego kamienia milowego gatunku. Który można, ale którego wcale nie trzeba przeczytać.

Podsumowanie: Kapitan Ameryka: Amerykańscy marzyciele, tom 8 to szpiegowski kryminał przeplatany nadnaturalnymi elementami. Jest nimi znaczony, nie zdominowany, przez co broni się i jest w polu zainteresowania osób niekoniecznie zaznajomionych z poprzednimi historiami bohatera. Jest trochę jak pomidorówka, która próbuje smakować jak z pięciogwiazdkowej restauracji, ale koniec końców – to jedynie zupa, na widok której Magda Gessler obruszy się i wyjdzie. A kto wie, może warto byłoby dać jej szansę?

PS Zupie. Nie Magdzie Gessler.

Gatunek: amerykański komiks superbohaterski

Scenariusz: Ed Brubaker

Rysunki: Butch Guice, Steve McNiven, Alan Davis, Stefano Gaudiano

Wydawca: Egmont / Klub Świata Komiksu

Liczba stron: 420

Format: twarda oprawa, 170×260 mm

Cena okładkowa: 179,99 zł

Ocena: Można