Help Will Come Tomorrow to gra, za którą odpowiedzialne jest studio developerskie Arclight Creations, do spółki z polskim wydawcą – Klabaterem. Zadebiutuje ona już 21 kwietnia nie tylko na komputerach PC, ale również na PlayStation 4, Xboksie One oraz Nintendo Switch, z czego właśnie na ostatnią z konsol miałem sposobność testować recenzowaną grę.

Grę inaczej wyglądającą na statycznych screenach, delikatnie sugerującą historyczny point’n’click z elementami prostych zagrywek ekonomiczno -strategicznych, a całkiem inną w praktyce. Jest to bowiem pełnoprawny symulator przetrwania, przeznaczony dla zaprawionych w bojach graczy nie tylko ze względu na dojrzałe tło historyczne (Rewolucja Lutowa w Rosji), ale również ze względu na poziom trudności rozgrywki, dodatkowo nieco źle zbalansowany. Po części jest również kalką dobrze przyjętych i docenionych rozwiązań znanych z innych produkcji – wydanej przez Klabatera Regalii (fabularny sposób opisywania konkretnych wydarzeń) oraz gry Dead in Bermuda, autorstwa CCCP Games, niezależnego studia z Francji, z którego zaczerpnięto sposób przedstawienia akcji. Chociaż może „wzorowanie się” wydaje się być określeniem bardziej na miejscu.

Osią wydarzeń jest historia bohaterów i bohaterek dramatu, mająca miejsce po wykolejeniu się pociągu w wyniku wyjątkowych okoliczności. Dodatkowo produkcja porusza tematy nierówności klasowych oraz relacji pomiędzy uczestnikami dramatu, sama uzupełniona będąc o zarządzanie zasobami. Zadaniem gracza jest m.in. skonstruowanie obozu, jego odpowiednia rozbudowa (prowizoryczna lub profesjonalna) oraz przeciwdziałanie niesprzyjającym warunkom pogodowym. Zatem oprócz odgórnego celu, jakim jest przetrwanie oraz wyglądanie tytułowej pomocy, będziesz zmuszony łagodzić potencjalne konflikty, wybuchające przede wszystkim na tle nierówności społecznych. O co wcale nie trudno, kiedy przy jednym ognisku spotykają się klasy arystokratyczne z proletariatem.

Wspomniałem wcześniej o źle rozłożonym w czasie balansie trudności, co mocno uwidacznia się podczas pierwszych dwóch-trzech godzin spędzonych z Help Will Come Tomorrow. Na początku gra oferuje skorzystanie z samouczka, wyjaśniającego meandry zaimplementowanych mechanik. Brak wybrania tej opcji przełoży się na kanonadę prób i błędów, w wyniku których chociaż opanujesz meandry rozgrywki, szybko stracisz ochotę na kontynuowanie przygody. Zdecydowanie się na nią to z kolei dokładny tutorial poszczególnych opcji, masy podopcji wynikających z wyborów tych pierwszych i zależności pomiędzy nimi. Dostaniesz więc już na starcie książkę do opanowania, co skutecznie przekłada się na chaos w podejmowaniu decyzji („Co ja miałem zrobić, aby rozpalić to cholerne ognisko? Racja, tutorial wspominał o tym jakieś 20 minut temu…”). Gra więc jawi się jako pozornie skomplikowana, chociaż wcale taka nie jest. Jest interesująca fabularnie i nawet wciągająca. O ile opanujesz meandry sterowania, co dodatkowo na Switchu nie ułatwia niewielkich rozmiarów ekran.

I tak, wiem! Że Switch, że mobilna platforma, że można ją wziąć na spacer, że nie ma co porównywać jej z PlayStation 4, ale cholera – mnogość opcji i ekranów wyboru, przyprószona niewielkim fontem to dramat dla oczu, a wiedzieć musisz, że wzrok mam całkiem niezły. Z oczywistych względów sytuacja ulega poprawie, kiedy podłączysz konsolę do telewizora, jednak mocno utrudnia to rozgrywkę w mobilnym trybie funkcjonowania Switcha. Z drugiej strony, na dużym ekranie szybciej wyłapiesz literówki, których w polskim tłumaczeniu Help Will Come Tomorrow niestety nie zabrakło, o kulejącej deklinacji rzeczowników nie wspominając…

Należy również wspomnieć, że produkcja ta wpisuje się w taki… hmm… klabaterowski nurt gier opowiadających nieprzeciętne historie. Miałeś już do czynienia z We.The Revolution osadzoną w czasach francuskiej rewolty, teraz przyszło Ci poznać Rosję pogrążającą się w chaosie po abdykacji cara Mikołaja II, a w planach jest już This is Zodiac Speaking, zaplanowany na 2020 rok. Bo zamysłem jest wydawać gry nieco bardziej ambitne niż widniejący w ich portflio Roarr! I chwała im za to.

Z której strony nadejdzie tytułowa pomoc? Sądzę, że bardziej ze strony samych graczy niż nad wyraz przychylnych opinii recenzentów. Bo chociaż nie jest to gra zła, jest miejscami źle zbalansowana i niestety nudna. Powtarzanie tych samych czynności (nawet najlepsze szałasy ugną się pod naporem opadu ciężkiego śniegu) momentami frustruje i wzmaga chęć odłożenia konsoli na bok, chociaż jest jak najbardziej zgodne z rzeczywistymi warunkami; wszak syberyjskie lasy nie rozpieszczają, natura dobitnie ukazuje swoje dzikie oblicze, a dodatkowo rebelianci czają się nieopodal, jedynie wyglądając okazji do odstrzelenia bohaterów. I właśnie ze względu na powyższe, opinie przemawiające na rzecz zakupu gry będą należeć do mniejszości. Za to gracze nieświadomi, sugerujący się rekomendacjami Steama lub promowanymi kartami produktów w e-sklepach tytuł nabędą. I kto wie, może będą całkiem nieźle się bawić!

Podsumowanie: Help Will Come Tomorrow to tytuł, który wymyka się jednoznacznej ocenie. Ma tyle samo plusów co minusów, przez co trudno dobrać argumenty zarówno na rzecz jego obrony, jak i bezkompromisowego oskarżenia go o nieudolność. To gra plasująca się mniej więcej w połowie skali oceny. Możliwe, że trafi ona w Twoje gusta i będziesz się całkiem nieźle bawił. Ale z równie dużym prawdopodobieństwem odrzuci Cię ścianami tekstu i tempem rozgrywki.

Gatunek: historyczno-strategiczny survival
Producent: Arclight Creations
Wydawca: Klabater
Język polski: tak
System: PC, PlayStation 4, Xbox One, Switch
Ocena: Można