Sytuacja jest niewesoła. Zaprzyjaźnionego kosmitę porwali inni kosmici o dość przerażającym hobby. To miłośnicy łamigłówek, którzy oczekują od bohatera, że będzie podzielał ich zainteresowania i rozwiąże 50 zagadek. Sam nie da rady, więc cała nadzieja w graczu. Jak zwykle.

GraviFire to gra logiczna: sterujemy bohaterem przesuwającym po planszy skrzynki, a gdy te trafią w miejsca docelowe, przechodzimy do kolejnego etapu, w którym cel jest taki sam, ale sytuacja na ekranie bardziej skomplikowana. W tym momencie większość czytelników chciałaby zapewne przerwać lekturę, bo już się tak bawiła: w prastarym Sokobanie lub w jednym z jego licznych klonów. Proszę jednak czytać dalej.

Autorzy GraviFire mieli bowiem pomysł na urozmaicenie rozgrywki. Dodali do swojego dzieła element grawitacji, którą także kontroluje gracz. Gdy zatem skrzynek nie da się przepchnąć w pożądaną stronę, można zmusić je do ruchu, zmieniając kierunek przyciągania. Oczywiście sprawia to, że liczba dostępnych kombinacji ruchów wyraźnie rośnie, a już po kilku wprowadzających w grę etapach zagadki robią się wymagające.

Z biegiem czasu dochodzą kolejne urozmaicenia: kolce, które pozwalają przytrzymać skrzynkę w jednym miejscu bez względu na zmiany grawitacji, a także blokujące skrzyniom drogę lasery, które można kontrolować za pomocą włączników. Wtedy – co tu kryć – gra zaczyna być adresowana głównie do weteranów logicznych łamigłówek. Początkujący i najmłodsi najprawdopodobniej poczują się przytłoczeni stopniem trudności. Co nie oznacza, że GraviFire jest arcytrudna. Ale wymagająca na pewno.

Gra dba jednak o przyjazne warunki do wytężania szarych komórek. Nie ma tu stresujących elementów takich jak kurczący się zapas żyć bohatera, limit czasu na rozwiązanie zagadki czy ograniczona liczba ruchów. Jeśli się zablokujemy, możemy zacząć od początku (choć przydałaby się opcja cofnięcia o ruch). Jeśli nie mamy pomysłu, jak pokonać dany poziom, możemy też spróbować swoich sił w następnym.

Dobremu samopoczuciu gracza sprzyja również oprawa GraviFire. Grafika nawiązuje do dawnych czasów, ale bez przesadnego epatowania pikselami, miła dla ucha jest także brzdąkająca w tle muzyczka. Choć jeśli mielibyśmy spędzić przy grze dłuższy czas, w obu tych kwestiach przydałoby się jednak większe urozmaicenie.

Ta sama uwaga dotyczy rozgrywki. Niestety, w pewnym momencie zabawę może bowiem popsuć uczucie monotonii. To jest jednak wariacja na temat Sokobana i chyba wszyscy graliśmy w podobne produkcje już wiele razy. Pomogłyby dodatkowe atrakcje. Tych jednak – poza wymienionymi wyżej – nie ma. A szkoda, bo aż prosi się o choć kilka przeszkadzajek zagrażających bohaterowi czy elementów planszy, które np. inaczej reagowałyby na zmiany w grawitacji, co wymusiłoby na graczu odmienne sposoby rozwiązywania zagadek.

Na szczęście nie zdążymy się znudzić, bo autorzy przygotowali zaledwie 50 poziomów. W sam raz na dwa, może trzy zimowe wieczory. Gdyby jednak ktoś po ukończeniu gry odczuwał niedosyt, nic nie da się zrobić. Póki co nie mamy informacji, by GraviFire miało doczekać się dodatkowych misji lub edytora plansz, pozwalającego dręczyć znajomych samodzielnie skonstruowanymi zagadkami.

Z recenzenckiego obowiązku odnotować należy natomiast spolszczenie programu. Niby niewiele jest w grze tekstu, ale to jednak miły gest ze strony autorów. I zabawny z powodu jakości tej usługi (np. komenda „Back” – zamiast jako „Powrót” – została przetłumaczona jako „Plecy”, a do dalszej zabawy zachęca napis „Kontyntynuj”).

Podsumowanie: GraviFire to solidny przedstawiciel gier logicznych. Starannie przygotowany, niedrogi i nawiązujący do klasyki gatunku, z pewnością zapewni miłośnikom rozrywek à la Sokoban kilka wieczorów łamania głowy. Ale nie więcej. Gdyby autorzy śmielej wprowadzali innowacje i przygotowali więcej poziomów, gra na pewno zyskałaby na długowieczności.

Gatunek: logiczna
Producent: Potata Company
Język polski: tak
System: PC (Steam)
Ocena: Można