Są takie komiksy, które choć osadzone w mocno odrealnionej fabule, czytają się w zasadzie same. Istnieją albumy tematycznie powiązane ze znanymi nam realiami, jednak wymagają od czytelnika pewnej dozy zrozumienia – raz nużą, innym ciągną się jak flaki z olejem, a kolejnym zachwycają. DMZ jest wypadkową powyższego, bo chociaż historia komiksu nie popada w zbyteczny futuryzm, będąc osadzoną w niedalekiej przyszłości, recenzowany album czyta się jednym tchem. Co doskonale wróży już na starcie.

DMZ, czyli tytułowa strefa zdemilitaryzowana to nie tylko jedna z najbardziej interesujących i doskonale poprowadzonych serii wojennych. To również komiks, który w wydaniu zbiorczym prezentuje się lepiej niż w zeszytowym. Co więcej, wciąga w zasadzie od początku, odpowiednio angażując odbiorcę zaś zainteresowanie dawkuje w małych porcjach co kilka przeczytanych kartek. To w dużej mierze zasługa Briana Wooda – autora scenariusza komiksu, choć dosłownie o mały krok za nim drepcze Riccardo Burchielli, włoski artysta przemycający w swoich szkicach europejski sposób przedstawiania postaci. Całość tworzy mieszankę wybuchową! Jakby wybuchów w DMZ było mało…

Komiks opowiada historię rozgrywającą się w mocno podzielonych Stanach Zjednoczonych Ameryki. Z jednej strony mamy Wolne Stany utworzone w wyniku powstania klasy średniej, z drugiej spustoszały jak moje konto Nowy Jork, kontrolowany przez stronę rządową. W wyniku tych podziałów wolną strefą została wyspa Manhattan, o którą toczy się realny bój obu stron. I ani rząd USA, ani Wolne Stany odpuścić nie zamierzają.

Tymczasem na wyspie ląduje Matty Roth – żółtodziób, nieco na odczepnego wzięty z korytarza jako asystent-pucybut pewnej gwiazdy telewizyjnej mającej relacjonować wydarzenia prosto z tytułowej strefy. Jakim cudem to właśnie Matty stanie się jednym z najbardziej rozpoznawalnych korespondentów wojennych w dziejach kraju? Czy oddane w jego ręce wybory nie są z gruntu fatalistyczne, a wybór mniejszego zła tylko bardziej popycha go na skraj szaleństwa? W końcu dlaczego ważniejsza od wody pitnej jest jego kurtka? Jeśli te pytania brzmią dla Ciebie niebanalnie podpowiem, że po przeczytaniu zbiorczego albumu można postawić ich znacznie więcej! I co ważne, odpowiedzi wcale nie należą do oczywistych.

W oryginalne DMZ: Strefa Zdemilitaryzowana publikowana była w latach 2005-2012 przez Vertigo. Teraz Egmont decydując się na publikację zbiorczych tomów, przedstawia polskiemu czytelnikowi DMZ Deluxe Edition Book One, w planach mając już publikację kolejnych. W 2020 roku wydawca chciałby zaprezentować łącznie 59 zeszytów, zaś wydanie części piątej (zawierającej zeszyty o numerach 60-72) pozostawił na rok 2021. Jeśli więc kolejne albumy trzymać będą poziom rzeczonego, wszystkich fanów twórczości Burchielliego (sugestywna kreska, namacalne ludzkie dramaty wybijające się na pierwszy plan kadrów) nie powinienem nawet namawiać do sięgnięcia po kolejne części komiksu, który z jednej strony ma zacięcie lekko postapokaliptyczne, a z drugiej przedstawia hipokryzję obu stron konfliktu, jasno dając do zrozumienia, że wojna paradoksalnie każdej z nich jest… mocno na rękę.

Stawiając komiks na półce rzuci Ci się w oczy mocno „dorosła” okładka. Nie tylko z tego powodu powinieneś postawić go w trudno dostępnym dla Twoich dzieciaków miejscu. Oznaczenie TYLKO DLA DOROSŁYCH znajduje swoje odzwierciedlenie w krytyce rządów Busha czy w wojennej martyrologii; rysunki są mocno realistyczne, kadry spływają krwią niewinnych, a rozprzestrzeniające się choroby i brak lekarstw ma swoje odbicie w przedstawieniu niektórych postaci. To album serio przeznaczony jedynie dla dojrzałego odbiorcy, wspaniale zadający kłam wyświechtanemu stwierdzeniu, że komiks to medium dla dzieci. Można nim dosłownie pomachać przed oczami jednostki, która mentalnie zatrzymała się na Kaczorze Donaldzie, jednak głośno śmieje się w twarz osobom w komiksach odnajdujących drugie dno.

Podsumowanie: DMZ to komiks, z którym w mojej opinii powinieneś się zapoznać. Obadać go, rzucić okiem przed zakupem lub przynajmniej przeczytać tę recenzję nie zaszkodzi, ale postawienie go na półce będzie formą hołdu dla autorów. Ja duetowi Wood – Burchielli stawiam niewielki ołtarzyk, już dzisiaj wypatrując kwietnia, kiedy to kolejna część Strefy Zdemilitaryzowanej ujrzy światło dzienne.

Gatunek: komiks akcji
Scenariusz: Brian Wood
Rysunki: Ricardo Burchielli, Brian Wood, Kristian Donaldson
Wydawnictwo: Egmont / Świat Komiksu
Stron: 300
Cena okładkowa: 89,99 zł
Format: album
Ocena: Polecamy