Mam wrażenie, że od czasu wydania This War of Mine 11 bit studio z precyzją chirurgicznego skalpela dobiera tytuły, które mają trafić do dystrybucji. Z reguły klucz doboru jest jeden i ten sam. I dotyczy to zarówno świetnie opowiadanej, emocjonalnej fabuły w This War of Mine, przerażającego zimna we Frostpunku, czy nakreślenia więzi rodzinnych w Children of Morta.

Children of Morta nie jest rodzimym produktem 11 bit studios, ta gra, poskładana z piksel artów, to dzieło Dead Mage, niewielkiego studia odpowiedzialnego za Shadow Blade i Garshapa. Na to, że będzie to gra zbudowana na emocjach – w pewnym stopniu byłem przygotowanych, choć pierwsze wprawki, czyli grywalne demo, przy którym zdążyłem wsiąknąć na PGA na dobrą godzinę było zaledwie szkicem rozgrywki, która w finalnej formie rozwija się przed nami jak pączek kwiatu.

Ten przedpremierowy pierwiosnek dawał duże nadzieje na ciekawy tytuł, choć oszczędna, pikselartowa forma mogła wielu graczy odstraszyć od zgrabnej mechaniki walki. To trochę tak, jak z Tower 57 – podanym w klasycznym sosie z pikseli, nie udającym niczego więcej niż Chaos Engine na sterydach, który wszakże bardzo zgrabnie skłania do zarywania nocy, bo jakże smakowicie postawiono na ekranie te pikseli i jak zgrabnie tam wszystko się rozgrywa. Wspominam Tower 57 nie bez powodu – oprócz stylu graficznego, z Children of Morta gra Pixwerku współdzieli z najnowszą produkcją Dead Mage zręcznościowy model walki, choć uniwersa różnią się od siebie diametralnie.

Pierwsze momenty intra w Children of Morta odsłaniają niepokojąco solidnie zrealizowany element gry – tak jak nie każdy z nas może lubować się w pixelartowej, kanciastej i grafice i nieco niedopracowanych rysach bohaterów, tak domek rodziny Bergsonów, głównych bohaterów opowieści, przedstawiony został z ogromnym pietyzmem i detalami, widocznymi przez oko orbitującej wokół kamery. Pełne detali, barokowe wykończenia, pięknie zilustrowane wnętrza tylko odrobinę kolidują z ledwie naszkicowanymi sprite’ami bohaterów. I już – ledwie zdążymy nacieszyć się widokami, przychodzi zepsucie i trzeba walczyć.

Przez chwilę miałem wrażenie, że to brawler oglądany z perspektywy lotu ptaka, ale pierwsza porażka i drobne zwroty akcji odpowiedziały mi na pytanie, z czym tak naprawę mam do czynienia. Jak myślicie, jak powinien wyglądać remake Diablo? Może właśnie tak – poskładany z dobrze osadzonych w świecie pikselowych form, zmieniających się za każdym razem, gdy wkraczamy do podziemi, nieodmiennie fascynujący , za każdą podejmowaną próbą. Oczywiście nieco odmienny w mechanice, zupełnie inaczej opowiedziany, ale wciąż… mocno diablowaty (minus rozbudowany ekwipunek, który w Children of Morta został praktycznie wyeliminowany).  Rodzina Bergsonów broni świata przez zepsuciem, wypełzającym spod ziemi. Tak się pięknie składa, że portal wiodący do tajemnic umieszczono w podziemiach posiadłości Bergsonów, a wszystko wokół nastawione jest na rozwój umiejętności walki i cech specjalnych naszych bohaterów.

Warto zaznaczyć, że ta historia rozwija się wraz ze zgrabną narracją – przypominającą to, co znają wielbiciela Bastionu. Nie wszystkimi postaciami zagramy już na starcie, a szkoda, bo każda z nich dysponuje osobnym zestawem umiejętności – John powala przeciwników siłą ataku, Linda walczy łukiem, Kevin specjalizuje się w szybkich ciosach. Dla każdego z bohaterów dostajemy osobne drzewka rozwoju i specjalne ciosy. Wspólne są tylko najważniejsze parametry (atak, obrona, trafienia krytyczne, itp.) i dostępne podczas walki talizmany, błogosławieństwa, czy obeliski obdzielające nas mocą. Większość z członków rodziny Bergsonów korzysta też z uskoków, niektórzy lepiej sprawdzają się w walce w zwarciu, inni na dystans. Przydaje się też umiejętność wykorzystania elementów otoczenia, jak wybuchających magicznie pułapek.

Tak jak w wielu roguelikeach wielokrotne powtarzanie misji może być nużące, pomimo losowego generowania układu podziemi, tak w Children of Morta po pierwsze jesteśmy nagradzani za wysiłek rosnącym doświadczeniem, po drugie – dobrze wkomponowanymi obszarami specjalnymi – fabularyzowanymi fragmentami gry, które ładnie wpisują się w całą opowieść. Dodajmy do tego powracający leitmotif narracji wypowiadanej powolnym, głębokim głosem i możemy wsiąknąć na długie godzinny.

Podsumowanie: Polubiłem Bergsonów, którzy będą odpowiednią rodzinką dla tych, co  z uporem maniaka brną do przodu, a powtarzalność sytuacji ich nie zniechęca. Magiczny świat i przeciwnicy, których zwalczania trzeba się nauczyć, delikatne, emocjonalne nuty wplecione w melodię świata i… nie można się wyzwolić od wrażenia, że musimy przeczytać jeszcze jeden rozdział tej historii.

Gatunek: narracyjna gra fabularna roguelite

Producent: Dead Mage

Wydawca: 11 bit studio

Język polski: napisy

System: PC

Ocena: Koniecznie grać!