Gry komputerowe do tego stopnia przyzwyczaiły nas do ratowania świata, że kiedy któraś dla odmiany oferuje nam historię bardziej kameralną, to często jesteśmy wręcz zaskoczeni. Jakże to – nie zmieniamy historii? Nie walczymy z potężnymi siłami ciemności? Może chociaż wyciągamy kogoś ponad przeciętność? Nie? Ok – to po co grać w coś takiego? Po co grać w grę, gdzie jesteśmy przeciętni od samego początku do samego końca? Cóż – na przykład po to, aby poznać inny punkt widzenia?

Akcja Bury Me, My Love przenosi nas do współczesnej Syrii. Właśnie tam żyją, czy raczej próbują żyć bohaterowie. Młode małżeństwo – Nour i Majd – w normalnym kraju wiedliby zapewne spokojne, pozbawione większych dramatów życie. Syrii daleko jednak do normalności. Częste bombardowania sprawiają, że nigdy nie można być niczego pewnym. Żegnając się z kimś nigdy nie wiemy, czy nie robimy tego po raz ostatni. Do tej niepewności nawiązuje zresztą tytuł gry – Bury Me, My Love jest dosłownym tłumaczeniem syryjskiego pożegnania, które oznacza mniej więcej tyle, co „nie waż się umrzeć przede mną”. To właśnie ciągłe towarzystwo śmierci powoduje, że Nour decyduje się wyjechać do Europy w poszukiwaniu lepszego życia. Opiekujący się rodzicami Majd niestety nie może jej towarzyszyć. Młoda Syryjka wyrusza więc sama w niebezpieczną podróż.

W tym miejscu pewnie zastanawiacie się, jakiego typu jest to gra – czy jest to skradanka, w której pod osłoną ciemności próbujemy wymknąć się z kraju? A może jakiś survival horror? RPG? Bury Me, My Love nie jest żadną z nich. Zacznijmy od tego, że w grze nie wcielamy się w Nour, choć to ona jest bohaterką gry. Zamiast niej sterujemy poczynaniami jej męża, choć określenie „sterujemy” jest tu trochę na wyrost. Bury Me, My Love jest bowiem swego rodzaju komunikatorem. Jako Majd utrzymujemy kontakt z Nour, która na bieżąco relacjonuje nam swoje postępy. Czasem potrzebuje wsparcia, innym razem rady. Pośrednio mamy więc wpływ na podejmowane przez nią decyzje. Mimochodem zaczynamy się czuć odpowiedzialni za ich rezultat. Gra toczy się w czasie rzeczywistym, więc może się zdarzyć, że przez dłuższy czas nie będziemy mieć żadnych wieści od Nour. Muszę przyznać, że w takich chwilach raz po raz sprawdzałem listę powiadomień, żeby się dowiedzieć, co u niej słychać. Rozgrywkę można też uruchomić z wyłączeniem tych opóźnień, ale moim zdaniem gra dużo wtedy traci.

Bury Me, My Love ma kilka możliwych zakończeń. Do celu prowadzi wiele dróg i bynajmniej nie każda kończy się happy endem. Opisywane w grze wydarzenia zostały oparte na relacjach prawdziwych uchodźców. Warto więc zagrać więcej niż raz tak aby poznać ich historie. Gra ma nawet system osiągnięć, które dość zgrabnie podpowiadają nam, jak dużą część materiału poznaliśmy.

Mimo że Bury Me, My Love jest w dużej mierze grą tekstową, to nie jest ona całkowicie pozbawiona grafiki. Okazjonalnie Nour przesyła nam zdjęcia, czy nawet wiadomości głosowe. Wszystko to jest wykonane z dużą dbałością o utrzymanie odpowiedniej atmosfery. Kolorystyka ilustracji dobrze oddaje rzeczywistość świata gry. Wszystko zdaje się być na swoim miejscu.

Podsumowanie: Dzięki prostej mechanice i oszczędnej grafice Bury Me, My Love świetnie sprawdza się na urządzeniach mobilnych. Rozgrywka w formie komunikatora internetowego ułatwia identyfikację z bohaterem – tak jak on trzymamy telefon w dłoni i jedyne co możemy zrobić, to wysyłać krótkie wiadomości do żony. Dużą zaletą jest oparcie gry na prawdziwych wydarzeniach. Dzięki temu Bury Me, My Love niesie ze sobą również walory edukacyjne. Śledząc losy Nour dowiadujemy się, z jakiego rodzaju problemami muszą mierzyć się ludzie uciekający przed wojną, jakie mają rozterki i wreszcie – jak kończą się ich podróże w poszukiwaniu lepszego życia.

Gatunek: gra tekstowa

Producent: The Pixel Hunt

Data premiery: 26.10.2017 r.

Język polski: nie

System: iOS, Android, PC, Switch

Ocena: Polecamy