Okładka tego zbioru zapowiada ciekawy crossover, mieszający uniwersum DC ze światem wywodzącym się z pomysłów Petera Alana Lairda i Kevina Eastmana. Nie jest to pierwszy przypadek, gdy nastoletnie, zmutowane żółwiki trafiają do innego świata – wizytowały już komiksy Stana Sakai, były też na plakatach promujących pewną pizzerię…
Wojownicze Żówie Ninja są niewątpliwie silnie zakorzenione w popkulturze – od gier,po filmy animowane, pełnometrażowe oraz komiksy. Batman to również postać, która odcisnęła solidne piętno na popkulturze i trudno dziś znaleźć nastolatka (i dorosłego), który niemiałby styczności z okrytym maską strażnikiem Gotham. Jedyny problem tego połączenia dwóch światów jest taki, że samo Gotham w uniwersum TMNT nie istnieje. Jednak to nie przeszkodziło scenarzystom, by połączyć ogień z woda, nieco sprowadzić ponure przemyślenia Batmana do poziomu nastolatkowego i nadać żółwikom nieco więcej dorosłości. Co oczywiście nie znaczy, że z komiksu znikają nastolatkowe żarciki i że zabraknie leitmotifu z pizzą…
Zderzenie dwóch światów wymyślono po prostu jako spotkanie dwóch uniwersów w multiwersum. Ma się rozumieć Nowy Jork w wersji TMNT znacząco się różni od tego z DC, bo przecież niewielu superbohaterów gnieździ się z kanałach, a całe miasto nie jest wstrząsane potyczkami klanów ninja. Pewnie, że TMNT bardziej pasują do świata antropomorficznego królika, niż mrocznego Gotham, ale sama oprawa graficzna sprytnie łączy uniwersa, nadając naszym żółwikowatym bohaterom więcej głębi. Batman pozostaje Mrocznym Ryczerzem, choć i przez jego maskę czasami przedziera się uśmiech.
Zbiorczy album Batman/Wojownicze Żółwie Ninja na ponad 400 stronach mieści trzy zazębiające się historie, wydane pierwotnie w trzech zeszytach każda. Początki są niewinne, do Gotham przenika Klan Stopy wraz ze Shredderem, do tego Leonardo, Donatello, Michelangelo, Raphael i ich mistrz w jednym pakiecie. Co jest wystarczającym przyczynkiem do poważnego chaosu w świecie Batmana
Pierwsza z miniserii, w której to Shredder próbuje zaprowadzić porządki w Gotham wypada wyjątkowo smacznie, dzięki sprytnemu zabiegowi fabularnemu – nietrwałości mutagenu w świecie Batmana i próbom zapobieżenia temu (niefortunnemu dla żółwików) zjawisku. Kulminacyjny moment tego ciągu wydarzeń pokazuje nam zupełnie nowe oblicza starych antybohaterów, a później światy wracają na swoje dawne tory…
Druga miniseria, w której na głównego antybohatera wybrano Bane’a i Venom właściwie jest kalką pierwszej, przenosząc jednocześnie całą akcję do uniwersum TMNT. To jasne, że nie obyło się bez pomocy Batmana, acz chyba najciekawszym fragmentem opowieści sa dylemanty Donniego i armia napakowanych przeciwników. Ostatnia miniseria skupia się na Klanu Usmieszku, Kranga i jego ultratechnodromu oraz wieloświecie naginanym do nowych zasad. To najbardziej chaotyczna część całego albumu, niepotrzebnie (jak na mój gust rozciagnięta), choć z drobnymi smaczkami, jak splątanie dwóch uniwersów z Batmanem w zupełnie innej rodzinie.
Smakowitym dopełnieniem całego albumu jest galeria okładek poszczególnych zeszytów (wyjątkowo ładnych!), szkicowniki Freddiego E. Williamsa II oraz pierwotny zarys fabuły opowiedziany przez Jamesa Tyniona IV.
Podsumowanie: Nie sposób nie polecić połączonej historii zmagań Batmana i Wojowniczych Żółwiami Ninja ze złoczyńcami nękającymi oba uniwersa, bo o ile sama fabuła jest przewidywalna (i do znudzenia bawi się mutacjami oraz tragiczną geneza postaci Batmana), to już rysunki i ich soczyste kolory, projekty postaci żółwików (poważniejsze i groźniejsze od swoich typowych inkarnacji), dynamika bijąca z każdego z kadrów – to coś, co zapada w pamięć. W skrócie: piękna, acz banalna historia, choć tego akurat mogliśmy się spodziewać.
Gatunek: fantasy, superbohaterowie, science-fiction
Scenariusz: James Tynion IV, Ryan Ferrier
Rysunki i tusz: Freddie E. Williams II, Kevin Eastman
Kolory: Jeremy Colwell
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawnictwo: Egmont / Klub Świata Komiksu
Liczba stron: 432
Format: album w twardej oprawie, 170×260 mm
Cena okładkowa: 119,99 zł
Ocena: Polecamy