Stwierdzenie, że jestem dużym chłopcem czytającym komiksy dla przeciętnego zjadacza chleba trąci myszką. No bo jak to?

Dorosły mężczyzna, z wypiekami na twarzy śledzący opowieść o przebierającym się w furkoczący na wietrze trykot osobniku, musi mieć niejedną klepkę obluzowaną. A tymczasem w najlepsze cieszę się, że do Polski docierają albumy, które idealnie trafią w gust dojrzałego czytelnika – są oblepione gęstym dymem, pochłaniającym oddolnie ulicznym brudem i momentami zatęchłym powietrzem Gotham City. Takie komiksy, jako w pełni dorosły odbiorca tego medium, chcę czytać częściej.

To w ogóle jest komiks, który odciska swoje piętno; zostaje z Tobą na dłużej, nie pozwala się otrząsnąć, zaciekawia i nie kończy się wraz z ostatnią stroną. Ale to również album, w którym czyny Wayne’a odciskają piętno na Gotham, świeżo witającego swojego obrońcę. Na mieście, które uczy się go i boi, ale stanowi jednocześnie terytorium jego działań. I o którego historii zostało już wiele powiedziane. Komiks opowiada historię młodego Bruce’a, który wprowadzając w mieście rządy batmaniej ręki, z miejsca zyskuje sobie wrogów – ikonicznych, ale i mniej rozpoznawalnych. Jeśli jednak jego pojawienie się godzi w interesy drugiej grupy, nie zawahają się posunąć do czynów, z których niechybnie należałoby się wyspowiadać. O ile pojawienie się drugiego Batmana na przestrzeni lat było przerabiane już wielokrotnie, tak – jeśli mnie pamięć nie myli – duplikat nie posuwał się do morderstw popełnianych z czystą premedytacją, publicznie wszystko dokumentując i wystawiając tym samym na szwank dobrą opinię uszatego oryginału.

Za album, z którego pochodzi powyższy kadr odpowiadają Mattson Tomlin oraz Andrea Sorrentino, laureat Nagrody Eisnera, artysta specjalizujący się w komiksach akcji i grozy (wystarczy przytoczyć najlepiej z nich kojarzony – Joker: Zabójczy Uśmiech). Wydawałoby się, że to duet jakich wiele, mało ikoniczny, w najmniejszym stopniu nie zapadający w pamięć. A to właśnie jemu udało się wykreować opowieść osadzoną w ponurej rzeczywistości, w której naprawdę niezła fabuła przeplata się z fantastyczną brzydotą szkiców, jakże wspaniale pasujących do tej konwencji. Takiej, w której każdy cios pozostawia po sobie złamaną kość, każdy czyn ma konsekwencje daleko wykraczające poza wyobraźnię Batmana, a każdy uliczny przechodzień jest – jak wspomniałem na początku recenzji – oblepiony wizją ponurej metropolii.

Temu też zresztą sprzyja kolorystyka komiksu, za którą odpowiedzialny jest Jordie Bellaire. Kolejne kartki stylistycznie przeplatają się ze sobą, raz ukazując ekspresyjność psychopatycznego malarza, gdzie pastelowe kolory zdają się wyłazić poza ramy ołówka, innym razem trzymają się rysowniczych ram. Na jednych stronach dominują czerwienie, na innych fiolety tylko po to, aby kilka stron dalej oddać miejsce bieli, czerni i rozpikselizowanym postaciom. Moc, jednym słowem! Ale taka, którą doceni dojrzała jednostka zaprawiona w komiksowych bojach. Bo Batman: Imposter to komiks wydany przez nasz rodzimy Egmont w ramach linii Black Label – wydzielonej części amerykańskiego DC Comics, która została przekształcona z imprintu Vertigo i prezentuje powieści graficzne dla pełnoletniego odbiorcy.

Pozorna niechlujność czy niedopracowanie ma jednak miejsce jedynie w małych dziełach Sorrentino. W tych koślawych, połamanych kadrach. Naturalności natomiast, większego uderzenia bezkompromisowym językiem brakuje nieco w scenariuszu, chociaż tutaj – przyznaję bez bicia – czepiam się na upartego. Bo w ogólnym rozrachunku recenzowany album jest dziełem kompletnym, szczęśliwie poszytym z trzech oryginalnych wydań, na które jako polscy odbiorcy nie musimy czekać, a które dostajemy w pakiecie za naprawdę sympatyczną cenę. Nawet jeśli tekstom momentami brakuje pochłaniającej światło czerni, album jest niesamowitym doświadczeniem, które każdy szanujący się fan przygód Batmana powinien mieć w swojej kolekcji.

Podsumowanie: Batman: Imposter to komiks dla dorosłego odbiorcy. Zachwyca rysunkiem i wymową, a dodatkowo zostaje z czytelnikiem na dłużej. Oby więcej podobnych albumów wszyscy duzi chłopcy czytający obrazkowe historie mogli znaleźć na księgarnianych półkach.

Gatunek: amerykański komiks superbohaterski

Scenariusz: Mattson Tomlin

Rysunki: Andrea Sorrentino

Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz

Wydawca: Egmont / Klub Świata Komiksu

Liczba stron: 168

Format: album w twardej oprawie

Cena okładkowa: 69,99 zł

Ocena: Polecamy