Studio rozumie frustracje związane z ekskluzywnością gry na Epic Games Store, ale uważa, że decyzja ta jest lepsza dla samej gry.

Rebellion zapowiedział podczas tego rocznego E3 Zombie Army 4 – kooperacyjną produkcję, w której bronimy się przed najazdem nazistów – zombie. Rzeczą, która mogła stanowić pewien zawód, było logo na końcu samego zwiastuna, zapowiadające, że gra ukaże się na Epic Games Store. Studio potwierdziło, że gra przez pierwsze 12 miesięcy będzie dostępna wyłącznie na EGS i miało sporo do powiedzenia na temat okoliczności podjęcia tej decyzji.

Rozmawiając z Jasonem Kingsleyem, prezesem i dyrektorem kreatywnym Rebellion, Samuel Roberts z serwisu PC Gamer wskazał, że jeszcze miesiąc wcześniej studio przekonywało, że nie ma w planach żadnej umowy na wyłączność i pytał, co w związku z tym zmieniło się, by doprowadzić do obecnej sytuacji. W maju, w rozmowie z MCV Kingsley przyznał, że nie przepada za ideą wyłączności, bo poza utratą graczy korzystających z jakiejś platformy, trzeba liczyć się jeszcze z negatywnymi reakcjami samych fanów, zaznaczył jednak, że Rebellion nie może jej w pełni wykluczyć. W rozmowie z PC Gamerem jego nastawienie było zauważalnie inne – prezes studia skupił się na olbrzymim wsparciu marketingowym, jakiego udzieliło im Epic i przekonywał, że decyzja ta miała sporo sensu z perspektywy twórców Zombie Army 4.

– Wydaje mi się, że czasem warto zirytować parę osób, bo poza negatywnymi reakcjami niesie to ze sobą jeszcze widoczność, której brakuje każdemu małemu studiu – stwierdził. – Niektórym ludziom nie podoba się to, co robi Epic i doskonale rozumiem, dlaczego, ale współpraca z nimi była bardzo dobra dla projektu i dla nas.