…i patrząc wstecz trzeba przyznać, że lata 90-te skończyły się z niemałym hukiem.
Na wstępie doprecyzuję, że dziś gdy piszę ten tekst, czyli 2 grudnia 2019 roku, Quake III Arena ma dwudzieste urodziny. Unreal Tournament miał je w sobotę, czyli 30 listopada. Dlaczego więc piszę o tym dopiero teraz? Bo wolałem poczekać, na lepszą z tych gier 😉
Oj tak… wojna Unreala z Quake’iem przeszła do historii, ale po tych dwóch dekadach mogę bez wstydu czy poczucia zdrady śmiało powiedzieć, że mimo osobistych preferencji obydwa te tytuły były obłędnie dobre i na swój sposób zapisały się w kolektywnej pamięci weteranów sieciowych strzelanek. Nie były one rzecz jasna pierwszymi przedstawicielami arena FPS-ów – jeżeli ktoś jest bardziej zainteresowany tematem to odsyłam do Pixela #37, gdzie znajdziecie mój artykuł o dziejach gatunku od korzeni aż do dzisiejszych czasów. Q3 i UT ustanowiły jednak wzorce i standardy, które kopiowane są w imitujących je tytułach po dziś dzień. Nie można też odmówić ich twórcom odwagi – wydanie gry stricte sieciowej w czasach gdy szybki Internet nie był nawet w ułamku tak dostępny jak dziś brzmiało jak przepis na samobójstwo. W przypadku Quake III Arena, potencjalna rzesza klientów została dodatkowo ograniczona, bowiem tytuł ten jako pierwszy w serii wymagał posiadania akceleratora graficznego. Mimo, że pod koniec roku 1999 nie były one już taką rzadkością jak w czasach GLQuake’a, to jednak informacja ta nie przeszła przez media bez echa drobnej kontrowersji.
Gdy rozmawiałem na Discordzie z obecnymi pracownikami id Software, dowiedziałem się, że trzecia część “Wstrząsu” była, wbrew pozorom i “kultowemu” statusowi, najgorzej sprzedającą się w serii. To niejako tłumaczy niemal natychmiastowe odejście od tematu, bowiem już kolejny duży projekt studia, czyli Doom 3, wrócił do nacisku na kampanię dla pojedynczego gracza. Epic postanowił powalczyć trochę dłużej, wydając kilka kolejnych części Unreal Tournament. To nie były złe gry, ale wtedy rynek już dawno był opanowany przez nową manię w postaci Counter-Strike’a (do którego z czasem dołączyło Call of Duty), która została później zastąpiona przez hero shootery (np. Team Fortress 2, lub Overwatch), a później battle royale. W tym kontekście trzeba uszanować zarówno Epic jak i id Software, którzy próbowali reanimować gatunek najnowszym Unreal Tournament (który pozostał w fazie pre-alpha), czy Quake Champions (który od dwóch lat jest w Early Access ze znikomymi uaktualnieniami). Te próby skończyły się fiaskiem, a najnowsze twory nawet nie zbliżyły się do statusu kultowości swoich poprzedników, ale jak to kiedyś przeczytałem na wieńcu ułożonym przy kopcu Powstania Warszawskiego: “Szacunek za męstwo i wiarę w zwycięstwo”.
Skupmy się jednak na naszych jubilatach. Co takiego dały nam Quake III Arena i Unreal Tournament? Przede wszystkim zaawansowane engine’y, które były używane w innych grach przez lata, a fragmenty ich kodu do dziś potrafią się gdzieniegdzie przewinąć. Q3, wzorem swoich poprzedników, stanowił fantastyczne pole do popisu dla twórców modów, którzy dali nam tak kultowe (i niestety mocno już zapomniane) produkcje jak Urban Terror, czy Challenge Promode Arena. Z kolei UT zaprezentował boty, których sztuczna inteligencja do dziś budzi podziw. Nie ma nawet sensu porównywać botów np. z Counter-Strike: Global Offensive, bo jeśli komputerowych przeciwników z Unreal Tournament przyrównamy do człowieka, to ich odpowiedniki z CS:GO zdają się być na poziomie karaluchów po lobotomii. Oczywiście ma to znikome znaczenie dla sukcesu CS:GO, który jest absolutnie fenomenalną grą sieciową, do której żaden z dwóch wspominanych tytułów nawet nie ma startu jeśli idzie o popularność, ale wiedzcie, że istnieją aspekty, w których te dawne gwiazdy nadal lśnią.
Nie ukrywam, że zasmuciło mnie iż mało kto o tej rocznicy pamięta – zerknąłem na co popularniejsze serwisy, szukając chociaż małych wzmianek i z każdą kolejną sprawdzoną stronką łezka coraz szybciej formowała mi się w oku. Okazję zauważyli sami gracze zakładając stosowny wątek w serwisie Reddit, ale Bethesda zdaje się zbyt zajęta promowaniem nadchodzącego Dooma, a Epic swojego Fortnite’a, żeby przejmować się jakimiś reliktami – nawet jeśli kiedyś obydwa tytuły wyznaczały poziom, do którego konkurencja uparcie dążyła.
Jak zatem Quake III Arena i Unreal Tournament sprawują się po tych 20 latach? Nie da się ukryć, że z ich gameplayu wieje archaizmem, ale dalej uważam je za fantastyczne gry do popykania z kumplami wyłącznie w swoim gronie. Nie zrobicie tego w battle royale (powodzenia ze skoordynowaniem kilkudziesięciu osób), a w Counter-Strike’u, jeśli chcecie grać standardowy tryb turniejowy, będzie wam ciężko, bo zebranie w jednym momencie ok. dziesięciu znajomych też nie jest proste – zwłaszcza “po trzydziestce”. I tutaj pojawia się fenomen staruszków z końca ubiegłego wieku. Do każdego z nich wystarczy mała grupka 3-4 kumpli i już można raczyć się wzajemnie rakietami, czy rozżarzonymi opiłkami wylatującymi z lufy flak cannon… i powiem wam szczerze, że mi to wystarczy. Nie muszę widzieć serwerów wypełnionych po brzegi. Nie muszę widzieć wielkich billboardów na ulicach reklamujących najnowsze wydarzenie esportowe. Wystarczy mi, że raz na jakiś czas zbiorę kolegów i razem pobiegamy po serwerze, tak jak to zrobiliśmy w minioną sobotę i niedzielę oddając hołd dwóm królom końcówki zeszłego millenium. A strzelając do siebie będziemy się serdecznie śmiać w naszym kameralnym gronie z dala od wyzwisk i obelg tak częstych we wszelakich grach na serwerach publicznych. Będziemy się śmiać tak z dowcipów powszechnie dla graczy zrozumiałych:
Jak i z tych nieco bardziej wewnętrznych: