Tak zwany „podatek od grzechu” miałby objąć gry komputerowe, ale nie broń palną.
W ramach kolejnej manifestacji populizmu, który większość z nas chciałaby zostawić za sobą i zapomnieć, republikański przedstawiciel stanu Pennsylvania, Chris Quinn, próbuje przepchnąć przez stanowy senat ustawę, w ramach której na „brutalne” gry komputerowe miałyby zostać obarczone 10% podatkiem, by zapobiegać strzelaninom w szkołach. Ten sam podatek nie miałby zastosowania do broni palnej, za to duże tytuły zdrożałyby z 60 do niemal 70 dolarów.
Podstawą, jakiej Quinn używa do uzasadnienia jest fragment oświadczenia National Center for Health Research, według którego „brutalne gry mogą zwiększyć ilość agresywnych myśli, zachowań i uczuć w sposób krótko- i długotrwały”. To samo oświadczenie wskazuje na choroby psychiczne i dostęp do broni jako ważne czynniki przyczyniające się do przemocy w szkołach, ale Quinn postanowił zignorować tę część.
Projekt po raz pierwszy pojawił się w październiku, ale został odrzucony. Entertainment Software Association (ESA) oświadczyło wtedy, że wprowadzenie tego podatku byłoby naruszeniem konstytucji USA. Organizacja zachęciła jednocześnie prawodawców do stawiania na edukację rodziców w kwestii rankingów ESRB i ich znaczenia, zamiast wprowadzać obostrzenia finansowe.