Zapowiedź nowej konsoli Microsoftu, idąca za nią prezentacja materiału z kontynuacji Hellblade oraz ogłoszenie remake’u Resident Evil 3 to z pewnością komunikaty elektryzujące ostatnimi czasy świat gier. W dedykowanych serwisach informacje na ten temat przyjęły różnorodne formy – od zwykłych newsów, poprzez materiały wideo, aż po publicystykę pełną dyskusji oraz komentarzy czytelników.
Wiadomości te przewinęły się nie tylko przez rodzime media, ale i wiele zagranicznych stron, które odsłony wspomnianych artykułów liczyły najpewniej w tysiącach. Branża mówi o kolejnych generacjach sprzętu, felietoniści podejmują temat odświeżania leciwych tytułów… a tymczasem na wielu nie robi to najmniejszego wrażenia.
Z jednej strony nie powinno to dziwić, wszak zainteresowań tyle co gustów. Z drugiej jednak, żyjąc w bańce informacyjnej skoncentrowanej jedynie wokół konkretnego zjawiska często nie zauważamy niczego poza nią i nie przyjmujemy do wiadomości, że mijany przez nas obojętnie statystyczny zjadacz chleba może nie interesować się najnowszymi doniesieniami z branży gier wideo. Temu przekonaniu towarzyszy często statystyka – jak pokazują badania przeprowadzone przez Polish Gamers Observatory do spółki z Krakowskim Parkiem Technologicznym i we współpracy z firmą badawczą IQS, grają w zasadzie wszyscy, bez względu na wiek, płeć czy zainteresowania. Jakie jest zatem prawdopodobieństwo, że Kowalski nie słyszał o ogłoszeniu przez Phila Spencera nowego Xboksa? Niewielkie – podpowiada teoria. Tymczasem praktyka jak zwykle swoje.
Ta przy okazji bywa bezlitosna. Nawet w Polsce targanej niegdyś przemianami ustrojowymi, konsola nie stanowi obecnie dobra luksusowego. Stać na nią obywateli, a w dobie licznych przecen i okolicznościowych promocji zakup dóbr cyfrowych nie jest problemem. A mimo to, wzorem komiksów, gry w świadomości ogólnej kojarzą się z produktem kierowanym do dzieci, przez co nie każdemu w smak jest publicznie chwalić się tym, że więcej czasu spędza w Białym Sadzie niż oglądając politykujące sumienia narodu. Najpewniej co drugi sympatyzujący z tym medium Polak, oficjalnie nie wie o nim nic, bo „przecież nie gra”. Czy to aby nie sytuacja tożsama z disco polo, którego nikt nie słucha, ale każdy zna tekst kolejnych zwrotek przaśno-polskich przebojów granych na czterech akordach?
Wychodząc poza bańkę i obserwując rzeczywistość poza nią można zauważyć, że powyżej przytoczone informacje nie interesują większości społeczeństwa. Znacznie częściej podejmowanymi w dyskusjach tematami są podziały, rozwarstwienie społeczne, praca, wóda i imieniny szwagra. Gry wideo zajmują w tej hierarchii rolę tak marginalną, że jeśli nie przysłuchujemy się przeciętnemu nastolatkowi, potencjalnie pasującemu do grupy zainteresowanych tematem, możemy odnieść wrażenie, że nie istnieją. A nawet jeśli, polemika ich dotycząca orbituje wokół przemocy i medialnych nagonek na gry, bez weryfikacji winy, o jej domniemaniu nawet nie wspominając.
Wychodząc poza nią – czego ostatnimi czasy brutalnie doświadczyłem – przestajesz także istnieć w świadomości branży, która bez względu na pobudki, ukierunkowana jest na zysk, nie sentyment. Nie ma w niej miejsca na rozdawnictwo dla zasady i poklepywanie po plecach. Dopiero będąc w tym miejscu zdajesz sobie sprawę z tego, że opisywana tutaj kopuła nieświadomości jednak mocno ogranicza, odgórnie narzucając rytm i trendy w niej istniejące. I przestajesz się dziwić, że ludzie wbijają w premierę nowej konsoli, ponieważ już tak całkiem serio i brutalnie – w skali kraju interesuje to jedynie odsetek siedzących w temacie.
Ta nasza bańka bywa niezwykle wygodnym miejscem. Chroni, niczym w serialu The Dome, ale i mocno utrudnia funkcjonowanie. Stanowi alegorię strefy komfortu, ale i bywa utrapieniem. O ile bowiem łatwiej jest mieszać w politycznym tyglu opinii, niż próbować z sensem wypowiadać się na tematy związane z branżą gier. Jeśli nie wierzycie, sprawdźcie sami, próbując porozmawiać z losowo wybraną z Waszego otoczenia osobą o chociażby niedawno zakończonym Game Awards 2019. Albo ogólnie – o grach na dowolną z platform. Szybko przekonacie się, że czytając branżowe media, bywając na Pixel Heaven oraz doceniając uroki skrywane w meandrach cyfrowych światów, tak naprawdę zatracacie się w bańce, stanowiącej wygodne leże dla kanapowych zwierząt. Pytanie czy paradoksalnie aby na tym nie tracicie, pozostawiam już Wam.