Lubię gdy o jakimś zagadnieniu trwa zażarta dyskusja – to znaczy, że temat żyje. Możliwe jednak, że jeszcze bardziej lubię gdy po bitwie opadnie już kurz – to znaczy, że można wszystko na chłodno przeczytać i być może wyciągnąć jakieś nowe wnioski.

W myśl tej zasady, wykorzystałem fakt, że Internet zajęty jest obecnie kłótnią o kolor skóry przyszłej, serialowej Ciri i postanowiłem przeczytać dyskusję, którą wywołał wpis Voyagera, w którym stwierdził, że nie jest zainteresowany zakupem Cyberpunk 2077 na bazie obejrzanego materiału, prezentującego gameplay.

Ten wpis nie będzie jednak o samym Cyperpunku, ani nawet o artykule Voyagera, czy przytoczonych przez niego argumentach, bo o tym napisano już dużo. Obecny blok tekstu popełniam, bo zwróciła moją uwagę pewna myśl, która przetoczyła się we wspomnianej dyskusji kilka razy. Pozwolę sobie zacytować fragmenty dwóch wypowiedzi, jakie można było przeczytać na grupie Secret Level:

„Wiem że nie kupię po 48 minutach nie skończonej gry. Ból du*y i tyle” (w sarkastycznym tonie)

„Twierdzę, że (Voyager) jest nierzetelnym dziennikarzem, bo wyrabia sobie definitywną opinię i buńczucznie krzyczy „NIE KUPIĘ!” na podstawie zaledwie 48 minut z wersji alfa.”

Nie zamierzam tutaj bronić argumentów Voyagera – powiem jedynie tyle, że mi akurat to co zobaczyłem się podobało. Tym niemniej jedną kwestię trzeba tu podkreślić. Ja osobiście w życiu nagrałem się sporo – regularnie i bezczelnie podkreślam, że nie mam kupki wstydu. Jeśli jakiś tytuł świadomie kupiłem to zamierzam go skończyć, czyli siedzieć przy nim od momentu jak kliknę „nowa gra” do momentu jak zobaczę napis „koniec” i przewijającą się listę płac. Oczywiście moja doba, podobnie jak każda inna, ma 24 godziny, więc zwykle wybieram tytuły krótkie, ale to osobna kwestia. Zmierzam do tego, że w życiu widziałem już tych gier w całości naprawdę sporo i mimo to byłbym BARDZO ostrożny w próbie stwierdzenia, że np. mam w związku z tym od Voyagera więcej doświadczenia. On grał w gry kiedy ja na chleb mówiłem „bep”, a na muchy „tapty”. Niemniej, na bazie tego co wiem i widziałem stwierdzam, że w dużej większości przypadków jestem BEZ PROBLEMU w stanie podjąć decyzję o zakupie gry po obejrzeniu blisko godziny gameplayu. Skoro zatem ja mogę to zrobić, to czemu nie Voyager?

Nie zrozumcie mnie źle, nie twierdzę, że w takim materiale da się zobaczyć wszystko, ani że jestem nieomylny. Kilka razy bardzo pozytywnie się zaskoczyłem, gdy gra, która na pierwszy rzut oka w ogóle mnie nie zainteresowała „w praniu” okazała się fenomenalna. Do takich tytułów należy u mnie na przykład Dark Souls, przed którym broniłem się rękami i nogami, bazując na tym co widziałem, ale po jej ukończeniu stwierdzam, że to jedna z najlepszych gier w jakie grałem w życiu. Podobnie było z Bulletstorm – po przydługim moim zdaniem wstępie miałem ochotę zbesztać kolegę, który mi ów tytuł polecił, ale zaufałem my gdy powiedział „przetrzymaj początek” i dalej (czytaj: od momentu jak podnosimy „smyczkę”) było już mega miodnie. To są jednak wyjątki – w większości przypadków to czego się spodziewałem po obejrzeniu gameplayu, było dokładnie tym co otrzymywałem.

48 (słownie: czterdzieści osiem) minut gameplayu. Nie prerenderowanych scenek, tylko faktycznej zawartości gry. Przemyślcie to – czy to jest mało? Jeżeli waszym zdaniem tak, to odbijam piłeczkę i zachęcam do dyskusji: ile wy potrzebujecie czasu, żeby podjąć decyzję o tym, że chcecie go zainwestować w dany tytuł więcej? Godzinę? Dwie? Osiem? Przypomnijcie sobie złotą erę demek dorzucanych do magazynów komputerowych na płytkach. Ile takie demo średnio dawało gameplayu (pomijam oczywiście ogrywanie go po fefnaście razy, co nierzadko miało miejsce)? Nie mam żadnych twardych danych, ale szacowałbym że w okolicach 30 minut (pomijam wczesne lata 90-te gdzie np. wersja shareware DOOMa zawierała cały epizod, czyli 1/3 ówczesnej pełnej gry). Większość znanych mi osób na bazie takiego właśnie dema była w stanie podjąć decyzję czy chce pełny produkt. Po to one właśnie były! Żeby ułatwić tę decyzję.

Oczywiście dochodzą kwestie różnic w odczuciach bazowanych na tym co biernie oglądamy, a na tym co ograliśmy. Jako miłośnik FPSów mogę powiedzieć, że jest jeden aspekt, którego nie zamierzam oceniać po tym co zobaczę bez samodzielnego dotknięcia myszy czy kontrolera – gunplay. Ja po prostu muszę to poczuć w rękach. Tym niemniej Voyager swoją opinię bazował na elementach, które akurat można ocenić po biernej prezentacji. Skupił się na szerokorozumianej atmosferze gry, a ta została w udostępnionym materiale bardzo wyraźnie zarysowana.

Jest jeszcze kwestia tego, że to co widzieliśmy to wersja alfa, która będzie się różnić od tej finalnej. To prawda – na pewno dużo tu jeszcze można zmienić, ale to nie znaczy że autorzy zmienią wszystko. „Rdzeń” moim zdaniem pozostanie ten sam… no chyba, że planowane jest wyrzucenie całego projektu do kosza i rozpoczęcie od zera (oby nie!). A zatem, o ile w kwestii szczegółów czasem lepiej poczekać z osądem, o tyle wspomniana już atmosfera raczej już taka pozostanie, bo wątpię żeby cały zespół zrealizował to wszystko co widzieliśmy (niemało!) ot tak sobie na próbę.

Podsumowując, myślę że oburzenie związane z opinią Voyagera wynikało z radykalności z jaką ją przedstawił. Gdyby napisał np. że „na bazie tego co zobaczyłem nie jestem zainteresowany, bo klimat mi nie pasuje” to pewnie spotkałby się z większym zrozumieniem… mimo że przecież znaczyłoby to to samo co ostre „Nie będę czekał na Cyberpunka 2077”.

Na sam koniec chciałbym zacytować Sebastiana Zarzyckiego, który również brał udział w dyskusji na Secret Level: „Ocenianie gry po obejrzeniu godzinnego dema jest jak najbardziej zasadne. Czas jest cenną walutą, a ekspert jest w stanie relatywnie szybko ocenić, czy chce go dalej poświęcać”. Zgadzam się w stu procentach, a w moich oczach Voyager jest ekspertem.

A z tym, że zachęcam do dyskusji nie żartowałem – po jakim czasie wy podejmujecie decyzję o zakupie gry? Czy wystarczy wam obejrzenie gameplayu, czy to jednak za mało i trzeba zagrać? Na jakie aspekty zwracacie uwagę? Chętnie przeczytam opinie.

P.S.:
Gdyby ktoś był zainteresowany jakiej gry dotyczy recenzja przedstawiona na ilustracji do artykułu, to znajdziecie ją tutaj.