Choć w czasach powszechnie dostępnej emulacji od zagrania w produkcję na ZX Spectrum czy Commodore 64 dzieli nas zaledwie kilka kliknięć, wciąż niewielu młodych graczy decyduje się na uruchamianie nowości na dawne platformy. Ci, którzy tego nie robią, popełniają błąd.

Tytuły opisywane na naszym blogu w ostatnich tygodniach – The Lost Treasures of Tulum, Black & White czy Moritz on the Autobahn (by przywołać tylko kilka przykładów) – udowadniają, że do tego, by stworzyć bardzo dobrą grę, nie potrzeba nowoczesnych procesorów i kart graficznych, ani giga- czy megabajtów pamięci. Tej ostatniej wystarczy zazwyczaj kilkadziesiąt kilobajtów, konieczne okażą się natomiast świetne pomysły. Szczęśliwie tych autorom gier na ośmio- i szesnastobitowce wciąż nie brakuje.

Gdy pytam ludzi tworzących nowe gry na stare komputery, czemu piszą produkcje na „historyczne” maszyny, skoro z ich umiejętnościami łatwo odnieśliby sukces na współczesnych platformach, zazwyczaj otrzymuję jedną odpowiedź. To chęć pokazania na ZX Spectrum, Atari XL/XE czy Commodore 64, rzeczy – gameplayu, grafiki, animacji… – jakich nie zrobił na nich nikt wcześniej.

A zauważmy, że użytkownicy tych blisko 40-letnich urządzeń widzieli już sporo i raczej trudno jest ich zaskoczyć. Dla graczy-weteranów moment zachwytu bywa zresztą najlepszą nagrodą: gram na Spectrum już ponad trzy dekady, a wciąż widzę na nim rzeczy, jakich jeszcze nie oglądałem. A mój komputer wciąż ma 48 kB pamięci pod obudową.

Chcemy, żeby te wspaniałe produkcje zobaczyli także goście naszego bloga, a od teraz również czytelnicy „Pixela”. W 60. numerze magazynu debiutuje rubryka Retroexpress, w której prezentować będziemy najlepsze nowe gry na stare komputery. Bo wciąż nie warto tych urządzeń wynosić do piwnicy.