Codziennie jedna gra, którą warto sprawdzić – niektóre znane, inne całkiem niszowe. Znacie je wszystkie?
Odliczając do Wigilii Bożego Narodzenia będziemy prezentować jedną grę dziennie – rzeczy, po które warto sięgnąć, a których nie koniecznie zdążyliście jeszcze ruszyć. Trochę nowości, trochę klasyki, chcielibyśmy znaleźć coś dla każdego!
Pierwszą grą Kalendarza jest… Heat Signature. Produkcja stojącego za Gunpointem Toma Francisa to gra o napadaniu na przemierzające kosmos statki kosmiczne, walce z megakorporacjami i budowaniu międzygwiezdnej rewolucji. Korzystając z rozmaitych gadżetów pozwalających włamywać się, teleportować po statkach, ogłuszać i zabijać czających się na nich strażników to trochę skradanka, trochę łamigłówka i w olbrzymim procencie dynamiczna zręcznościówka.
Wystarczy jeden fałszywy ruch, by zostać wyrzuconym przez śluzę, gdzie próbujemy przechwycić nasze powoli duszące się zwłoki z zdalnie sterując naszym służącym do włamów, malutkim statkiem. Pojedyncza partia zajmuje raptem kilka minut, więc nigdy nie zdążymy się porządnie sfrustrować, że nasi kolejni, proceduralnie generowani bohaterowie umierają w kosmicznej próżni. Jest tu nuta gunpointowego humoru (jeśli nie znacie Gunpointa, koniecznie powinniście go przetestować!) i całkiem sporo broni i gadżetów do odkrycia. Przeciwnicy nie są wiele bystrzejsi niż ci w Hotline Miami (a pewnych podobieństw to hitowej, dziwacznej gry trudno nie dostrzec), ale i tak potrafią stanowić wyzwanie, szczególnie w dużych chmarach. Szczęśliwie gadżety, jakie wymyślili twórcy są tak różnorodne, że możemy eksperymentować z różnymi podejściami do kolejnych statków.