Zdaję sobie sprawę, że większość imion, nazwisk i nazw wymienionych w tytule tego wpisu może być niezrozumiała lub wymagać Google’a do sprawdzenia ich znaczenia. Rudolph Loew zmarł 11.09.2019 r. Przez większość swojego życia sprzedawał programy narzędziowe – w tym KickWorka dla Amig i narzędzia do  obsługi nośników optycznych w MS-DOS, czy dysków SATA w Windows 95.

Dziś większość z powyższych informacji brzmi abstrakcyjnie, w świecie pełnym smartfonów pracujących 24/7, błyskawicznego dostępu do informacji. Równie abstrakcyjnie, jak nagłówki i treści niektórych informacji prasowych: „Polska służba zdrowia potrzebuje sztucznej inteligencji” (jasne, bo my już tego nie ogarniamy), albo ” Specjalne wersje skórek zwane skórkami prestiżowymi zostały zaprojektowane przez Nicolasa Gesquière′a, dyrektora artystycznego ds. kolekcji dla kobiet Louis Vuitton” . O ile w przypadku powszechnej służby zdrowia, SI pewnie zaordynowałaby radykalne rozwiązania w zakresie umawiania wizyt lub posortowała chorych na tych, którzy już powinni szykować sobie pochówek oraz tych rokujących jeszcze nadzieje na wyzdrowienie, to już wirtualne skórki tworzone przez tuzów świata mody na potrzeby wirtualnych koncertów w grach są w pewnym sensie objawem naszych czasów. Tak samo jak niegdyś radosna twórczość programistów, sprzedających swoje narzędziowe pchełki, które do dziś ułatwiają nam pracę. Co takiego zrobił Rudy, że warto go czasami wspomnieć? Coś więcej niż prestiżowe skórki na sprzedaż.

Programy narzędziowe są w pewnym sensie echem jakości podstawowego środowiska pracy, jakim się posługujemy – łatają niekiedy niedostatki sprzętu i systemu operacyjnego. Coś, co producenci smartfonów czynią już na etapie przygotowania swoich urządzeń – rekonstruują Androida i obudowują go dodatkowymi interfejsami, aplikacjami i całym tym zbędnym bałaganem, który usuwa np. CyjanogenMod/LineageOS. Programy narzędziowe bardzo często stanowią warstwę pośrednią pomiędzy nieudolnie zaprojektowanym interfejsem użytkownika, a użytkownikiem. Jak Total Commander w Windows. Niekiedy pełnią zupełnie inną rolę, uzupełniając system operacyjny (porzucony po latach przez producenta) o elementy, których wraz z rozwojem technologii zabrakło. Jak chociażby wsparcie dla kontrolerów SATA w Windows 95, czy też obsługę płyt obsadzonych więcej niż 0,5 MB RAM w Windows 95. Przykłady można by mnożyć, ale jedno z narzędzi opracowanych przez Rudolpha Loewa opowiada pośredni historię o tym, jak dalece można zoptymalizować sobie pracę jednym programem. Rudy w połowie lat 80. opracował narzędzie nazwane KickWork, które zaoszczędziło posiadaczom Amigi 1000 wachlowania dyskietkami. Pierwszy model Amigi, który debiutował na rynku w 1985 roku nie został bowiem wyposażony w pokaźną pamięć ROM, przechowującą najważniejsze elementy systemu operacyjnego (tak jak jest w przypadku A500 i innych Amigi), ale specjalnie wydzielony obszar pamięci, przeznaczony na wczytanie podstawowych funkcji i procedur z dyskietki – w Amigach nazywany Kickstart. W praktyce praca z A1000 rozpoczynała się od włożenia do stacji dyskietki z Kickstartem, po restarcie komputera – wczytania pozostałych części systemu operacyjnego z dyskietki zatytułowanej Workbench. Cały proces można było uprościć, korzystając z narzędzia KickWork, które preparowało na bazie oryginalnych dyskietek jedną, zawierającą zarówno Kickstart, jak i Workbencha. Krótko rzecz ujmując – oszczędzaliśmy czas na wczytaniu Kickstartu, zmianie dyskietki i odczytaniu danych z Workbencha. Wszystko to działo się w czasach, gdy ustawienia BIOS-u w PC określało się za pośrednictwem zworek umieszczonych na płycie głównej. Serwis Amiga Love opublikował krótkie nagranie obrazujące działanie KickWorka:

Oczywiście istniały alternatywy dla tego narzędzia, jak chociażby darmowy Kickbench, ale odpłatny KickWork (36 USD) nie zapisywał danych podczas bootowania, co umożliwiało zabezpieczenie dyskietki. Szczegóły na temat działania KickWorka można znaleźć tu.

Pewnym epitafium dla roli, jaką odgrywają twórcy tych miniaturowych, narzędziowych pchełek, tak bardzo usprawniających nam pracę jest to, że nawet kilka dekad po premierze dawno zapomnianego przez rzeczywistość komputera ktoś chętnie zapłaci za zakup KickWorka. Jeszcze lepiej o znaczeniu KickWorka świadczy to, że syn Rudolpha Loewa przygotował w szkole prezentację na temat KickWorka. Oficjalna storna R. Lowe Electronics Consulting do dziś wygląda tak, jakby ktoś wyjął ją z ram Internetu lat 90.